Pomóc w walce z zanieczyszczeniami ma program „Czyste powietrze”, na który jednak nadal brak pieniędzy.

Polskie zanieczyszczenie powietrza jest bardziej szkodliwe dla układu krążenia od smogu typu londyńskiego czy z Los Angeles. Zmniejszając poziom zanieczyszczenia powietrza do norm zdrowotnych Światowej Organizacji Zdrowia, można było uniknąć niemal co 12. przypadku zawału mięśnia sercowego oraz udarów niedokrwiennych na wschodzie Polski. Chodzi o 25 tys. przypadków na przestrzeni 10 lat – wskazują badania naukowców z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku realizowane w ramach programu Polish Smog. Wyniki badań publikujemy jako pierwsi – do tej pory były prezentowane jedynie podczas konferencji naukowych.

Polski smog

– Analizowaliśmy zarówno to, czy dzienny wzrost poziomu zanieczyszczeń wpływa na większą ilość hospitalizacji z powodów sercowo-naczyniowych, jak i to, czy w rejonach, w których długotrwale jest wyższe narażenie na polski smog, jest zwiększona liczba hospitalizacji. Okazuje się, że oba te związki zachodzą – mówi DGP kierownik projektu, dr hab. n. med. Łukasz Kuźma z Kliniki Kardiologii Inwazyjnej na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku.

Tłumaczy, że polski smog powinien zostać wyodrębniony jako nowy rodzaj zanieczyszczenia powietrza.

– Odróżnia się on od klasycznego smogu londyńskiego czy fotochemicznego źródłem pochodzenia, składem oraz znacznie poważniejszym wpływem na układ sercowo-naczyniowy. Z uwagi na wysoką zawartość pyłów zawieszonych o małej średnicy działa nie tylko miejscowo podczas oddychania, ale przenikając przez barierę krew–powietrze, ma poważniejsze skutki zdrowotne – mówi ekspert. Dodaje, że smog może działać jako czynnik wyzwalający dla ostrych stanów kardiologicznych, m.in. zawałów mięśnia sercowego czy udarów niedokrwiennych.

Smogiem londyńskim lub klasycznym określa się mieszankę z połączenia produktów spalania węgla z chłodną i wilgotną mgłą. Z kolei smog fotochemiczny (z Los Angeles) jest związany ze spalinami samochodowymi. Źródłem polskiego smogu jest przede wszystkim tzw. niska emisja, wynikająca ze sposobu ogrzewania domów.

Najbardziej narażone na skutki polskiego smogu są młode kobiety poniżej 65. roku życia. – Wynika to z różnicy w poziomie aktywności i czasu przebywania na zewnątrz, a także z różnic anatomicznych i fizjologicznych, przede wszystkim innego toru oddychania. Kobiety również wydają się bardziej podatne na osadzanie pyłów zawieszonych w płucach. W tej grupie występują silniejsze reakcje zapalne związane z narażeniem na zanieczyszczenie powietrza – mówi Kuźma.

Według niego zanieczyszczenie powietrza powinno być brane pod uwagę jako modyfikowalny czynnik ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. – Powinniśmy uwzględniać je we wszystkich schematach profilaktyki – zarówno pierwotnej, jak i wtórnej. Zmniejszenie narażenia na zanieczyszczenia powietrza może zmniejszyć progresję chorób – uważa ekspert.

Badania obejmowały analizę danych 8 mln mieszkańców z pięciu wschodnich województw (warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, lubelskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego) w latach 2011–2020.

Opóźnienia w wypłatach

Odpowiedzią na polski smog jest program „Czyste powietrze”, który ogłoszono w 2018 r. z planowanym budżetem o wartości 103 mld zł do 2029 r. Do połowy stycznia dofinansowanie wynikające z umów wyniosło 17,5 mld zł, a wypłacono 8,7 mld zł, czyli odpowiednio 17 i 8,4 proc. wieloletniego budżetu.

W ostatnich tygodniach pojawiły się problemy z wypłatą środków z programu. Opóźnienia odnotowano już w grudniu, o czym w styczniu poinformowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ). Okazało się, że w drugiej połowie 2023 r. przyjmowano do realizacji wnioski, nie mając na nie pokrycia finansowego. Miały one pochodzić z Krajowego Planu Odbudowy.

Resort środowiska zaproponował zasilenie programu kwotą 370 mln zł. Konieczny był jednak podpis prezydenta pod ustawą okołobudżetową do 25 stycznia, a dziś wiemy, że to się nie wydarzyło. Ministra Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała jednak, że istnieją inne ścieżki zapasowe, a w najbliższych dniach płynność programu powinna zostać przywrócona.

Uspokajają także przedstawiciele Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Rzeczniczka Ewelina Steczkowska zapewnia, że NFOŚiGW z MKiŚ wypracowały systemowe rozwiązanie zapewniające ciągłość. „Do tego ma przyczynić się włączenie do budżetu «Czystego Powietrza» – obok pieniędzy z KPO – środków unijnych z programu FEnIKS (Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko)” – mówi. W styczniu uruchomiono już 200 mln zł z KPO.

Czytaj też: Fatalne powietrze w wielu miejscach w Polsce. Normy przekroczone nawet o 400 proc.

„Każda płatność dla beneficjentów zostanie zrealizowana” – deklaruje Urszula Pakulska, rzeczniczka wojewódzkiego funduszu w Gdańsku, gdzie na 9,3 mln zł czeka 495 wnioskodawców. W większości są to osoby, które poniosły już koszty związane z programem i teraz czekają na refundację. Ostatnie wypłaty zostały zrealizowane 9 stycznia.

Z kolei WFOSiGW w Olsztynie przekazuje nam, że wypłaty w ramach programu są realizowane na bieżąco, a opóźnienia występowały w grudniu 2023 r. Dodaje, że sytuacja powinna się unormować po uruchomieniu środków z programu FEnIKS, czyli prawdopodobnie w kwietniu 2024 r.

Doniesienia o problemach z płynnością Czystego powietrza mogą jednak wpłynąć na jego popularność – zauważają niektórzy operatorzy programu. Udzielają oni pomocy osobom uprawnionym do podwyższonego i najwyższego poziomu dofinansowania w przejściu przez cały proces.

– Na spotkaniach, które organizujemy z mieszkańcami, padają pytania o to, jak duże są opóźnienia w programie. Pojawiają się też nieprawdziwe komentarze o tym, że program „Czyste powietrze” jest na skraju upadku. To podkopuje zaufanie – mówi Grzegorz Kowalski, doradca zarządu EnergiaPlus, jednego z operatorów programu. Problem dotyka także osób najmniej zamożnych, które w ramach najwyższego poziomu dofinansowania nie muszą wykładać swoich pieniędzy. Korzystają z tzw. prefinansowania, w ramach którego wykonawca inwestycji otrzymuje środki bezpośrednio z NFOŚiGW – połowę przed inwestycją, a połowę po niej.

– Część wykonawców, słysząc o opóźnieniach w wypłatach, nie chce zawierać umów w modelu prefinansowania. Obawiają się, że będą musieli długo czekać na zwrot drugiej tury środków – tłumaczy Kowalski. ©℗

Płynność programu „Czyste powietrze” ma być szybko przywrócona