Zapowiadana decyzja Komisji Europejskiej o rozszerzeniu kontroli importu ukraińskich produktów rolnych ma szansę przywrócić normalność w realizowaniu celów politycznych Wspólnoty. Dobrym zwyczajem unijnej polityki było dotychczas godzenie interesów wszystkich stron, odkładanie realizacji planów w czasie i stopniowe oswajanie krajów członkowskich z kosztownymi i niepopularnymi zmianami.
Decyzja o jednostronnym, całkowitym otwarciu unijnego rynku w czerwcu 2022 r. była bezprecedensowa. Gdy wspominamy historię polskiej akcesji do UE, oto okazuje się, że na żaden podobny ruch nie mogliśmy liczyć. Nie tylko sami musieliśmy ponieść wszystkie koszty transformacji ustrojowej po bankructwie PRL-u, lecz to nasze rządy jednostronnie i pospiesznie otwierały w latach 90. polski rynek na produkty z Zachodu, podczas gdy nasze firmy musiały czekać na przywrócenie symetrii aż do 1 maja 2004 r.
Działania wobec Ukrainy miały zatem bezwzględnie charakter kryzysowy – wykraczały poza wypracowany modus operandi Wspólnoty oraz nie przetrwały próby czasu. Jednocześnie jednak nowe zasady nie będą zerwaniem z przyjętą po 24 lutego 2022 r. polityką działań humanitarnych i ratunkowych wobec budżetu Ukrainy, jej gospodarki i zdolności militarnych.
Sama tylko możliwość przywrócenia limitów ilościowych po otrzymaniu negatywnych dla poszczególnych rynków unijnych sygnałów cenowych wciąż pozostawia sporą przestrzeń do negocjacji. Reprezentację krajowych interesów będą oczywiście wypełniać na najwyższym szczeblu rządy państw członkowskich, ale nie sposób w dalszym ciągu bagatelizować potencjału aktywności i wpływu przedstawicieli branży rolno-spożywczej. To apel do kółek rolniczych, organizacji branżowych, spółdzielczych, związków zawodowych i związków pracodawców – o silniejszą wiarę we własną sprawczość w zabezpieczaniu swoich interesów, zarówno w Warszawie, jak i w Brukseli.
Świat nie jest zorganizowany przeciw polskiemu rolnictwu. Przed skuteczną reprezentacją interesów rolników i przetwórców nie stoją żadne fundamentalne bariery. Arsenał narzędzi wywierania wpływu jest powszechnie znany i niejednokrotnie był z powodzeniem wykorzystywany przez podmioty i branże z mniejszych krajów. Potrzeba silniejszej obecności w Brukseli, budowania międzynarodowych koalicji wsparcia, gromadzenia wiedzy przez eksperckie think tanki, odważnych działań komunikacyjnych i public affairs. Zrzucanie wszystkich zadań na rządzących może być taktyką ryzykowną, zwłaszcza jeśli pokładać nadzieję w strażniku – lub może kustoszu – interesów polskiego rolnictwa, komisarzu Januszu Wojciechowskim.
W kryzysowym modelu otwarcia unijnego rynku na towary z Ukrainy można poszukać również nieoczywistych inspiracji dla warunków rozszerzenia Wspólnoty. Komisja Europejska od lat kapituluje wobec dwóch fundamentalnych wyzwań – wadliwej konstrukcji VAT (zerowej stawki dla dostaw wewnątrzwspólnotowych) oraz Wspólnej Polityki Rolnej, która przestała pełnić pierwotne, a najprawdopodobniej już jakiekolwiek, cele. W swoich założeniach WPR miała zwiększać produkcję rolną, aby zapobiegać niedoborom żywności. Po latach stała się narzędziem subsydiowania unijnej produkcji wobec konkurencji z krajów rozwijających się i analogiczną do taryf celnych barierą importową. Podobną funkcję redystrybucyjną pełni na rynku unijnym przez zróżnicowanie poziomów wsparcia dla poszczególnych państw. Próby przeniesienia ciężaru finansowania na drugi, projakościowy filar spełzły jak dotąd na niczym, a wprowadzanie ekoschematów wywołuje masowe protesty rolników.
Wobec planów akcesji Ukrainy do UE WPR okaże się albo puszką Pandory, albo węzłem gordyjskim. Można próbować wkomponować ukraińskie agroholdingi w dotychczasowy system (co będzie drogie i nieskuteczne), zmienić zasady przyznawania wsparcia lub… zaoferować Kijowowi utrzymanie status quo – otwartość rynku UE w zamian za akceptację braku dopłat. Ten ostatni model usunąłby z drogi potężną przeszkodę negocjacyjną i… pozwolił polskiemu rolnictwu dłużej cieszyć się z otrzymywania połowy dopłat francuskich rolników.
W sprawie będzie się również wskazywać na krajowy kontekst polityczny. Nie sposób uniknąć wrażenia, że nasz rząd po 13 grudnia odnosi nieprzerwane pasmo sukcesów w negocjacjach z KE. W każdym kolejnym temacie, który stanowił przedmiot sporu, dokonuje się korzystny dla nas przełom. Tendencja jest tak wyraźna, że mieszkańcy Złoczewa mogą się już szykować do pilnej wyprowadzki, a górnicy z Bełchatowa do budowy nowej odkrywki. ©℗