Skandynawski potentat zapewnia prawie połowę dostaw błękitnego paliwa do UE.

Według danych norweskiego Dyrektoriatu ds. Ropy i Gazu w grudniu 2023 r. średnie dzienne wydobycie gazu ziemnego w Norwegii osiągnęło najwyższy poziom w historii. W przypadku ropy naftowej przekroczone zostały rządowe prognozy dotyczące eksploatacji złóż na szelfie. Pierwsza przyczyna szybkiego wzrostu to zwiększony popyt na surowce ze strony krajów Unii Europejskiej, druga – zwiększone możliwości po ubiegłorocznych remontach instalacji wydobywczych. W miesiącach letnich wydobycie węglowodorów w Norwegii spadło w związku z szeroko zakrojonymi pracami naprawczymi na złożach przybrzeżnych i terminalach lądowych. Na początku sierpnia 2023 r. zmniejszenie wydobycia wywindowało nawet ceny błękitnego paliwa na holenderskiej giełdzie TTF o prawie 20 proc. Jednak według norweskich władz te prace konserwacyjne ostatecznie przyczyniły się do zwiększenia przepustowości instalacji. W rezultacie wydobycie gazu ziemnego na szelfie norweskim w grudniu 2023 r. wzrosło do 379 mln m sześc. dziennie, wobec 365 mln sześc. dziennie w listopadzie. Oznacza to, że rządowe prognozy (352,1 mln m sześc. dziennie) przekroczone zostały o 7,7 proc. Dotychczasowy historyczny rekord ustanowiony w styczniu 2017 r. wyniósł 372,7 mln m sześc. dziennie.

Według danych Eurostatu za III kw. 2023 r. Norwegia była dla Unii Europejskiej głównym źródłem gazu dostarczanego rurociągami, zaspokajając 48,6 proc. importu. Na drugim miejscu uplasowała się Algieria (17,8 proc.), na trzecim Rosja (16 proc.). Na dalszych miejscach znalazły się Wielka Brytania (10,5 proc.) i Azerbejdżan (5,9 proc.). Pozostali pomniejsi dostawcy odpowiadali za 1,2 proc.

Królestwo Norwegii jest też jednym z głównych dostawców ropy naftowej do UE. Eurostat podaje, że w III kw. 2023 r., odpowiadając za 13,7 proc. unijnego importu, uplasowało się na drugim miejscu, za Stanami Zjednoczonymi (17,7 proc.). Dalsze miejsca zajęły Kazachstan (8,2 proc.), Libia (7,4 proc.), Arabia Saudyjska (7 proc.) i Irak (6,6 proc.). Pozostali pomniejsi dostawcy odpowiadali łącznie za 39,3 proc. importu.

– Norwegia odpowiada za prawie połowę dostaw gazu do Unii i jej znaczenie naturalnie rośnie po upadku Gazpromu, który stał się dostawcą z drugiej ligi – mówi DGP Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Przypomina on, że Polska ma szereg kontraktów na dostawy z szelfu i inwestuje tam we własne wydobycie. – Norwegia pozostanie ważnym kierunkiem przez najbliższe 10–30 lat w zależności od tempa i skutków transformacji energetycznej. Nawet bez gazu oraz ropy kraj ten będzie dla Polski ważnym partnerem w sektorze odnawialnym, przy rozwoju morskiej energetyki wiatrowej czy wychwytywaniu i składowaniu dwutlenku węgla – dodaje.

Jak podaje Orlen w odpowiedzi na pytania DGP, w grudniu 2023 r. również jego spółka zależna PGNiG Upstream Norway odnotowała wzrost produkcji ropy naftowej o ponad 40 proc., a gazu ziemnego o 12 proc. rok do roku. „To efekt integracji norweskich aktywów koncernu, a także uruchomienia w październiku ubiegłego roku wydobycia ze złoża Tommeliten Alpha, którego zasoby, przypadające na Grupę Orlen, wynoszą 50–76 mln baryłek ekwiwalentu ropy, w tym 6–9 mld m sześc. gazu” – przekazuje Orlen.

„Zanotowaliśmy też bardzo dobre wyniki na złożu Gina Krog. Dzięki sfinalizowanej na początku tego roku transakcji przejęcia KUFPEC Norway Gina Krog jest obecnie naszym najważniejszym norweskim aktywem, jeśli chodzi o wydobycie gazu. Dzięki tej akwizycji wydobycie gazu przez Grupę Orlen w Norwegii wzrośnie w 2024 r. aż o jedną trzecią, do 4 mld m sześc.” – czytamy w odpowiedzi na nasze pytania.

Surowiec ten w znacznej większości trafia do gazociągu Baltic Pipe, którego trasa przebiega z Norwegii przez terytorium Danii do wybrzeży Polski. W zeszłym roku dzięki niemu dotarło do nas 6 mld m sześć. gazu. Pozostały wolumen Orlen kupuje od innych operatorów działających na szelfie norweskim. Baltic Pipe ma maksymalną przepustowość 10 mld m sześc. rocznie.

W najbliższych latach wydobycie w Norwegii będzie rosnąć, głównie ze względu na fakt, że rząd tego kraju zachęca spółki energetyczne do wzmożenia poszukiwań nowych złóż na Morzu Barentsa. ©℗

Polska polityka jądrowa będzie kierowana ze Śląska

Departament energii jądrowej, będący dotąd częścią Ministerstwa Klimatu i Środowiska, czeka przeprowadzka do nowo tworzonego resortu – wynika z zapowiedzi Marzeny Czarneckiej, która stanie na czele Ministerstwa Przemysłu z siedzibą w Katowicach. Czarnecka potwierdziła tym samym doniesienia, o których jako pierwszy napisał w poniedziałek DGP. Władza nad elektroenergetyką zostanie silniej rozproszona: część związana ze źródłami odnawialnymi, rynkiem energii oraz kształtowaniem dokumentów opisujących strategię polskiej transformacji pozostanie w resorcie klimatu. Atom, ropa naftowa, gaz i polityka wodorowa – trafią do MP.

Na pełną skalę praca nowego urzędu rozpocznie się z początkiem marca, a główną jego siedzibą będzie budynek Polskiej Grupy Górniczej w Katowicach. Urzędnicy, którzy zostaną w warszawskiej delegaturze ministerstwa, mają według wstępnych zapowiedzi korzystać z gościny resortu aktywów państwowych, kierowanego przez Borysa Budkę, uznawanego za głównego politycznego patrona wywodzącej się ze świata akademickiego Czarneckiej.

Do kompetencji resortu przemysłu będą należeć m.in. regulacje dotyczące energetyki jądrowej oraz negocjacje z UE w sprawie jej finansowania. Rozstrzygnięcie to nie przesądza natomiast kwestii nadzoru nad spółką Polskie Elektrownie Jądrowe. Do tej pory kontrolował ją pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Od powołania gabinetu Donalda Tuska funkcja ta pozostaje nieobsadzona. ©℗

ms
ikona lupy />
Wydobycie węglowodorów na Szelfie Norweskim / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe