W przyszłym tygodniu akcjonariusze zdecydują, czy spółka będzie się domagać od byłych menedżerów zapłaty 656 mln zł z tytułu potencjalnej szkody wyrządzonej w związku z budową opalanego węglem bloku energetycznego Ostrołęka C.
Sprawą pozwu o naprawienie wyrządzonej szkody akcjonariusze Enei zajmą się we wtorek, 30 stycznia. Walne zgromadzenie zostało zwołane na wniosek ministra aktywów państwowych, reprezentującego Skarb Państwa. Ma na nim dojść do wymiany rady nadzorczej, co umożliwi nowemu rządowi przejęcie władzy w spółce. Uchwałę umożliwiającą pociągnięcie do odpowiedzialności byłe zarząd i radę nadzorczą spółki można uznać za zapowiadane przez Koalicję 15 października rozliczenie menedżerów kontrolowanych przez państwo spółek, kierujących firmami za rządów Zjednoczonej Prawicy. O tym, czy ona przejdzie, zdecyduje głosowanie osoby reprezentującej na walnym zgromadzeniu Skarb Państwa, który ma w spółce ponad 50 proc. akcji. Ale dokumentację sprawy, na podstawie której do sądu trafił już pozew, przygotowały kolejne zarządy Enei, wybrane jeszcze przez poprzednią większość parlamentarną.
– Jeśli uchwała o pociągnięciu do odpowiedzialności nie zapadnie, to pozew upadnie. Z reguły kolejność w takich sprawach jest odwrotna – to znaczy najpierw akcjonariusze wyrażają zgodę na dochodzenie roszczeń wobec byłych menedżerów, a dopiero później jest składany w sądzie pozew – mówi radca prawny Krzysztof Łyszyk z kancelarii LWW Łyszyk Wesołowski i Wspólnicy.
Tym razem kolejność jest odwrotna, bo w grę wchodzi przedawnienie. Zapisy kodeksu spółek handlowych mówią, że „w każdym przypadku roszczenie przedawnia się z upływem pięciu lat od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wyrządzające szkodę”. Pozew trafił do sądu 28 grudnia zeszłego roku, dokładnie pięć lat po tym, jak zarząd Enei wyraził zgodę, żeby generalnemu wykonawcy bloku Ostrołęka C wydać dyspozycję rozpoczęcia prac. W tym samym dniu tę decyzję zaakceptowała rada nadzorcza spółki. W konsekwencji tych działań Enea dokapitalizowała spółkę powołaną do realizacji inwestycji kwotą 180,7 mln zł, a następnie pożyczyła jej 210,9 mln zł.
Ostatecznie inwestycja została wstrzymana, a porozumienie rozliczające budowę bloku węglowego Ostrołęka C Enea zawarła pod koniec 2020 r. Oceną inwestycji zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. W wydanym w 2021 r. raporcie NIK zasugerowała, że Enea powinna się domagać od swoich menedżerów odszkodowania ze względu na nieprawidłowości, do których doszło przy realizacji inwestycji. Zgodnie z tą sugestią spółka zleciła zbadanie sprawy prawnikom. Materiały z ich prac trafiły do Enei 21 grudnia 2023 r.
Z raportu przygotowanego na zlecenie spółki wynika, że menedżerowie Enei nie dochowali należytej staranności w prowadzeniu spraw firmy lub w nadzorze, bo zgodzili się na wydanie polecenia rozpoczęcia prac na budowie bloku, choć projekt nie miał zapewnionego finansowania na doprowadzenie go do końca. Dodatkowo zarząd Enei zawarł w kwietniu 2019 r. z Energą, inną państwową firmą i swoim partnerem w inwestycji w Ostrołękę C, porozumienie dotyczące finansowania projektu bez zgody rady nadzorczej, czym miał złamać statut Enei. Pozwani zostali: Mirosław Kowalik, Piotr Olejniczak, Piotr Adamczak oraz Zbigniew Piętka (zarząd firmy), a także Stanisław Hebda, Roman Stryjski, Paweł Koroblewski, Ireneusz Kulka i Paweł Jabłoński (rada nadzorcza). Paweł Jabłoński po odejściu z rady nadzorczej Enei został wiceministrem spraw zagranicznych. W organie nadzoru Enei zasiadało wówczas dziewięć osób – pozwu uniknęły cztery, które głosowały przeciw decyzji o pozwoleniu na rozpoczęcie prac na budowie Ostrołęki C.
– Z raportu NIK i dostępnych publicznie materiałów wynika, że większą odpowiedzialność za potencjalne straty ponosi zarząd. Ewentualna wina rady nadzorczej nie została mocno wykazana. To może znaleźć odbicie w wyroku sądu, jeśli sprawa będzie miała swój dalszy bieg – mówi Krzysztof Łyszyk.
Mirosław Kowalik, prezes Enei od stycznia 2016 r. do czerwca 2020 r., jest obecnie szefem firmy Westinghouse Elestric Poland i odpowiada ze strony amerykańskiego przedsiębiorstwa za realizowany wspólnie z krajową branżą energetyczną program budowy elektrowni atomowej. Kowalik nie odpowiedział na prośbę o kontakt w sprawie Enei. Na pytania związane z pozwem nie odpowiedziała również Enea.
Na liście pozwanych przez firmę podmiotów znajdują się również firmy ubezpieczeniowe, które wystawiły polisy chroniące menedżerów Enei przed odpowiedzialnością za podejmowane decyzje. Początkowo zostało pozwane Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych (TUW PZUW) z grupy PZU, później zostały dołączone kolejne firmy w związku z polisą wystawioną przez Allianz Polska 31 grudnia 2019 r. Odpowiedzialność Allianz została ograniczona do 100 mln zł, ale jednocześnie Enea zawarła dodatkowe umowy z innymi firmami, w efekcie których suma gwarancji została podniesiona do 500 mln zł. Z komunikatu Enei wynika, że choć te umowy zostały zawarte już po podjęciu kluczowych decyzji w sprawie budowy bloku Ostrołęka C, to jednak zostały one skonstruowane w ten sposób, że obejmowały także przeszłe decyzje menedżerów. Kiedy umowy były zawierane, Eneą wciąż rządziła ta sama grupa osób, która wcześniej miała doprowadzić do strat przy inwestycji w Ostrołękę C.
Jak zwraca uwagę Krzysztof Łyszyk, w przypadku tego typu polis, w szczególności gdy sumy gwarancji są wysokie, ubezpieczyciele nie są skłonni do płacenia. Dlatego nie jest łatwo stwierdzić, kto poniesie finansowe konsekwencje inwestycji w Ostrołękę C, jeśli wyroki sądów byłyby korzystne dla spółki. ©℗