Zyskujemy nowe rynki i odzyskujemy pozycję na wcześniej zdobytych, m.in. w Ukrainie.
Po 10 miesiącach 2023 r. wartość polskiego eksportu żywności wyniosła 199 mld zł, o ponad 8 proc. więcej niż przed rokiem. Jeśli dynamika utrzyma się w ostatnich dwóch miesiącach roku, to sprzedaż zagraniczna artykułów rolno-spożywczych przekroczy 240 mld zł, w porównaniu z 223 mld zł w 2022 r.
Zdaniem ekspertów to efekt inflacji, czyli wzrostu cen, ale i relatywnie niskich notowań złotego, które przekładały się na konkurencyjność polskich produktów za granicą i na większą opłacalność eksportu. Sprzedawcy pozyskiwali też nowe rynki zbytu oraz odzyskiwali te zdobyte już wcześniej.
– Nie bez znaczenia są problemy, które przeżywają nasi główni partnerzy handlowi. To sprawia, że poszukują tańszych dostawców, m.in. żywności. A gdy już spróbują polskich produktów, to je zamawiają, bo są dobre nie tylko cenowo, lecz także jakościowo – tłumaczy Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Podkreśla elastyczność naszych producentów i dodaje, że do rozwoju eksportu przyczyniają się też międzynarodowe sieci handlowe, które coraz więcej produktów pod markami własnymi zamawiają u polskich dostawców.
Polskie produkty coraz szerszym strumieniem wracają do Ukrainy, która przed wojną była dla nas bardzo ważnym rynkiem. Jak wynika z danych GUS, polscy przedsiębiorcy sprzedali tam w tym roku produkty o wartości 4 mld zł. To nie tylko więcej o 10 proc. niż przed rokiem, ale i w porównaniu z 2021 r. – o 35 proc. Jednocześnie spada import żywności z Ukrainy – o ponad 30 proc. w tym roku. Zdaniem ekspertów to dobra wiadomość, bo zmniejsza się ujemne saldo wymiany handlowej. – Wpływ na to mają oczywiście zastosowane w tym roku ograniczenia w imporcie z Ukrainy, ale i zablokowane granice, które sprawiają, że tamtejsi przedsiębiorcy szukają innych rynków zbytu. Polskę zamieniają m.in. na Rumunię, ale i Węgry czy Słowację – mówi Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.
I dodaje, że polski eksport zyskuje, bo Ukraina potrzebuje produktów przetworzonych. A najlepiej jest je ściągnąć z krajów sąsiednich. – Dlatego zyskują branże przetwórcza i mleczarska, napojowa czy mięsna – mówi Piechota. Branża mleczarska potwierdza dobre relacje z Ukrainą. Zgodnie z danymi publikowanymi przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w I półroczu trafiło tam produktów mleczarskich z Polski za ponad 250 mln zł, a dwa miesiące później kwota ta wzrosła już do ponad 320 mln zł. Jak mówią firmy z tego sektora, to w tej chwili panaceum na trudną sytuację gospodarstw mleczarskich oraz niską rentowność przetwórstwa mleka spowodowaną wysokimi kosztami produkcji. – Eksport do Ukrainy pozwala nam generować przychody – mówi jeden z producentów.
Przedsiębiorcy nastawiają się też na Chiny. Po pandemii ten rynek na nowo jest zainteresowany polskimi produktami mleczarskimi. Tylko serów i twarogów Polska wyeksportowała w tym roku do Chin o niemal 40 proc. więcej niż przed rokiem.
W Maspeksie, gdzie eksport odpowiada za jedną trzecią sprzedaży, słyszymy, że świat coraz bardziej otwiera się na polskie towary i rośnie rola handlu z Ukrainą. – Widzimy większą sprzedaż we wszystkich kategoriach, z którymi jesteśmy obecni w tym kraju – mówi Dorota Liszka, rzeczniczka prasowa Maspeksu.
– Na razie eksport, który idzie do Irlandii, Kanady, USA, odpowiada za ok. 5 proc. naszej sprzedaży. A mamy apetyt na więcej. Rozmowy podczas międzynarodowych targów żywności, w których braliśmy ostatnio udział, są obiecujące – mówi Grzegorz Polak, właściciel producenta makaronów Pol-Mak. – Postawiliśmy na swojego przedstawiciela handlowego w Ukrainie. Efekty są bardzo dobre. Nasz eksport jest w tym roku wielokrotnie większy niż przed wybuchem wojny. A dodam, że nasze produkty są z wyższej półki, w związku z tym mają wysoką cenę i sprzedają się głównie w delikatesach – mówi Grzegorz Polak.
Producenci przyznają, że w eksporcie do Ukrainy pomaga ubezpieczenie Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, które wróciło w czerwcu 2022 r. W sumie od tego czasu, jak mówi Marcin Jedliński z KUKE, wartość ubezpieczonych transakcji przekracza już 2 mld zł. Do tego, jak dodaje, szkodowość jest minimalna, co oznacza, że ukraińscy partnerzy płacą na czas, co też stanowi zachętę dla polskich eksporterów. ©℗