Wielka ekspansja wydobycia paliw kopalnych w Indiach, Rosji i Arabii Saudyjskiej w największym stopniu zagraża dziś światowym celom klimatycznym.
Jak wynika z wyliczeń DGP na podstawie danych z najnowszego raportu Programu ONZ ds. Środowiska, dodatkowa produkcja paliw kopalnych tylko w tych trzech krajach może przełożyć się w 2030 r. na ponad 2,2 mld t ekwiwalentu CO2 wyemitowanych do atmosfery. Sama ta nadwyżka to 5,5 razy więcej niż, według oficjalnych danych, wyniósł ślad klimatyczny Polski w 2021 r. (niespełna 400 mln t ekwiwalentu CO2).
Zwiększanie wydobycia planuje też część zamożnych gospodarek świata zachodniego. Ekspansję naftową i gazową planują m.in. USA i Kanada (choć w przypadku Stanów bilans poprawia szybka redukcja planowanej produkcji węgla). Łącznie luka pomiędzy celami klimatycznymi a planami producentów paliw szacowana jest na 20 mld t w tej dekadzie, co stanowi około połowę rocznego śladu węglowego globalnej gospodarki. Co gorsza, mimo obiecujących sygnałów związanych z rozwojem zielonych technologii, dystansu mierzonego w ten sposób nie udało się zmniejszyć w ciągu ostatnich czterech lat (czyli od ostatniego raportu ONZ w tej sprawie).
Według prognoz Międzynarodowej Agencji Energii, które opisywaliśmy w DGP przed tygodniem, globalne zapotrzebowanie na wszystkie trzy podstawowe paliwa kopalne – węgiel, ropę naftową i gaz ziemny – jeszcze w tej dekadzie powinno osiągnąć wartość maksymalną i wejść w trajektorię spadkową. W ocenie agencji taki scenariusz jest, praktycznie rzecz biorąc, nieunikniony i zużycie trzech surowców powinno zacząć spadać nawet w konserwatywnym scenariuszu zakładającym kontynuację obowiązujących polityk, a więc bez dalszego zaostrzania regulacji klimatycznych.
Z nowego raportu pod szyldem Programu ONZ ds. Środowiska (UNEP) wynika jednak, że za tymi tendencjami w globalnej gospodarce nie podążają plany wydobycia węgla, ropy i gazu. Eksperci UNEP wzięli pod lupę 20 krajów będących największymi producentami paliw kopalnych, które odpowiadają za ok. 84 proc. światowych emisji – 17 z tych państw zadeklarowało dążenie do neutralności klimatycznej.
Z przeanalizowanych przez UNEP dokumentów planistycznych wynika, że – wbrew tym zobowiązaniom – wytwarzanie gazu ziemnego w 20 krajach ma rosnąć aż do 2050 r. Produkcja ropy i węgla, która – zgodnie z celami klimatycznymi – powinna zacząć spadać już w drugiej połowie bieżącej dekady – ma wyhamować dopiero w latach 30. i w tempie, które nadal oddalać będzie planetę od opracowanych przez ekspertów budżetów emisyjnych, zgodnych z porozumieniem klimatycznym z Paryża.
Umowa ta, przyjęta przez przedstawicieli 196 państw w grudniu 2015 r., stanowi podstawę globalnej polityki klimatycznej, stawiając za cel zatrzymanie ocieplenia. W dokumencie określono dwa pułapy: bardziej pożądany 1,5 st. C i maksymalny 2 st. C powyżej średnich temperatur z okresu poprzedzającego rewolucję przemysłową (za punkt odniesienia przyjmuje się notowania z drugiej połowy XIX w.). Zgodnie z ustaleniami negocjatorów z całego świata wspólne wysiłki mają być nakierowane na to, by powstrzymać trwałe przekroczenie tych poziomów w tym stuleciu.
Eksperci UNEP uważają, że realizacja obowiązujących planów wydobycia będzie grozić przekroczeniem tych celów. W przypadku węgla pułap zgodny z bardziej pożądanym scenariuszem 1,5 st. C ma zostać przekroczony o 460 proc., dla gazu o 83 proc., a dla ropy – o 29 proc. – Te plany stawiają pod znakiem zapytania przyszłość ludzkości. Rządy muszą przestać mówić jedno, a robić drugie – uważa dyrektorka UNEP Inger Andersen. Zdaniem głównego autora raportu Michaela Lazarusa żaden kraj nie chce oddać pola konkurentom, co w rezultacie przynosi dążenie do maksymalizacji produkcji za wszelką cenę. Dlatego – jak podkreśla – nie obędzie się bez zaplanowania i skoordynowania tego procesu w sprawiedliwy sposób na poziomie międzynarodowym.
Okazją do podjęcia pierwszych kroków w tym kierunku może być rozpoczynający się za trzy tygodnie szczyt COP28 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. ©℗