Plewa: Wysokie poparcie partii Jarosława Kaczyńskiego na wsi to rezultat transferów socjalnych i propagandy

W ciągu ośmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości polskie rolnictwo poprawiło swoją pozycję na tle konkurencji z UE?
ikona lupy />
Jerzy Plewa, ekspert Team Europe, wieloletni dyrektor ds. rolnictwa i obszarów wiejskich w Komisji Europej-skiej, wiceminister rolnictwa w latach 1997–2004 / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Procesy, które przez te lata zachodziły na polskiej wsi, trzeba podzielić na dwie grupy – jedna to polityka PiS wobec rolnictwa, a druga to działania polskich producentów, przetwórców i eksporterów rolnych. Z tej drugiej części możemy być zadowoleni – odnotowujemy ciągły wzrost eksportu, zarówno na rynki unijne, jak i trzecie. Rosną produkcja i jej opłacalność w poszczególnych branżach. Jeśli więc patrzeć na ogół rolnictwa, jest postęp, chociaż sytuacja dochodowa wielu branż jest bardzo trudna. Oceniając stricte politykę państwa w zakresie rolnictwa, widzę wiele zaniedbań, niekompetencji i nietrafionych decyzji politycznych.

Rolnictwo w ostatnich latach rozwijało się więc nie dzięki polityce rolnej PiS, tylko mimo niej?

Zamiast wdrażania strategicznej wizji rozwoju rolnictwa, wsparcia najbardziej perspektywicznych branż, wspierania działań modernizacyjnych i ponoszenia konkurencyjności przeważało mamienie małych gospodarstw dopłatami. Rząd karmił rolników propagandą, mówiąc, że 97 proc. gospodarstw skorzysta z wyższych dopłat na hektar niż średnia w UE, co jest fałszem. W Polsce średnie dopłaty obszarowe wynoszą 118 euro/ha, a średnia unijna to 134 euro/ha.

Zabrakło spojrzenia strategicznego, które byłoby nastawione na efekty średnio- i długofalowe. W polityce PiS liczyło się poparcie tu i teraz, dopłacanie do produkcji i nawozów, utrzymywanie zadowolenia większości rolników – stąd uprzywilejowana pozycja małych gospodarstw. Podział środków ze Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023–2027, jakiego dokonał polski rząd, był nieracjonalny. Koperty dla poszczególnych krajów zawierają środki na I filar, czyli na dopłaty bezpośrednie, oraz na II filar, czyli na rozwój obszarów wiejskich. Polski rząd zdecydował o przeniesieniu aż 30 proc. środków z II do I filara. Efekt jest taki, że na 2,4 mld euro, które w całej UE zostało przeniesionych na dopłaty bezpośrednie, aż 1,9 mld euro stanowi polska część. W tym samym czasie rządy holenderski, niemiecki, belgijski, rumuński czy grecki transferowały środki w drugą stronę, inwestując w rozwój obszarów wiejskich i modernizację gospodarstw i wsi.

Przechodziliśmy przez COVID-19, teraz przechodzimy przez wojnę w Ukrainie, rynki są niestabilne – może takie wsparcie doraźnie nie jest złym pomysłem?

To działanie obliczone na efekt polityczny. Dopłaty mają charakter transferów socjalnych, gdyż wielu beneficjentów – którzy są zarejestrowani jako rolnicy – prowadzi produkcję rolną na zerową lub bardzo niewielką skalę. W Polsce o dopłaty ubiega się ok. 1,25 mln rolników, ale gospodarstw rolnych towarowych, produkujących na rynek, mamy znacznie mniej. Na przykład gospodarstw o powierzchni użytków rolnych powyżej 20 ha mamy tylko 145 tys.

Jakie pozytywne działania PiS pan dostrzega?

Jednorazowe dopłaty do nawozów czy skupowanych zbóż i rzepaku łagodziły straty rolników wynikające z niskich cen towarów rolnych, ale nie widzę ruchów, które byłyby szczególnie pomocne długofalowo dla poszczególnych branż. Na plus można by zapisać działania na rynku rzepaku – przyjęto ustawę, która pozwala zwiększyć udział biokomponentów pochodzenia rolniczego w paliwach.

Dwie trzecie rolników głosowało jednak na PiS. To po prostu konserwatywny głos na konserwatywną partię?

Te wyniki w pewnym stopniu odzwierciedlają strukturę polskiego rolnictwa. Przeważają małe gospodarstwa, które są zadowolone z działań socjalnych rządu. W czasie kryzysu zbożowego związanego z importem ziarna z Ukrainy małe gospodarstwa nie protestowały, bo to nie zmieniało ich sytuacji dochodowej, w dużym stopniu zależnej od transferów socjalnych. Patrząc na wyniki poparcia dla PiS, należy też mieć na uwadze to, że mieszkańcy wsi w większości nie są zbyt dobrze poinformowani o sytuacji w kraju, korzystają z ograniczonej liczby źródeł informacji, które nie zawsze są obiektywne i nie pokazują całościowego obrazu.

Jakie są najpilniejsze tematy do poruszenia na poziomie relacji z UE i KE?

Przez lata rząd PiS napuszczał polskich rolników na UE, wielokrotnie podkreślał, że nasze wewnętrzne problemy są skutkiem polityki unijnej. Zostało przekazanych dużo nieprawdziwych informacji, chociażby na temat Zielonego Ładu czy rzekomego umyślnego blokowania wypłat środków z KPO. Zadaniem dla nowych rządu i resortu rolnictwa będzie dotarcie do rolników z obiektywną i pełną informacją o działaniach UE. To wymaga wiele wysiłku, profesjonalizmu i czasu, gdyż zmiany świadomości i mentalności na wsi dokonują się powoli.

Na poziomie legislacyjnym wiele do naprawy nie ma, bo polityka rolna w dużej mierze opiera się na wspólnie wypracowanych zapisach całej Unii, narodowe regulacje mają mniejszą wagę. Niemniej istotne korekty polskiego planu strategicznego WPR są możliwe i konieczne. Dla polskich rolników niezwykle istotne będzie efektywne wykorzystanie środków, jakie im przysługują z WPR i Krajowego Planu Odbudowy, i to będzie odpowiedzialne zadanie dla nowej administracji publicznej, by odpowiednio te środki rozdzielić.

A na krajowym podwórku?

Pierwszym ruchem powinno być wyprostowanie relacji z Ukrainą i wypracowanie porozumienia, by w przyszłości unikać kolejnych napięć importowych – nie tylko w związku ze zbożem z Ukrainy. Samym embargiem nie rozwiążemy problemu, tym bardziej że ta blokada jest sprzeczna z jednolitym rynkiem unijnym. Nowy minister rolnictwa powinien podjąć konstruktywną debatę z Kijowem, opartą na merytorycznej analizie, by nie tylko uniknąć podobnych problemów w przyszłości, lecz także by przekuć bliskość geograficzną Ukrainy i tanich surowców w zysk dla polskich przetwórców i eksporterów. Niestety, na razie obecny rząd się obraził, nie prowadzi konstruktywnych rozmów i czeka, aż Ukraina ostatecznie wycofa skargę z WTO. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski