W kilka dni po dużej obniżce stóp procentowych kursy dolara i euro poszły w górę ponad 3 proc.

W środę, 6 września, przed ogłoszeniem wyniku posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej euro kosztowało niecałe 4,50 zł. Kiedy na rynek dotarła informacja o niespodziewanej obniżce stóp procentowych o 0,75 pkt proc., notowania błyskawicznie przekroczyły poziom 4,55 zł. I choć na czwartkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński zapewniał, że złoty sobie „poradzi”, to przecena krajowej waluty nie zwalnia. We wtorek za euro trzeba już było zapłacić 4,69 zł, a kurs dolara podskoczył 4,38 zł. Euro jest najdroższe od kwietnia, a dolar od marca, choć jeszcze dwa miesiące wcześniej złoty był w trendzie wzrostowym.

„Złoty dalej traci i pozostaje pod wpływem bardzo gołębiego przekazu z czwartkowej konferencji Prezesa NBP. Osłabienie polskiej waluty, pomimo odbicia kursu euro i umocnienia węgierskiego forinta, jest sygnałem indywidualnej słabości naszej waluty, którą wiążemy z obawami rynków finansowych co do polityki dezinflacyjnej w Polsce. Widzimy negatywny odbiór dużej obniżki stóp oraz dalszych zapowiedzi agresywnych cięć wśród wielu inwestorów, w tym zagranicznych” – napisali we wtorkowym komentarzu ekonomiści ING. Ich zdaniem problemy ze sprowadzeniem inflacji do celu mogą spowodować dalsze osłabienie złotego.

– Polska, chociaż teoretycznie dołączyła do grupy innych krajów wschodzących, które wcześniej rozpoczęły podwyżki, a teraz luzują już politykę, stosuje bardziej ryzykowne podejście. W odróżnieniu od Polski w innych krajach naszego regionu szybciej spada inflacja bazowa, a banki centralne Ameryki Łacińskiej doprowadziły stopy realne na dodatnie poziomy, zanim rozpoczęły się cięcia, czego nie można powiedzieć o Polsce. Słabnięcie złotego pomimo jednoczesnego umocnienia obligacji jest bardzo negatywnym sygnałem – dodali eksperci.

Według Piotra Bielskiego, ekonomisty Santander Bank Polska, osłabienie złotego jest odpowiedzią na dwa silne sygnały, które inwestorzy otrzymali w ciągu kilku tygodni.

– Pierwszym był projekt budżetu na 2024 r., zapowiadający poluzowanie polityki fiskalnej. Drugim – niespodziewanie duża obniżka stóp procentowych i zapowiedź kolejnych, co z kolei oznacza luźną politykę monetarną. Taka stymulacja, której efektem będzie zapewne podwyższona inflacja, miała prawo wyrobić w inwestorach przekonanie, że celem działań gospodarczych nie jest ustabilizowanie gospodarki, ale osiągnięcie celów politycznych – mówi ekonomista. Jego zdaniem przynajmniej do wyborów złoty może się osłabiać, choć utrzymanie tak wysokiego tempa spadku kursu krajowej waluty jak obecnie jest mało prawdopodobne.

– Z ostatnich wypowiedzi prezesa Glapińskiego można wysnuć wniosek, że zmieniło się nastawienie NBP do kursu złotego. Przez dłuższy czas drożejący złoty był na rękę bankowi centralnemu, bo ograniczał inflację. Teraz jednak ważniejsze wydaje się to, że do przyszłorocznego budżetu ma trafić 6 mld zł zysku NBP. Ten cel będzie bardzo trudno zrealizować, ale bez osłabienia złotego nie uda się na pewno – dodaje Bielski. ©℗

ikona lupy />
Kursy walut (zł) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe