Czy duży może porównywać się z małym, pokazując, że jest lepszy? Na to pytanie niebawem odpowie Trybunał Sprawiedliwości UE. Sprawa dotyczy spotów porównawczych.
Zgodnie z art. 16 ust. 3 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 153, poz. 1503 ze zm.) w Polsce za reklamę porównawczą uważa się reklamę umożliwiającą bezpośrednio lub pośrednio rozpoznanie konkurenta albo towarów lub usług przez niego oferowanych. Jest ona co do zasady dozwolona, chyba że wprowadza w błąd, porównuje cechy produktów w sposób nieobiektywny lub dyskredytuje konkurencję.
Co ciekawe, w Polsce – mimo że sądy dają przedsiębiorcom dużą swobodę w porównaniach (wyrok w sprawie Tesco przeciwko Lidl, sygn. III CSK 65/13, w którym Sąd Najwyższy uznał, że reklamujący może porównywać ceny tych samych produktów obowiązujące w różnym czasie) – nie są oni skłonni do bezpośredniego konfrontowania się z konkurentami. Większość takich reklam bazuje na niedopowiedzeniach, sformułowaniach pokroju „fioletowy operator” czy „proszek do białych ubrań”. Ci, którzy porównują wprost, to przede wszystkim właściciele sklepów wielkopowierzchniowych. Wynika to po części z przyzwyczajenia przedsiębiorców – do 2000 r. reklama porównawcza była bowiem w Polsce zakazana.
ikona lupy />
Światowa reklama / Dziennik Gazeta Prawna
Mimo że w większości państw członkowskich UE reklama porównawcza jest lepiej rozwinięta niż w Polsce, to nadal wzbudza kontrowersje. Najczęściej właśnie w kontekście zestawiania cen w hipermarketach.
Znaczenie wielkości
Jeden z tych sporów – pomiędzy francuskimi operatorami sieci Carrefour i Intermarche - trafił właśnie przed oblicze TSUE (sygn. C-562/15). Francuski sąd pyta, czy zgodnie z unijną dyrektywą 2006/114/WE z 12 grudnia 2006 r. dozwolone jest porównanie cen produktów sprzedawanych przez sieci handlowe, o ile towary te są sprzedawane w placówkach różnej wielkości. A jeśli taka reklama jest dopuszczalna, to czy reklamujący się musi poinformować konsumentów o tym, że porównuje ceny w różnej wielkości sklepach. Mówiąc prościej: czy jeśli dwóch przedsiębiorców prowadzi zarówno hipermarkety, jak i sklepy osiedlowe, to czy jeden z nich może porównać swoje ceny z hipermarketu z cenami konkurencji w osiedlowym sklepiku.
Dotychczasowe orzecznictwo jest korzystne dla reklamujących. TSUE w kilku orzeczeniach podkreślał wartość dodaną reklamy porównawczej. Przykład? Już w 2006 r. w sprawie C-356/04 (Lidl Belgium GmbH & Co KG przeciwko Etablissementen Franz Colruyt NV) podkreślił, że reklama porównawcza przyczynia się do obiektywnego wydobycia zalet porównywalnych produktów – stymulując w ten sposób konkurencję między dostawcami towarów i usług w interesie konsumentów. I w związku z tym w orzecznictwie utrwalił się pogląd, że wymagania dotyczące tego rodzaju reklamy należy interpretować w sposób najbardziej dla niej korzystny.
Michał Derdak, radca prawny w kancelarii CMS Cameron McKenna, uważa, że co do zasady nie ma przeciwwskazań, aby w reklamie porównywać ceny w sklepach małych i dużych. Ale pytanie prejudycjalne nie jest wcale pozbawione sensu.
– Problem może bowiem powstać, gdy pod jednym szyldem działają sklepy różnych formatów, a reklamodawca porówna ceny w hipermarkecie z własnej sieci z cenami w delikatesach sieci konkurencyjnej. W takim przypadku przeciętny konsument rzeczywiście może odnieść mylne wrażenie co do ogólnego poziomu cen w sieciach – wskazuje mec. Derdak.
Podobnie uważa radca prawny Michał Strzelecki, autor bloga Praworeklamy.pl. Jego zdaniem tego typu porównania mogą budzić zastrzeżenia. Ale jednocześnie raczej nie ma podstaw do uznania takiego doboru przedmiotu porównania za nieuczciwy na podstawie przepisów o reklamie porównawczej – o ile nie stwierdzi się ryzyka wprowadzenia w błąd. – A możliwość zakwestionowania takiej reklamy na podstawie innych przepisów prawa krajowego – tłumaczy mec. Strzelecki – jest problematyczna: z art. 8 ust. 1 dyrektywy wynika bowiem, że państwa członkowskie nie mogą utrzymywać przepisów zapewniających szerszą ochronę przed reklamą porównawczą.
Waga informacji
Drugi problem dotyczy tego, co w sytuacji, jeśli reklama porównująca ceny w sklepach różnej wielkości okaże się dopuszczalna. TSUE będzie wówczas musiał odpowiedzieć też na pytanie, czy informacja o wielkości placówek jest istotna dla konsumentów (a w efekcie należy ją ujawnić).
Tu eksperci są podzieleni. Zdaniem mec. Derdaka taka informacja przede wszystkim może być niecelowa, gdyż konsumenci nie są świadomi różnic między poszczególnymi formatami sklepów. – Dlatego samo mówienie w reklamie o sklepach convenience, ogólnospożywczych, specjalistycznych itd. może wręcz pogłębić wątpliwości konsumentów – wskazuje prawnik.
Mecenas Strzelecki jednak uważa, że zaznaczenie różnic ma sens. Inaczej konsument mógłby uznać, że korzystna różnica cenowa dotyczy wszystkich kategorii placówek konkurenta. – Szansa na czytelne wskazanie takiej informacji istnieje. Wystarczyłoby chociażby poinformować konsumentów, że mają do czynienia z „porównaniem cen w supermarketach A do cen w sklepach osiedlowych B. Szczegóły na www.firma.fr” – wskazuje Strzelecki.
Taka informacja pozwoliłaby klientom domyślić się, że ceny w supermarketach B niekoniecznie muszą być tak wysokie, jak w sklepach osiedlowych tej sieci.