KE zapowiedziała rozwiązania legislacyjne dotyczące wymagań dobrostanowych brojlerów. Europejscy i polscy producenci nie chcą dopuścić, by zostały w niej uwzględnione rekomendacje EFSA, znacząco ograniczające produkcję

W tym tygodniu w Gdańsku unijni hodowcy i przetwórcy drobiu zrzeszeni w Stowarzyszeniu AVEC będą dyskutować nad zmianami, które szykuje dla nich Bruksela. Już wiadomo, że dyskusje zdominuje rekomendacja Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) w sprawie zmian przepisów dotyczących warunków hodowli brojlerów i kur niosek w UE. Przewiduje ona ograniczenie produkcji na metr kwadratowy z obecnych 33 do 11 kg.

– Wciąż czekamy na ostateczny kształt regulacji. Przepisy mają zostać ogłoszone jesienią i wtedy przekonamy się, na ile KE uwzględniła rekomendacje EFSA – mówi Dariusz Goszczyński, prezes zarządu, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej, która weźmie udział w spotkaniu AVEC. I dodaje, że hodowcy chcą, by nowe przepisy uwzględniały obecną sytuację makroekonomiczną. Wypracowane podczas spotkania stanowisko ma trafić do resortu rolnictwa, który, jak liczy branża, przedstawi je na forum europejskim.

Jeśli nowe przepisy wejdą w proponowanym kształcie, będą dużą rewolucją, do tego trudną do przeprowadzenia. Jak wylicza branża, przyczynią się do czterokrotnego zmniejszenia produkcji.

– A to dlatego, że przewidziane jest także wprowadzenie ras wolno rosnących, czyli takich, których cykl produkcyjny wynosi nie ok. 40 dni, jak teraz, ale ponad 70 dni. Potrzebne więc będą dodatkowe miejsca w kurnikach – zauważa Dariusz Goszczyński.

Producenci drobiu zaznaczają jednak, że rozbudowa infrastruktury do hodowli będzie wyzwaniem. – Hodowcy wciąż spłacają kredyty na modernizację klatek, którą UE nakazała przed kilkoma laty. Zaciągnięcie kolejnej pożyczki będzie trudne, a inwestowanie z własnych środków jest praktycznie niemożliwe. Wiąże się to z nakładami od kilkuset tysięcy do nawet wielu milionów złotych, w zależności od gospodarstwa. Nie mówiąc już o tym, że czeka nas też całkowita likwidacja klatek – mówi jeden z hodowców z Mazowsza, zwracając przy tym uwagę, że cena mięsa drobiowego spada, podczas gdy koszty produkcji wciąż są wysokie. Dziś cena skupu kurcząt typu brojler wynosi ok. 5,3 zł za kg, przed rokiem było to ponad 6 zł. Tuszka w skali roku potaniała jeszcze bardziej, bo o 13,5 proc., a filet z kurczaka o ponad 16 proc.

– Potaniały też pasze, a wzrosły koszty płac. Wciąż wyższe są też koszty transportu – dodaje producent.

Ale to nie pieniądze mogą być największą przeszkodą. Mogą okazać się nią wymogi środowiskowe przy nowych inwestycjach oraz protesty lokalnych mieszkańców. – Dziś produkcja już ma miejsce blisko domostw. Jej rozwój spowoduje, że będzie dla nich jeszcze bardziej odczuwalna. Dlatego spotykamy się z licznymi protestami, gdy hodowcy planują zmiany w tym zakresie – zauważa ekspert unijny.

Wejście nowych przepisów i utrzymanie infrastruktury na obecnym poziomie będzie oznaczało konieczność ograniczenia produkcji. Tym samym pozycja Polski na unijnym i światowym rynku drobiu może zostać zagrożona. Eksperci przypominają, że nasz kraj jest największym producentem mięsa drobiowego w UE, drugim eksporterem tego mięsa we Wspólnocie i czwartym na świecie. W 2022 r. w Polsce wytworzono go ponad 3 mln t, o 8,2 proc. więcej niż w 2021 r. Ponad połowa produkcji jest eksportowana. Do maja za granicę sprzedano już 661 523 t mięsa drobiowego za 1 699 130 euro. Dla porównania przed rokiem było to 632 012 t za 1 611 648 euro. Zdaniem producentów konkurowanie na zagranicznych rynkach staje się jednak coraz trudniejsze.

– Powodem jest oczywiście mięso z Ukrainy, które na coraz większą skalę jest obecne w UE. Mamy sygnały od hodowców, że zagraniczne sieci rezygnują z kontraktów z polskimi dostawcami, m.in. we Francji – mówi Dariusz Goszczyński.

Potwierdza to Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso, zaznaczając, że proces „wypychania” polskiego drobiu z sieci handlowych w wielu krajach Unii Europejskiej trwa już od tygodni. – Kontrakty, które się kończą, nie są przedłużane – dodaje.

Po wejściu nowych regulacji unijnych, jak zaznacza branża, drób z Polski stanie się jeszcze mniej konkurencyjny cenowo, bo koszty inwestycji trzeba będzie wrzucić w cenę. – Tymczasem ukraiński drób nie będzie objęty nowymi regulacjami w zakresie dobrostanu – zaznacza jeden z wytwórców. ©℗