Kolejne polskie firmy podbijają francuski rynek. Nad Sekwaną trudno dziś znaleźć branżę, w której nie działają nasze brandy
– Polscy producenci coraz częściej wchodzą na francuski rynek, jednak na razie trudno jest im wypromować produkt pod własną marką. Francuzi są bowiem przyzwyczajeni do marek dobrze im znanych, dlatego polskie produkty często są sprzedawane pod markami sieci handlowych. Stopniowo jednak trend ten będzie się odwracał, głównie za sprawą wysokojakościowych produktów, które wchodzą na rynek – prognozuje Nadia Bouacid, dyrektor Centrum Rozwoju Biznesu we Francusko-Polskiej Izbie Gospodarczej. Dowodem na jej słowa są liczby, a konkretnie rosnąca wartość eksportu polskich dóbr do Francji, która na przestrzeni dziesięciu lat wzrosła ponad dwukrotnie.
Szansę na zdobycie francuskiego rynku Polacy zwietrzyli tuż po akcesji do Unii Europejskiej, ale ich obecność w tamtejszej gospodarce rozwijała się bardzo powoli. Z roku na rok do kraju dopływało jednak coraz więcej informacji o sukcesach rodzimych brandów. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów ekspansji do Francji w ostatnich latach jest firma Wielton z Wielunia. Największy w Polsce i jeden z największych w Europie producentów przyczep i naczep w ubiegłym roku sfinalizował przejęcie francuskiej firmy Fruehauf. Wartość transakcji wyniosła prawie 10 mln euro i otworzyła Wieltonowi szansę na podbój trudnego i bardzo konkurencyjnego rynku. W rozmowie z DGP prezes spółki Mariusz Golec tłumaczył, że o zachodnią markę Polacy zabiegali miesiącami, ale gdy już się udało, powód do świętowania był niepodważalny. Akwizycja odbiła się w branży szerokim echem, co nie może dziwić. Rzadko zdarza się bowiem, że polska spółka motoryzacyjna przejmuje konkurenta, będącego jednocześnie liderem francuskiego rynku.
Jeszcze lepszą markę we Francji wyrobił sobie sektor meblarski, który doskonale wykorzystał szansę, jaką stwarza ogromny, ponad 60-milionowy rynek wymagających odbiorców. Polska jest dziś czwartym po Chinach, Niemczech i Włoszech importerem mebli do Francji, jednak z roku na rok jej pozycja nad Sekwaną jest coraz silniejsza. W sektorze meblarskim Polacy świetnie odnaleźli się dzięki tzw. eksportowi pośredniemu – korzystając ze współpracy z właścicielami małych i średnich salonów meblowych. Pozwala im to na popularyzację swojej marki bez konieczności otwierania własnych salonów. W ten sposób działają m.in. firmy Vox i Sits. Znacznie większą konkurencję mają firmy z sektora spożywczego, ale i one radzą sobie coraz lepiej. Pomagają im w tym akcje promocyjne, których doskonałym przykładem była kampania Intermarche z 2014 r. Sieć przygotowała wtedy tydzień polski. W niemal 100 supermarketach północnej Francji przez siedem dni Intermarche promowało 26 wyrobów wytwarzanych nad Wisłą. W ofercie znalazły się m.in. pierogi, ogórki kiszone, śledzie, wódka i piwo.
Nadia Bouacid nie ma wątpliwości, że to jedyna ścieżka, by na dobre dotrzeć do świadomości francuskich konsumentów. – Francuzi wysoko sobie cenią wszelkie produkty regionalne, a tym bardziej pochodzące z upraw ekologicznych. Lokalne pochodzenie produktu stanowi nie tylko wyróżnik, ale również gwarancję wysokiej jakości. We Francji certyfikacja pochodzenia nie dotyczy wyłącznie wina, ale praktycznie każdej gałęzi w branży spożywczej. Dlatego też mając oryginalny, lokalny produkt polski, warto postarać się o zdobycie unijnego, albo nawet regionalnego, certyfikatu potwierdzającego pochodzenie. Z taką etykietą produkt będzie lepiej rozpoznawalny, a jego polskie pochodzenie stanie się atutem – wskazuje Bouacid. O tym, że francuski rynek stoi otworem przed niemal każdym sektorem, świadczy także sukces... hodowców ślimaków. Mowa o winniczkach, które we Francji z roku na rok są coraz rzadsze, a ich hodowla staje się coraz mniej popularna. W Polsce jest wręcz odwrotnie – hodowla winniczków przeżywa rozkwit.
Hitem eksportowym jest także polska wódka, która w kraju słynącym z doskonałego wina ma nie lada konkurencję. Mimo to co roku wysyłamy do Francji ponad 10 mln litrów tego alkoholu, w imporcie przebijając Rosjan.
Sukcesy na francuskim rynku osiągają także firmy specjalizujące się w wykańczaniu domów. Przykładem jest firma Dako, która w 2014 r. w corocznym konkursie, organizowanym przez Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Paryżu, została uznana za najlepszego polskiego eksportera do Francji. Nowosądecki producent okien, drzwi i bram garażowych eksportuje swoje towary nad Sekwanę od ośmiu lat. W tegorocznej edycji tego konkursu zwycięzcą została firma Stanpol ze Słupska, specjalizująca się w przetwórstwie rybnym. To spora niespodzianka, bo choć jako kraj mamy dostęp do morza, jedzenie ryb wciąż jest u nas znacznie mniej popularne niż w pozostałej części Europy.
Podobne przykłady można mnożyć, poczynając od producentów mebli ogrodowych poprzez firmy dostarczające maszyny rolnicze aż po stocznie, które podbijają francuski rynek jachtów. Sukces nie bierze się jednak znikąd, a kluczową rolę w ekspansji wciąż odgrywa udany debiut na obcym rynku.
Polskie firmy chcące zaistnieć we Francji mogą zwracać się z pytaniami do ekspertów Francusko-Polskiej Izby Gospodarczej (CCIFP). – Jesteśmy również wsparciem dla firm na miejscu, we Francji, czy to podczas targów branżowych, czy też w trakcie indywidualnych spotkań. Możemy przy okazji zwrócić uwagę na pewne kulturowe aspekty współpracy, gdyż mimo bliskości Polski i Francji istnieje jednak sporo niuansów w praktyce biznesowej, które warto znać i się do nich zastosować. Ułatwia to komunikację oraz wpływa na postrzeganie nas przez francuskich partnerów – podkreśla Joanna Bereza, doradca CCIFP.