Inflacja nie spadła co prawda tak mocno, jak chciałby szef NBP, ale obniżka kosztu pieniądza jest wciąż bardzo prawdopodobna.
Jutro zaczyna się pierwsze posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej po wakacjach. Jego wynik poznamy w środę. Budzi ono większe zainteresowanie niż spotkania w poprzednich miesiącach, bo wiele wskazuje na to, że może się zakończyć pierwszą od wiosny 2020 r. obniżką stóp procentowych.
Na cięcie stóp tuż po wakacjach rynek liczy od lipca. Wtedy po posiedzeniu RPP jej przewodniczący Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, stwierdził, że obniżka będzie możliwa wtedy, gdy inflacja spadnie poniżej 10 proc. i będą widoki na jej dalsze hamowanie.
„Niektórzy członkowie Rady wskazywali, że wyraźny spadek inflacji oraz obniżające się oczekiwania inflacyjne przy niezmienionym poziomie stóp oddziałują w kierunku wzrostu restrykcyjności polityki pieniężnej. W tych uwarunkowaniach, a także biorąc pod uwagę perspektywy dalszego spadku inflacji oraz niską dynamikę aktywności gospodarczej, w nadchodzących miesiącach uzasadnione może być rozważenie obniżenia stóp procentowych NBP” – napisano w opublikowanym w minionym tygodniu sprawozdaniu z lipcowego posiedzenia RPP.
W sierpniu, jak wynika ze wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, roczna inflacja obniżyła się do 10,1 proc. To najmniej od lutego 2022 r. Jeszcze w lipcu tempo wzrostu cen wynosiło 10,8 proc. Rynek co prawda oczekiwał mocniejszego spadku (nieco poniżej 10 proc.), ale wielu analityków nadal spodziewa się, że RPP dokona obniżki stóp już teraz.
Taką możliwość dopuszczają nawet ci, których zdaniem łagodzenie polityki pieniężnej rozpocznie się w kolejnym miesiącu. „Mamy świadomość, że ryzyko rozpoczęcia obniżek stóp już we wrześniu jest relatywnie wysokie, chociaż nadal obstawiamy jako nieco bardziej prawdopodobny wariant, że nastąpi to w październiku” – napisali w piątkowym komentarzu ekonomiści Santander Bank Polska. „Wygląda na to, że wszyscy zdają sobie sprawę, że prezes Glapiński nie słynie ze skrupulatnego trzymania się swoich wcześniejszych słów, a pretekstem do decyzji mogą być słabsze dane o PKB czy PMI” – wskazali.
Jak podał GUS, PKB w II kw. był o 0,6 proc. niższy niż rok wcześniej (pierwsze szacunki mówiły o spadku o 0,5 proc.). W piątek okazało się, że indeks koniunktury PMI w sierpniu poszedł w dół (czytaj: tekst poniżej).
Zdaniem analityków mBanku RPP może obniżyć stopy już we wrześniu, zakładając, że finalny odczyt inflacji, który poznamy w połowie tego miesiąca, będzie niższy od wstępnego szacunku. Skąd to założenie? „Wszystko przez ustawę dotyczącą dodatkowej obniżki (o 5 proc.) cen energii dla gospodarstw domowych, która zmienia ceny... wstecz” – wyjaśniają. Przepisy zostały już przyjęte przez Sejm.
Jak dużych obniżek stóp spodziewa się rynek, wskazują notowania kontraktów FRA (forward rate agreement). Wynika z nich, że w ciągu pół roku trzymiesięczny WIBOR może się znaleźć w okolicach 5 proc., a w perspektywie roku – na poziomie 4,5 proc. Obecnie WIBOR 3M, będący podstawą do wyznaczania oprocentowania dużej części kredytów hipotecznych czy kredytów dla firm, wynosi 6,65 proc. Od ponad miesiąca jest poniżej podstawowej stopy NBP, która od września ub.r. pozostaje na poziomie 6,75 proc. (stopa referencyjna określa oprocentowanie siedmiodniowych bonów pieniężnych, które służą bankowi centralnemu do zbierania z sektora bankowego jego nadwyżek płynności).
Oczekiwana przez rynek skala obniżki stóp w najbliższym półroczu z perspektywy osoby spłacającej hipotekę oznaczałaby zmniejszenie raty o ok. 120 zł na każde 100 tys. zł kredytu (to szacunki DGP dla kredytu zaciągniętego na 25 lat z marżą 3 pkt proc. powyżej WIBOR). Niższy koszt pieniądza przełoży się również na oprocentowanie depozytów. Jak wynika z danych NBP, w lipcu (danych za sierpień jeszcze nie ma) przeciętna stawka oferowana klientom indywidualnym wynosiła nieznacznie powyżej 5,5 proc. Była najniższa od 11 miesięcy i o 0,3 pkt proc. niższa niż w czerwcu.
Ze strony członków RPP pojawiają się już głosy za obniżką we wrześniu. Chęć głosowania za takim wnioskiem zgłosiła Gabriela Masłowska. Są jednak także przeciwnicy obniżek. Ludwik Kotecki mówił w ubiegłotygodniowym wywiadzie w DGP, że argumentem przeciwko łagodzeniu polityki pieniężnej jest projekt budżetu na 2024 r., zakładający wyższy deficyt, niż wcześniej zapowiadano, i sugerujący zakończenie działania rządowej tarczy antyinflacyjnej, co podbiłoby wskaźnik inflacji o 1 pkt proc. Magdalena Rzeczkowska, minister finansów, mówiła w ubiegłym tygodniu, że brak zapisu o tarczy w projekcie budżetu nie oznacza, że jej nie będzie. ©℗