Według ekspertów firmy potrzebują impulsu politycznego, by porzucić surowiec ze Wschodu.
Skroplony gaz ziemny w dalszym ciągu nie znalazł się na liście europejskich sankcji wobec Rosji, która obecnie jest jego drugim największym dostawcą na Stary Kontynent. Wykorzystują to firmy, które szukają na rynku tanich dostaw. Jest to obecnie jedyny surowiec energetyczny, którego dostawy z Rosji rosną. Według danych organizacji pozarządowej Global Witness w pierwszych siedmiu miesiącach br. rosyjski LNG trafiał przede wszystkim do Hiszpanii (7,47 t) i Belgii (7,08 mln t) – kraje te pod tym względem ustępowały wyłącznie Chinom. Na trzecim miejscu wśród krajów UE była Francja (4,51 mln t). Te trzy kraje, choć w innej kolejności (Francja, Belgia, Hiszpania) tworzyły też czołówkę odbiorców rok wcześniej.
Innym istotnym importerem były Niderlandy (2,87 mln t), ponadto rosyjski surowiec sprowadzały jeszcze Grecja, Portugalia, Finlandia, Szwecja, Włochy, Chorwacja i Litwa. W sumie dostawy pomiędzy styczniem a lipcem br. były o ok. 1 mln t większe niż rok wcześniej i o 40 proc. większe niż przed dwoma laty. Biorąc pod uwagę obecny poziom cen LNG, Rosja zarobiła na tym 5,3 mld euro.
W I półroczu 2023 r. Rosja była drugim największym dostawcą LNG do Unii Europejskiej (13,2 proc. udziału w strukturze importu). Niekwestionowanym liderem są Stany Zjednoczone (40,2 proc.). Rosjanom niewiele ustępuje Katar (13,1 proc.), na dalszych miejscach znajdują się Algieria (6,7 proc.), Norwegia (6,6 proc.) i Nigeria (4,4 proc.).
Z Brukseli płynęły już apele o niezwiększanie zależności energetycznej od Kremla. „Możemy jak najszybciej całkowicie pozbyć się rosyjskiego gazu, mając na uwadze bezpieczeństwo dostaw” – powiedziała w marcu europejska komisarz ds. energii Kadri Simson. Obecnie UE stawia sobie za cel całkowitą rezygnację z importu wszelkich rosyjskich paliw kopalnych do 2027 r.
Dr hab. Robert Zajdler, ekspert ds. energetycznych, mówi DGP, że obecna sytuacja pokazuje niekonsekwencję polityków, „ponieważ czegoś zakazujemy, ale nie do końca”. – Pokazuje to, że istotę obecnych sankcji – nie jest to generalny zakaz, ale stworzenie pewnej uciążliwości dla Rosji, przy równoczesnym braniu pod uwagę interesów poszczególnych państw czy też wpływu na rynek unijny. Trudno to zrozumieć z punktu widzenia przeciętnego obywatela – tłumaczy ekspert.
Jego zdaniem jednak równocześnie trudno się jednak dziwić firmom, które nabywają na globalnym rynku LNG, który pochodzi z Rosji. – Skoro nie jest to formalnie zabronione, a cena jest atrakcyjna, to jest to nic innego jak okazja. Dla firm liczy się to, że odbiorcy na koniec dnia docenią niską cenę, bo reszta uwarunkowań będzie dla nich trudna do zrozumienia. Można mieć do tego negatywny stosunek moralny, ale to politycy powinny dać jasny sygnał, a obecny jest mocno ambiwalentny – mówi rozmówca DGP.
Według danych Eurostatu za I półrocze 2023 r. udział Rosji w strukturze importu paliw kopalnych do Europy znacząco spadł w porównaniu z analogicznym okresem 2022 r. W zeszłym roku pochodziła stamtąd co czwarta baryłka ropy na Starym Kontynencie, teraz jest to 3,2 proc. Przed wojną Gazprom odpowiadał za 38,8 proc. gazu sprowadzanego do UE gazociągami, teraz jest to 17,4 proc. Europejskie sankcje najmocniej uderzyły w rosyjski węgiel – w pierwszych sześciu miesiącach ub.r. Rosja odpowiadała za 42,1 proc. unijnego importu. Teraz jej udział spadł do zera. ©℗
413 mld euro Rosja zarobiła na eksporcie paliw kopalnych (ropy, gazu, węgla) od rozpoczęcia wojny
162 mld euro wyniosła sprzedaż paliw kopalnych do samej UE
64 mld euro tyle od początku wojny państwa europejskie zapłaciły Rosji za gaz (LNG i rurociągowy)