Kolejne państwa rezygnują ze współpracy z Moskwą, jednak ta pozostaje potęgą na globalnym rynku uranu i technologii.
Słowacja, która na początku roku odebrała najnowszy reaktor oparty na rosyjskiej technologii, nie chce być dłużej zależna od Rosatomu. Trzeci co do wielkości importer rosyjskiego paliwa jądrowego w UE porozumiał się z amerykańskim Westinghousem w sprawie alternatywnych dostaw dla swoich reaktorów. Oparte na radzieckiej technologii WWER jednostki w tym kraju rozpoczynają tym samym przyspieszony proces dywersyfikacji.
Wejście do użytku paliwa produkowanego przez szwedzką filię Westinghouse’a musi poprzedzić udzielenie licencji przez słowackiego regulatora. Od momentu jej uzyskania wprowadzenie paliwa do użytku powinno potrwać około roku. Obecny kontrakt paliwowy z Rosjanami wygasa w 2026 r. Strategia koncernu Slovenské Elektrárne – jak podkreślono – zakłada posiadanie „co najmniej dwóch” dostawców paliwa jądrowego w swoim portfolio. I wcale nie jest powiedziane, że tym drugim musi być Rosatom. Bratysława chce też bowiem rozwijać współpracę z Francuzami. Trzy miesiące temu Slovenské Elektrárne podpisały memorandum w tej sprawie z Framatome, spółką córką państwowego EDF. A podczas zeszłotygodniowej wizyty rządowej delegacji w Paryżu ramową umowę z państwowym koncernem jądrowym podpisała też słowacka spółka jądrowa JAVYS. To sygnał, że zarówno amerykański Westinghouse, jak i EDF pozostają w grze.
Słowacja, pozyskująca z atomu niemal 60 proc. swojej energii elektrycznej, jest kolejnym krajem europejskim, który – choć korzysta z reaktorów rosyjskiej produkcji – żegna się z zależnością od tamtejszego „wkładu”. Westinghouse już od 2014 r. realizuje dostawy paliwa jądrowego do Ukrainy, a w zeszłym roku zawarto kontrakt, który umożliwił przejście na dostawy z zachodu wszystkich tamtejszych reaktorów. Pod wpływem rosyjskiej inwazji i towarzyszącego jej kryzysu energetycznego umowy dotyczące zaopatrzenia w paliwo jądrowe podpisały też z Amerykanami Czechy, Finlandia i Bułgaria.
Zwrot obejmuje także współpracę technologiczną. Finowie wycofali się z planów budowy nowego bloku z Rosatomem, a Czesi wykluczyli rosyjskie koncerny z przetargu na rozbudowę elektrowni Dukovany. Westinghouse ma budować reaktory w Polsce i Ukrainie. Amerykanie i Francuzi są też głównymi pretendentami w grze o budowę nowych reaktorów m.in. w Bułgarii.
Derusyfikację wspiera UE, która skierowała, w ramach trzyletniego programu na rzecz przyspieszonego rozwoju produkcji paliwa dla reaktora VVER, 10 mln euro, a w zeszłym miesiącu jako wykonawcę projektu wskazała właśnie konsorcjum Westinghouse. Porozumienie na rzecz ograniczania zależności od Rosji w łańcuchu dostaw energetyki jądrowej zawarły również kraje G7, czyli USA, Kanada, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy i Japonia.
Współpracę z Rosatomem kontynuuje Budapeszt. Węgrzy zwiększyli w zeszłym roku znacząco zamówienia paliwa z tego kierunku. Według powiązanego z brytyjską armią think tanku RUSI, biorąc pod uwagę tylko okres od inwazji na Ukrainę, ich wartość sięgnęła niemal 150 mln dol. i była o ponad dwie trzecie wyższa niż rok wcześniej. Budapeszt najmocniej oponuje ponadto na forum unijnym przeciw propozycjom objęcia rosyjskiej branży jądrowej sankcjami.
W lipcu Rosatom poinformował o rozpoczęciu pierwszej fazy budowy dwóch nowych bloków węgierskiej elektrowni Paks II. To jedyny aktywny projekt realizowany przez Rosjan w UE. Pierwszy blok, według obecnych planów, powinien zostać oddany w 2032 r. Inwestycję aż w 80 proc. miał sfinansować kredyt udzielony Budapesztowi przez rosyjskie banki. Według Ośrodka Studiów Wschodnich środki z pożyczki na prace przygotowawcze płyną do Węgier już od 2019 r., a profity z nich czerpią powiązani z Fideszem oligarchowie. Coraz większą rolę w projekcie – jak wynika z informacji OSW– odgrywają jednak Francuzi, co może stanowić dla projektu swoiste ubezpieczenie na wypadek dalszego zaostrzenia relacji UE–Rosja. Elektrownia Paks złożyła też akces do programu paliwowej dywersyfikacji realizowanego przez konsorcjum Westinghouse.
Atomowa derusyfikacja może odebrać Rosatomowi przychody rzędu setek milionów euro rocznie. Według danych Eurostatu w zeszłym roku wartość unijnego importu związanego z sektorem atomowym z Rosji wyniosła 750 mln euro. Mniej więcej drugie tyle w Rosji zostawili Amerykanie.
Rosatom odgrywa potężną rolę na rynku globalnym. Z inwestycjami m.in. w Indiach, Turcji, Iranie i Egipcie pozostaje największym eksporterem technologii. Należy też do największych graczy na globalnym rynku uranu. Z danych Światowego Stowarzyszenia Jądrowego (WNA) wynika, że udział Rosatomu i jego spółek zależnych w globalnym wydobyciu to ok. 14 proc., ale udział we wzbogacaniu surowca to aż 46 proc., co sprawia, że uniezależnienie się od Moskwy w tej dziedzinie to wyzwanie nawet dla atomowych potentatów, takich jak USA czy Francja.
Udział Rosji w dostawach uranu do Stanów Zjednoczonych – według danych rządowej agencji EIA – wyniósł w ub. roku 11,8 proc. w porównaniu z 13,5 proc. rok wcześniej. W przypadku Unii odsetek ten wyniósł 16,9 proc., podczas gdy w 2021 r. było to 19,7 proc.
Samej Rosji utrata rynków zbytu paliwa na Zachodzie grozi jednak zwiększeniem zależności gospodarczej od Chin. Z danych RUSI wynika, że w zeszłym roku wartość zamówień z tego kierunku wzrosła ponad czterokrotnie, czyniąc z Państwa Środka odbiorcę niemal połowy rosyjskiego eksportu. ©℗