Hindusi od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę balansują między Unią a Rosją. Bruksela zamierza przyspieszyć trwające od 16 lat negocjacje w sprawie podpisania umowy o wolnym handlu.
Spotkanie unijnego komisarza ds. handlu Valdisa Dombrovskisa z indyjskim odpowiednikiem Piyushem Goyalem w miniony weekend było okazją do rozmów o przyspieszeniu negocjacji w sprawie umowy o wolnym handlu. Spotkanie na marginesie rozmów ministrów handlu państw G20 nie przyniosło wielkiego postępu. Ale Bruksela deklaruje gotowość do zintensyfikowania negocjacji, co wpisuje się w strategię dywersyfikacyjną prowadzoną od początku rosyjskiej inwazji w Ukrainie.
W ocenie Patryka Kugiela z Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych UE i Indie mają tak różne stanowiska w sprawie treści umowy, że rozmowy nie zostaną dokończone do początku przyszłego roku, jak było to pierwotnie planowane – przed wyborami w Indiach i przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Niekończące się negocjacje
Historia umowy UE z Indiami sięga 2007 r., kiedy to rozpoczęto negocjacje jednego dokumentu obejmującego handel, ochronę inwestycji i oznaczenia geograficzne. Po sześciu latach rozmowy zawieszono ze względu na wątpliwości Indii dotyczące wejścia europejskich alkoholi i samochodów na ich rynek oraz niechęci UE do szerszego otwarcia na indyjskich pracowników wykwalifikowanych. Przez dziewięć lat rozmowy były całkowicie zawieszone. Dopiero rosyjska napaść na Ukrainę zmieniła nastawienie Brukseli. O wznowieniu negocjacji zdecydowano w połowie ubiegłego roku, dzieląc jednak umowę na trzy odrębne.
Bruksela – dostrzegając wznowienie inicjatywy BRICS, która stanowi platformę do współpracy Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA – próbuje przyciągnąć władze w Delhi do współpracy z Europą. Dziś UE rozmawia z Indiami głównie o umowie handlowej, która ma usunąć bariery dla europejskich eksporterów, otworzyć rynek usług i zamówień publicznych i wspierać unijne cele klimatyczne. To ostatnie stanowi największą barierę w postępie negocjacji.
– UE we wszystkich umowach handlowych promuje ochronę środowiska i klimatu, poszanowanie praw człowieka, praw pracowniczych – tu Unia ma wyższe standardy. Indie uznają te wartości za środki protekcjonistyczne i oceniają to jako jeden z głównych problemów w negocjacjach z UE. Tradycyjnie Indie nie podpisywały żadnych takich dodatkowych zobowiązań prawnych i musiałyby tutaj pójść na poważne ustępstwo – uważa Kugiel.
Drugą kwestią jest polityka rządu Narendry Modiego, zgodnie z którą kraj ma się stać największym ośrodkiem produkcji przemysłowej, a sektor wytwórczy ma przynosić jedną czwartą indyjskiego PKB. W związku ze zwiększeniem mocy produkcyjnych Indii problematyczne mogą okazać się oczekiwania UE większego otwarcia się na import europejskich towarów.
Zrównoważony bilans
UE jest trzecim co do wielkości partnerem handlowym Indii – po USA i Chinach – a handel między obiema stronami uchodził mimo braku umowy za zrównoważony. Choć ujemne saldo po stronie UE występowało jeszcze przed pandemią, to dane za ostatni rok pokazują aż 20 mld euro nadwyżki po stronie Indii. W ocenie analityka PISM jest to jednak efekt otwarcia się gospodarek po pandemii oraz zastąpienia Rosji przez Indie, jeśli chodzi o unijny import produktów ropopochodnych.
Państwa UE eksportują do Indii głównie maszyny i urządzenia, wyposażenie i części dla branży transportowej oraz produkty przemysłu chemicznego. Dziś UE zależy przede wszystkim na eksporcie do Indii samochodów oraz części, a także leków, produktów rolno-spożywczych czy alkoholu. Indie z kolei oczekują większego otwarcia UE dla pracowników wykwalifikowanych i sceptycznie patrzą na wszelkie wymogi fitosanitarne, które mogą ograniczyć ich eksport produktów rolno-spożywczych.
W ocenie Parlamentu Europejskiego podpisanie umowy o wolnym handlu spowodowałoby wzrost eksportu z UE do Indii o 52–56 proc., a importu o 33–35 proc. Kugiel zwraca jednak uwagę na różne skutki krótko- i długoterminowe. – Krótkoterminowo na pewno na umowie bardziej skorzystają Indie ze względu na obniżenie taryf, natomiast długoterminowo taka umowa przyniosłaby znacznie więcej korzyści UE, bo otwierałaby europejskim firmom dostęp do rynku prawie 1,5 mld ludzi. Indie to rynek tak chłonny jak Chiny 20–30 lat temu, dlatego w dłużej perspektywie taka umowa byłaby atrakcyjna dla obu stron – ocenia analityk PISM.
Jak dotąd odbyło się oficjalnie pięć rund rozmów. Kompromis udało się osiągnąć jedynie w sferze współpracy i roli małych i średnich przedsiębiorstw. Wciąż pozostało ponad 20 rozdziałów umowy, w tym najtrudniejsze – dotyczące wzajemnego dostępu do rynków. Negocjacje będą kontynuowane na jesieni. ©℗