Kolejny sezon ogłaszania wyników finansowych przez spółki giełdowe odsłania istniejący od lat istotny problem. Chodzi o zwlekanie z publikacją raportów. Choć kończy się sierpień, to dopiero z grubsza jedna czwarta firm z GPW poinformowała o swoich przychodach, zyskach i kapitałach w II kw. O tym, że to bardzo ważne dane, jedne z kluczowych dla inwestorów, przekonywać nie trzeba.

Nie jestem pewny, czy spółki nie łamią przy tym przepisów prawa. I nie chodzi o regulacje dotyczące terminów publikacji, bo te są jasne. Dają one firmom dwa miesiące od zakończenia okresu na publikację raportu kwartalnego, trzy miesiące na raport półroczny i cztery miesiące na informację o wynikach w całym roku. Przy czym spółki nie muszą publikować raportów za II i IV kw. roku obrotowego, bo są dokumenty półroczne i roczne. Prowadzi to do tego, że zgodnie z przepisami o tym, co wydarzyło się w firmach pod koniec roku, inwestorzy mogą dowiedzieć się już po zakończeniu I kw. kolejnego roku. Dane z połowy roku docierają do inwestorów pod koniec III kw.

Podejrzenia odnośnie do łamania prawa budzi jednak to, że dane o wynikach przedsiębiorstw niefinansowych podaje co kwartał także Główny Urząd Statystyczny. W zeszłym tygodniu poinformował on o dokonaniach krajowych firm w II kw. Dane pochodzą od spółek, więc część giełdowych firm przekazała już informacje do GUS, ale nie opublikowała raportu. Obecnie ogłaszane są raporty półroczne, które podlegają przeglądowi przez audytorów. Liczby przekazane do GUS można zatem uznać za dane wstępne, co jednak nie powinno zwalniać firm z podania ich do publicznej wiadomości. Informacja o wynikach ma charakter cenotwórczy, więc należy ją opublikować niezwłocznie. Menedżerowie firm już znają liczby opisujące ich działalność w II kw. i I półroczu, ale nie podzielili się nimi z inwestorami.

Wzorem publikacji raportów są Stany Zjednoczone. Bez względu na to, czy chodzi o zakończenie zwykłego kwartału, półrocza czy całego roku, terminarz publikacji z grubsza zawsze wygląda tak samo. Dwa tygodnie po zakończeniu kwartału z podawaniem wyników startują banki. Nim mija miesiąc od zakończenia danego okresu, poznajemy zyski największych technologicznych korporacji, a po kolejnych dwóch tygodniach sezon publikacji jest już z grubsza zakończony. A chodzi przecież o kilkaset korporacji, biorąc pod uwagę spółki z indeksu S&P 500, których skala działalności jest bez porównania większa od firm polskich. Oczywiście, inne są standardy rachunkowości w USA (GAAP) i Europie (MSSF). Jednak czy ta różnica wyjaśnia tak duże rozbieżności w terminach publikacji danych?

Spójrzmy na przedsiębiorstwa notowane na GPW. Jedną z pierwszych spółek ogłaszających dane finansowe jest w każdym kwartale Orange Polska. Niemała firma, wchodząca w skład WIG20, z raportem za I półrocze 2023 r. wyrobiła się do końca lipca. W branży finansowej równie szybki jest Bank Millennium. Co łączy te spółki? Mają notowanych na innych europejskich rynkach zagranicznych właścicieli, raportujących w tym samym europejskim standardzie. A więc można relatywnie szybko zebrać wszystkie liczby, przetworzyć je i pokazać audytorowi.

Spośród spółek krajowych dość szybko informacje finansowe podaje Orlen, choć jest największą krajową firmą. Po przejęciu Lotosu i PGNiG działa na kilku kontynentach, a jego rachunkowość jest dość skomplikowana, biorąc pod uwagę zarówno branże, w których funkcjonuje, jak i instrumenty finansowe wykorzystywane do zabezpieczenia się przed niekorzystnymi zmianami kursów walut czy surowców. Mimo wszystko Orlen zdołał opublikować raport w zeszłym tygodniu. Zwlekają z tym z reguły mniejsze spółki, o ograniczonej skali działalności. Na przykład LPP, największy sprzedawca odzieży w naszym regionie Europy, z rokiem obrotowym przesuniętym o miesiąc, co sprawia, że mógłby zwlekać z podaniem danych do końca października, opublikuje raport wcześniej niż ponad 100 mniejszych firm, kończących kwartał w czerwcu.

Dlaczego tak jest? Bo pozwalają na to przepisy. A gdyby poprosić spółki o merytoryczne wytłumaczenie, to najczęściej mówią o mniejszych zasobach od tych, jakimi dysponuje na przykład PKN Orlen. Wydaje się jednak, że status spółki giełdowej powinien oznaczać też pewną sprawność działania.

Nie jestem zwolennikiem zaostrzania regulacji zwiększających obciążenia informacyjne spółek, bo te i tak w ostatnich latach znacząco wzrosły pod wpływem implementacji przepisów UE. Jednak, obserwując nasz rynek od lat, trudno zauważyć jakikolwiek postęp w terminach publikacji wyników. Firmy dobrowolnie nie będą podawały ich wcześniej. A ponieważ chodzi tutaj o kluczowe dla inwestorów dane, to w tym przypadku należałoby jednak dokręcić śrubę, wymagając od firm podania wyników finansowych najpóźniej dwa miesiące po zakończeniu każdego kwartału. ©℗