Ubiegły rok okazał się rekordowy dla branży. Wrócili klienci. Pomogła też inflacja
Przychody sektora wyniosły 61,5 mld zł. Oznacza to wzrost o ponad 42 proc. wobec poprzedniego roku, ale i o ponad 20 proc. w porównaniu z dotychczas najlepszym dla branży 2019 r. – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Nie prezentuje on danych na temat wielkości zysków branży.
Odbudowa po pandemii
Klienci wrócili do jedzenia poza domem. Właściciele placówek gastronomicznych przyznają, że nastąpiło odbicie po COVID-19. Szacują wzrost liczby transakcji na ok. 8–10 proc. W pewnym stopniu przyczynili się do niego również uchodźcy z Ukrainy. Napędzali oni zwłaszcza segment zamówień na wynos. Ale znaczenie miał również powrót pracowników do biur. Dzięki temu zaczęły odżywać firmy cateringowe i biurowe bary oraz kawiarnie.
Restauratorzy zaznaczają, że trudno mówić o prawdziwym sukcesie, bo o wzroście przychodów zadecydowały też inne czynniki. W największym stopniu wpłynęła inflacja, która w 2022 r. wyniosła średnio 14,4 proc.
Działa magia
Liczba lokali gastronomicznych zwiększyła się w ub.r. o ponad 12 proc. do ponad 78 tys. To najwyższy poziom od 2009 r. Liczba restauracji zwiększyła się o 17 proc. do ponad 22,1 tys. Drugim motorem napędowym rynku okazały się punkty gastronomiczne. Na koniec 2022 r. działało ich już 31 tys., o 12 proc. więcej niż w 2021 r.
Według ekspertów na coraz większą skalę mamy też do czynienia z wchodzeniem do Polski zagranicznych inwestorów. Liczą oni na niewykorzystany potencjał w sektorze HoReCa i rosnącą liczbę zagranicznych turystów.
Nowe lokale bardzo często zakładają osoby, które miały styczność z sektorem, ale jako pracownicy. – Magia pieniądza działa. W Polsce wciąż panuje przekonanie, że to sektor, w którym można łatwo i szybko zarobić – mówi Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. Według niego to mylne przekonanie. Ocenia, że działalność często otwierają ludzie, którzy nie mają odpowiedniej wiedzy: tworzą biznes bez dobrego planu i strategii marketingowej, by po roku go zwinąć. Zdaniem rozmówcy DGP czas na testowanie konceptu, a co za tym idzie, wypracowanie zysków, powinien wynosić trzy lata.
Nie potrafią liczyć
To też jeden z powodów, dla których mimo poprawy koniunktury w branży jej zadłużenie rośnie. Zaległości restauracji, kawiarni, barów, firm cateringowych oraz producentów i sprzedawców napojów, piwa i lodów sięgają 313,4 mln zł. Przed rokiem było to ponad 288 mln zł. Wyższe niż obecnie zadłużenie było tylko w pierwszym roku pandemii. Wtedy przekraczało 363 mln zł.
– Przedsiębiorcy nie potrafią liczyć kosztów. Wielu wpada w pułapkę czynszów. Ten powinien wynosić ok. 10 proc. przychodów. Tymczasem w wielu przypadkach sięga 30 proc. A ten rok jest dodatkowo czasem waloryzacji stawek o wskaźnik inflacji GUS, który jest zapisany w zdecydowanej większości umów – zaznacza Jacek Czauderna. Branża chciałaby zmiany standardu i wprowadzenia waloryzacji o stawkę WIBOR.
Eksperci zwracają uwagę na duży udział szarej strefy w branży. – Miałem pracownika, który, jak się okazało, wyprowadzał z mojej restauracji nawet 700 zł dziennie. A była to osoba, która pracowała u mnie od kilku lat. Okazało się, że nie ewidencjonowała każdej transakcji na kasie – mówi jeden z restauratorów. Dodaje, że coraz większym problemem jest używanie przez kelnerów własnych kas fiskalnych. W takiej sytuacji transakcje nie są zaliczane na poczet właściciela lokalu.
Skutecznie walczą
Branża spodziewa się dalszego wzrostu przychodów. Przemawia za tym m.in. wzrost liczby turystów. Jak wynika z danych GUS, od stycznia do maja ich liczba wyniosła 12,8 mln. To o 12 proc. więcej niż przed rokiem. W przypadku obcokrajowców wzrost sięgał 40 proc.
– Najistotniejszy jest wzrost po stronie zagranicznych gości, którzy mają w zwyczaju żywić się poza miejscem zakwaterowania. Przybywa nie tylko turystów z Niemiec, lecz także Wielkiej Brytanii czy Skandynawii – mówi właściciel restauracji w Trójmieście.
Sieć Sfinks Polska podsumowała, że od stycznia do czerwca miała 15,5-proc. wzrost przychodów. Wyniosły 89,8 mln zł. – Nasze restauracje zwiększyły obroty w stosunku do danych za poprzedni rok, mimo że w czerwcu w sieci pracowało na nie dziewięć lokali mniej niż rok temu. Jesteśmy zadowoleni z wyników lokali, które pokazują, że mimo niełatwej sytuacji na rynku, mającej wpływ na decyzje konsumenckie, restauracje skutecznie walczą o gości – komentuje Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska, dodając, że sieć planuje też nowe otwarcia – w sumie ok. 10 nowych punktów. ©℗