Wywiad z IZABELL COOPER z Agencji Zarządzania Współpracą Operacyjną na Zewnętrznych Granicach UE o wyzwaniach kryzysu migracyjnego
Jakie operacje prowadzicie obecnie?
To np. Tryton we Włoszech, gdzie Frontex wysłał 18 statków oraz ponad stu pograniczników. Z kolei w Grecji wkrótce będzie 15 statków i ok. 400 funkcjonariuszy straży granicznej. Również samoloty, śmigłowce, samochody patrolujące i kamery termowizyjne. W Grecji z powodu olbrzymiej liczby napływających ludzi są potrzebni przede wszystkim specjaliści od identyfikacji i rejestracji, m.in. tzw. screenerzy, których zadaniem jest ustalenie prawdziwego kraju pochodzenia danego imigranta. Duża część ludzi, którzy przyjeżdżają do Grecji, twierdzi, że pochodzi z Syrii. Rolą tych funkcjonariuszy jest upewnienie się, że tak jest. Oni prowadzą rozmowy, które mają to potwierdzić. Do obydwu krajów wysyłamy też tzw. debrieferów – ich rolą jest zebranie informacji o siatkach przemytniczych działających w Afryce, na Bliskim Wschodzie i w Turcji. Te informacje przekazujemy policji krajów, które wspieramy, a na ich podstawie mogą oni prowadzić dochodzenia i aresztować przestępców.
Skoro taka machina za tym stoi, to jak to jest możliwe, że i tak wśród tych rzesz uchodźców płynących do Europy przedostają się terroryści, którzy np. byli odpowiedzialni za ataki w Paryżu?
To jest olbrzymie wyzwanie. Potrzebujemy więcej oficerów – szczególnie ekspertów od sfałszowanych dokumentów, identyfikacji i rejestracji. Doszliśmy do granicy. Kraje członkowskie nie mają już pograniczników, których mogą oddelegować do innych krajów. We wrześniu zgłosiliśmy zapotrzebowanie na 770 pograniczników i do tej pory udało nam się zebrać nieco ponad połowę tej liczby. Nie jesteśmy w stanie pomagać bez tych funkcjonariuszy. To jest kluczowe, by poprawić kontrolę imigracji w Europie. Ale warto pamiętać, że kontrola graniczna nie rozwiąże tego problemu. Bardzo ważne jest także zwalczanie międzynarodowych gangów przemytników. Bo tak długo, jak sytuacja w takich krajach jak Irak, Afganistan czy Syria się nie poprawi, ludzie będą stamtąd uciekać.
Po co właściwie Unii Frontex – twór, który nie ma własnych pograniczników, tylko zajmuje się koordynacją?
Po zniesieniu kontroli granicznych w ramach umowy w Schengen pojawiła się potrzeba wzmocnienia ochrony zewnętrznych granic UE takich jak wschodnia granica Polski, Bułgarii czy np. włoska wyspa Lampeduza. Na przykład Francja, Niemcy czy Czechy muszą polegać na kontroli granic, którą utrzymują państwa z granicą zewnętrzną. Oczywiście istotne są również międzynarodowe lotniska (jest ich w Europie ok. 300), gdzie także granice kontroluje straż graniczna. Dlatego powstała potrzeba stworzenia instytucji koordynującej ewentualną pomoc, gdy któryś z krajów znajdzie się pod szczególną presją migracyjną.
Dziesięć lat temu głównym punktem wjazdu imigrantów do UE były Wyspy Kanaryjskie. Hiszpania podpisała porozumienia bilateralne z różnymi krajami, zainstalowała system radarowy kontrolujący granicę morską, wzmocniła ochronę granicy i przemytnicy ludzi (bo trzeba pamiętać, że za przerzut ludzi odpowiadają międzynarodowe organizacje przestępcze) zmienili swoje szlaki.
W którą stronę popłynął ten strumień migrantów?
Przesunął się na środkową część Morza Śródziemnego. Ale Włosi zareagowali i przemytnicy przenieśli się bardziej na wschód, tym razem do Grecji. Później, w 2011 r., po wybuchu arabskiej wiosny znów szeroki strumień imigrantów zaczął płynąć do Włoch. Wtedy myśleliśmy, że liczba imigrantów jest absolutnie rekordowa, a było ich zaledwie 75 tys. osób w ciągu roku. Potem napływ ludności drastycznie spadł, ponieważ sytuacja polityczna nieco się uspokoiła.
Ale w ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z bezprecedensowym, jeśli chodzi o skalę, napływem imigrantów. Tak dużej liczby przemieszczających się osób nie widzieliśmy od II wojny światowej. Do Włoch przyjechało ponad 150 tys. imigrantów, do Grecji ok. 800 tys. Oczywiście są jeszcze inne granice, które są pod znacznie mniejszą presją.
Ale Frontex nie odpowiada na tę presję. Wciąż nie rozumiem, po co Unii taka agenda?
Główną jego rolą jest dopilnowanie tego, by nikt nie wjechał na teren UE niezauważony. Każdy, kto wjedzie, powinien być wykryty, zarejestrowany i zidentyfikowany. Trzeba wiedzieć, kto wjeżdża do UE, ale też trzeba ratować tych, którzy giną na morzu. Tysiące ludzi umarły, próbując pokonać Morze Śródziemne. Z tak dużą liczbą imigrantów przypływających na niewielkich łodziach żaden kraj nie poradzi sobie sam. Ponieważ mamy jedną wspólną granicę, w interesie wszystkich krajów Wspólnoty, nie tylko tych, które są narażone na napływ imigrantów, jest zapewnienie wsparcia taktycznego. Dziś Włochom i Grecji pomagają praktycznie wszystkie kraje UE. Robią to, użyczając statków, helikopterów i samolotów, których brakuje tym rządom, by strzec granicy. Kraje członkowskie udostępniają również pomoc ekspertów od pobierania odcisków palców, ekspertów od rejestracji, dodatkowych strażników, którzy patrolują granice powietrzne, specjalistów od wykrywania fałszywych dokumentów itd. Frontex nie jest tu po to, by zastąpić narodowe straże graniczne. Kodeks graniczny Schengen jasno mówi, że granica to odpowiedzialność krajów, które mają granicę zewnętrzną. Frontex został stworzony z myślą o pomocy krajom, które w tym momencie nie radzą sobie ze strzeżeniem granic, ma koordynować te działania i szkolić.