506 miejsc pracy zniknęło w Polsce z powodu falsyfikatów markowych gier i zabawek. UE traci co roku 1,4 mld euro przez przemyt takich towarów
ikona lupy />
Procent unijnego rynku zabawkarskiego pożartego przez przemyt / Dziennik Gazeta Prawna
21,5 tys. zabawek, często łudząco podobnych do tych znanych marek, które są hitami tegorocznych zakupów świątecznych. Łączna wartość transportu – 600 tys. zł. Taką niespodziankę w kontenerze z Chin odkryli na początku grudnia celnicy z gdańskiego portu. Wszystkie klocki, gry planszowe, puzzle i zabawki spakowane były w 160 kartonów, a na niektórych umieszczono nawet podrobione znaki towarowe. Kontrabanda miała w najgorętszym momencie zakupowym, czyli tuż przed Bożym Narodzeniem, trafić do sklepów w krajach Unii.
W październiku celnicy z Chełma udaremnili przemyt blisko 2 tys. pluszaków wyprodukowanych na Ukrainie. Były niewykończone, nie spełniały standardów bezpieczeństwa. Wszystkie cofnięto na granicy. Pod koniec września w Szczecinie natrafiono na blisko dwa tysiące figurek i zegarków z wizerunkami popularnych Minionków. Wszystkie wyprodukowano bez licencji, a do tego nie było wiadomo, z jakiego źródła pochodziły.
Te próby przemytu artykułów dla dzieci nie są pojedynczymi, nadzwyczajnymi przypadkami. Wręcz przeciwnie. Do Polski i do całej UE trafiają zabawki, gry, maskotki, klocki i puzzle produkowane nie tylko ze złamaniem praw autorskich, ale często bez atestów. Jak wylicza w swojej najnowszej analizie unijny Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (OHIM), płyną tak szeroką strugą, że zmniejszyło to legalną sprzedaż zabawek i gier w Unii już o 12,3 proc. Z tego też powodu jest o 6,1 tys. miejsc pracy w przemyśle zabawkarskim mniej. A spośród 1,4 mld euro strat rocznie (OHIM wylicza je jako średnią dla lat 2008–2014) 370 mln euro to straty rządów państw wynikające z braku wpływów z VAT, podatków, ubezpieczeń społecznych i innych opłat za pracę.
Nas przemyt nie kosztuje bardzo dużo – jesteśmy raczej krajem tranzytowym niż docelowym. Ale traci branża zabawkarska: jest o 506 miejsc pracy mniej. – To poważny problem – przyznaje Monika Chmielińska, dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych. – Klocki plastikowe i drewniane, zabawki edukacyjne, puzzle – to z ich produkcji jesteśmy znani i ich producenci cierpią najbardziej. Mniejsze firmy często nie wytrzymują nieuczciwej konkurencji – dodaje Chmielińska.
Jak duża jest skala sprzedaży w Polsce podrobionych zabawek, trudno oszacować. Cały rynek jest wart 2,5 mld zł rocznie. W 2014 r. urósł aż o 8 proc. Ale jako że dokładnie badana jest tylko sprzedaż w sieciach handlowych, trudno oszacować skalę podróbek ogółem. – Najmocniej widać problem w Wólce Kosowskiej, gdzie w halach targowych prowadzonych przez cudzoziemców stale prowadzone są kontrole i wykrywane spore ilości podrobionych produktów. Takie działania ewidentnie psują rynek – opowiada Chmielińska.