Klientom indywidualnym na razie pomagały wakacje kredytowe. Ich sytuację powinien poprawić realny wzrost dochodów.

Pogorszenie koniunktury w gospodarce zwykle skutkuje większymi trudnościami firm i konsumentów w spłacie zobowiązań i spadkiem jakości portfela kredytowego. Obecnie tak się jednak nie dzieje. Udział złych kredytów waha się nieznacznie.

W maju – to najnowsze dane Komisji Nadzoru Finansowego – wynosił 5,6 proc. W przypadku gospodarstw domowych było to 5,3 proc. W odniesieniu do kredytów dla dużych przedsiębiorstw – 3,4 proc., a dla sektora małych i średnich firm – 9,3 proc.

Bankowcy widzą ryzyko pogorszenia w segmencie firmowym. Za to w portfelu detalicznym może nastąpić poprawa. – W I i II kw. br. dzięki konserwatywnej polityce kredytowej mieliśmy rekordowo niskie odpisy na portfel przedsiębiorstw. Z uwagi na spowolnienie trwające nie tylko w Polsce, ale również u naszych najważniejszych partnerów handlowych, odpisy mogą wzrosnąć – tłumaczył w środę dziennikarzom Marek Lusztyn, wiceprezes mBanku. Zwracał uwagę, że perspektywy portfela detalicznego są lepsze.

W ich przypadku znaczenie ma wysokość stóp procentowych. Te, jak powszechnie spodziewają się ekonomiści, w ciągu kilku tygodni powinny zacząć spadać, co wpłynie korzystnie na zdolność do obsługi zadłużenia. Pomóc powinien również realny wzrost dochodów, który będziemy zawdzięczać szybko spadającej inflacji.

W drugiej połowie 2022 r. i w tym roku przed utratą jakości kredytów hipotecznych zabezpieczają rządowe wakacje kredytowe. Politycy zastanawiają się nad wydłużeniem ich funkcjonowania. Innym narzędziem jest prowadzony przez państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Może on czasowo przejąć obsługę kredytów osób wpadających w problemy finansowe.

Jak wynika z danych przekazanych DGP przez BGK, w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku FWK zawarł 4450 umów wsparcia o wartości 296,5 mln zł. Rok wcześniej umów było 4869. Miały wartość 304,9 mln zł. W tym roku szczyt zainteresowania funduszem przypadł na marzec. Od tego czasu wartości i liczby nowych umów systematycznie się zmniejszają. W lipcu było ich 314 o wartości 21 mln zł. Najmniej od marca ub.r.

W portfelu firmowym sposobem na ograniczenie ryzyka jest z punktu widzenia banków sięgnięcie po gwarancje. Najpopularniejsze są de minimis udzielane przez BGK. – W segmencie jednoosobowych działalności gospodarczych prawie każdy kredyt sprzedajemy z gwarancją BGK – mówił we wtorek Radomir Gibała, wiceprezes Alior Banku.

W pierwszych pięciu miesiącach odpisy na ryzyko kredytowe w skali sektora wyniosły niespełna 2,9 mld zł wobec 2,7 mld zł rok wcześniej. Zysk sektora zwiększył się w tym czasie z 12,9 mld zł do 17 mld zł. Czerwiec przyniesie jednak zapewne pogorszenie. Powód: wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który przesądził, że przy unieważnieniu hipoteki walutowej banki nie mają prawa, by żądać tzw. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału.

Dla mBanku – jednego z najmocniej obciążonych portfelem frankowym – oznaczało to konieczność zawiązania rezerwy rzędu 1,5 mld zł. W efekcie bank znalazł się minimalnie na minusie. Wcześniej o rezerwie na ryzyko prawne kredytów walutowych w kwocie niemal 730 mln zł informował Santander Bank Polska (miał 1,1 mld zł zysku). 757 mln zł wyniosła taka rezerwa w Banku Millennium, który w II kw. zarobił 106 mln zł.

Nawet uwzględniając rezerwy na portfel frankowy, banki notują najlepsze wyniki od lat. Zawdzięczają je wysokim stopom procentowym. – W każdej kategorii, na jaką mamy wpływ, wyniki są rekordowe. Działalność bieżąca jest bardzo silna – mówił w środę Cezary Stypułkowski, prezes mBanku („poza kontrolą” są stare kredyty walutowe). Alior Bank, który rozpoczął działalność, gdy boom na kredyty walutowe już wygasał i nie ma z nimi problemu, w II kw. zarobił najwyższą w swojej historii kwotę 506 mln zł. – Rekordowe wyniki będziemy wykorzystywać do budowy bazy kapitałowej – deklarował prezes Grzegorz Olszewski. ©℗