Jeżeli spółki nie będą w stanie finansować swojej działalności, również im grożą bankructwa, a nam spowolnienie gospodarcze i wzrost bezrobocia.
Zarówno rynki akcji, jak i rynki międzybankowe przeżyły interesujący tydzień po tym, jak skoordynowana akcja krajów strefy euro oraz rządu Stanów Zjednoczonych próbowała podnieść kapitalizację banków oraz zagwarantować pożyczki między bankami. W tym samym czasie spadły ceny ubezpieczeń od upadłości, gdyż rządy zapewniały, że nie pozwolą upaść instytucjom finansowym.
Europejczycy ogłosili pakiet wart 1 900 mld euro w formie gwarancji i zastrzyku kapitału. Stany Zjednoczone ogłosiły plan dokapitalizowania banków w wysokości 250 mld dol., przy czym przyznały, że plan ten nie do końca respektuje zasady wolnego rynku.
Wydawało się, że kroki te przywróciły zaufanie inwestorów, ale - niestety - przyszły one chyba za późno. Podczas gdy zaufanie inwestorów do rynku pieniężnego - choć ograniczone - wzrosło, to z kolei obawy rynku o wpływ kryzysu finansowego na gospodarkę zaczęły odgrywać coraz większą rolę. Oczekiwania wzrostu gospodarczego w Europie są obniżane, a jeżeli chodzi o największą europejską gospodarkę - Niemcy - mówi się już o zerowym wzroście.
Wpływ na gospodarkę będzie zależny przede wszystkim od kosztu finansowania ponoszonego przez przedsiębiorstwa. Podczas gdy sektor finansowy otrzymał wsparcie, sektor niefinansowy nadal płaci wysoką cenę za wzrost awersji do ryzyka, który może spowodować wyraźne zagrożenie dla wzrostu gospodarczego. Jeżeli spółki nie będą w stanie finansować swojej działalności, również im grożą bankructwa, a nam spowolnienie gospodarcze i wzrost bezrobocia.
Wzrost gospodarczy będzie również zależał od powrotu zaufania konsumentów. Jeżeli będzie ono spadać, zapotrzebowanie na dobra i usługi również się obniży, a już wiemy, czym to może grozić.
Zaraza - póki co - nie wyszła poza Stany Zjednoczone i bardziej rozwinięte kraje Unii Europejskiej, ale przerzuty mogą nastąpić również do zdrowszej części organizmu. Spowolniony światowy wzrost gospodarczy może ograniczyć handel międzynarodowy, a w rezultacie gospodarki krajów rozwijających się. Inwestycje zagraniczne mogą ulec zahamowaniu, co z kolei niekorzystnie odbije się na spółkach i krajach, które zależą od tych przepływów