Sprzedawcom marzy się ustawowy nakaz wymiany ogumienia. Od 2012 r. nie mogą wyjść na prostą
Rynek opon w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Wszystko wskazuje na to, że rok 2015 będzie czwartym z kolei, w którym branża sprzeda mniej ogumienia. Po trzech kwartałach br. segment opon do samochodów osobowych (odpowiadający za ponad 90 proc. całego rynku) skurczył się o 2,8 proc. To i tak nie najgorzej, biorąc pod uwagę, że w 2012 i 2013 r. malał o ok. 10 proc. Sprzedawcy zakładali, że w tym roku uda się wyjść na plus. Na przeszkodzie po raz kolejny staje jednak pogoda, a osiągnięcie rocznej sprzedaży na poziomie 10 mln sztuk jest coraz mniej realne.
Jak zauważa Piotr Sarnecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego, są dwa główne szczyty sprzedaży – na przełomie zimy i wiosny oraz jesieni i zimy. – Dlatego kluczowy dla wyniku całego roku będzie ostatni kwartał – podkreśla. Tymczasem w ubiegłym roku, właśnie z powodu braku mroźnej i śnieżnej zimy, sprzedało się o 13 proc. mniej opon zimowych niż rok wcześniej (w tym samym czasie segment letnich opon wzrósł o 11 proc.).
– Jak co roku przed Wszystkich Świętych mieliśmy w naszym serwisie wysyp zapisów na wymianę opon. Końcówka października i początek listopada były jednak bardzo ciepłe i większość osób odwołała swoje wizyty – opowiada Rafał Żuławiński, pracownik warszawskiego salonu Nissana. Nasz rozmówca przyznaje, że w obecnej sytuacji pełny magazyn trudno będzie opróżnić. – Część klientów może wcale nie wrócić. Proszę sobie przypomnieć ostatnią zimę, gdy tylko przez kilka dni mieliśmy minusowe temperatury, a drogi w miastach non stop były czarne. Wielu miejskich kierowców zakłada, że scenariusz może się powtórzyć, i kalkuluje, czy wymiana w ogóle będzie opłacalna – wyjaśnia Żuławiński.
Sytuację mógłby zmienić ustawowy nakaz zmiany opon na zimowe. Taki przepis funkcjonuje niemal we wszystkich krajach europejskich, w których regularnie podczas zimy temperatura schodzi poniżej zera stopni (m.in. w Czechach, na Słowacji, w Niemczech, na Litwie i Łotwie). Polska z kolei znajduje się w grupie z krajami Beneluksu, Wielką Brytanią, Portugalią, Grecją i Bułgarią. Nasi kierowcy nawet przy obfitych opadach, na własne ryzyko, mogą jeździć na oponach letnich. Wymóg dotyczy jedynie grubości bieżnika, który musi mieć minimum 1,6 mm.
– Nie wiem, czy obowiązek ustawowy jest konieczny, ale osobiście jestem zdecydowanym zwolennikiem wymiany opon przed okresem zimowym. To nieprawda, że generujemy w ten sposób większe koszty. Jaka różnica, czy przejeździmy na jednym komplecie 120 tys. km, czy na dwóch po 60 tys.? Te drugie zostaną nam na kolejny sezon, a pierwsze będziemy musieli wyrzucić. Jedyny koszt to wymiana, czyli jednorazowo ok. 100–150 zł. W skali całorocznego użytkowania to naprawdę niewiele – przekonuje Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Kondycję branży poprawiłaby też zmiana trendów zakupowych wśród polskich klientów. Niestety ci ciągle przy wyborze opon kierują się głównie ceną, a nie ich osiągami. – Aż 46 proc. klientów kupuje opony z najniższej półki. Na segment środkowy stawia 29 proc. osób, a produkty klasy premium wybiera 25 proc. Na innych rynkach europejskich te proporcje są odwrotne. Nawet 60 proc. sprzedawanych opon pochodzi z najwyższej półki – wyjaśnia Piotr Sarnecki.