Program „500 +” przyczyni się do zwiększenia deficytu budżetowego? Nie wyklucza tego przyszły minister finansów Paweł Szałamacha, który jako jedno z pierwszych swoich działań zapowiedział realizację programu prorodzinnego, obiecywanego w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości.

Dodatek ma obejmować drugie i kolejne dziecko, a w przypadku spełnienia kryterium dochodowego także pierwsze. Rocznie ma on kosztować budżet około 15,5 mld złotych. W przyszłości ma być finansowany z dodatkowych źródeł, m.in. z podatków sektorowych od banków i supermarketów, czy ze zwiększonej ściągalności podatku VAT. Minister nie wyklucza też zwiększenia deficytu budżetowego, nawet o półtora miliarda złotych.

Witold Michałek z Business Centre Club uważa, że realizacja tej obietnicy przedwyborczej może się nie udać, m.in. ze względu na zbyt krótki czas przygotowań do lepszej ściągalności podatku VAT. Ekspert podkreśla, że zwiększanie deficytu nie jest dobrym pomysłem. Według niego może to pogorszyć nasze relacje z Unią Europejską. Idealna byłaby sytuacja, w której Polska byłaby zupełnie wolna od deficytu. Jak mówi, po to, by w tym dobrym okresie, który nasz kraj przeżywa od kilku lat, zbierać pieniądze na gorsze czasy. "Światowa gospodarka kapitalistyczna jest cykliczna. Niewątpliwie trzeba założyć, że przyjdą te gorsze czasy. Warto wtedy mieć taką poduszkę finansową" - mówi Witold Michałek.

Ekspert uważa, że realizacja programu prorodzinnego wyeliminuje realizację innych zobowiązań przedwyborczych. Przypuszcza, że nowy rząd odłoży niektóre z nich w czasie.
Program "500 +" ma wejść w życie wiosną przyszłego roku.