Amerykańską walutę wzmocniły dobre dane z rynku pracy. W stosunku do złotego jest najmocniejsza od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej
W piątek już tylko niecałych trzech groszy zabrakło, by dolar na krajowym rynku walutowym kosztował 4 zł. Amerykańska waluta jest najdroższa od maja 2004 r. Drożeje nie tylko wobec złotego, ale też np. w stosunku do euro, które kosztowało pod koniec minionego tygodnia niewiele ponad 1,7 dol., najmniej od kwietnia. Tylko w piątek dolar zyskał wobec złotego ponad 1,5 proc., a w stosunku do euro przeszło 1,2 proc. Powód? Lepsze od oczekiwań dane z amerykańskiego rynku pracy, które zdaniem ekonomistów zwiększają szanse na szybką podwyżkę stóp procentowych w USA.
Jak podało amerykańskie Bureau of Labor Statistics, w październiku zatrudnienie poza rolnictwem w Stanach Zjednoczonych zwiększyło się o 271 tys. osób. To wynik niemal dwa razy lepszy niż zanotowany w poprzednim miesiącu i o prawie 90 tys. lepszy od oczekiwań ekonomistów. Stopa bezrobocia zmniejszyła się do 5 proc. – to najlepszy wynik od kwietnia 2008 r. Przyśpieszył również wzrost płac. – W kontekście wcześniejszych komentarzy członków Rezerwy Federalnej istotnie zwiększa to szansę, że do zacieśnienia polityki pieniężnej dojdzie już w grudniu tego roku – komentuje Michał Dybuła, ekonomista Banku BGŻ BNP Paribas.
Podstawowa stopa procentowa w USA od grudnia 2008 r. jest na poziomie bliskim zera. Została obniżona po wybuchu kryzysu finansowego. Później Rezerwa Federalna, czyli amerykański bank centralny, przeprowadziła jeszcze trzy tury ilościowego luzowania polityki pieniężnej. W związku z poprawą koniunktury Amerykanie od dłuższego czasu zapowiadają podwyżki stóp, co oznaczałoby normalizację polityki pieniężnej. Ale konsekwencją jest umocnienie kursu amerykańskiej waluty.
Siła dolara może mieć wpływ na decyzje banków centralnych w innych krajach, np. w strefie euro i w Polsce. – Zmniejsza się presja na Europejski Bank Centralny, żeby rozszerzał trwający program dodruku pieniądza. EBC prowadzi go m.in. po to, by osłabić euro, a jak widać, część pracy wykonuje Rezerwa Federalna – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Jednak jego zdaniem sprawa nie jest jednoznaczna. – Europejska gospodarka w dużo większym stopniu niż amerykańska zależy od tego, co dzieje się na świecie. Bardziej zagraża jej spowolnienie na rynkach wschodzących, przede wszystkim w Chinach – wskazuje analityk.
Czy działania amerykańskiego banku centralnego wpłyną także na decyzje naszej Rady Polityki Pieniężnej? Ostatnio ekonomiści oceniali, że na początku przyszłego roku RPP może obniżyć stopy procentowe, choć są najniższe w historii (główna stopa NBP wynosi 1,5 proc.). Powód: rozpocznie się nowa kadencja rady, a wśród analityków przeważa pogląd, że wybrani do niej zostaną zwolennicy niskich stóp (łagodna polityka pieniężna wspiera wzrost gospodarczy; członków RPP powołują Sejm, Senat i prezydent). Spadek kursu złotego może zniechęcać do obniżek. – Nie wydaje mi się, by to ograniczało perspektywę obniżek stóp w Polsce. Widać, że koniunktura w Europie na przełomie roku jest nieco słabsza – zwraca uwagę Rafał Benecki. Cięcie stóp sprzyjałoby osłabieniu złotego, co byłoby korzystne dla wzrostu eksportu i dla dynamiki PKB.
Kurs dolara ma znaczenie dla rynków surowcowych i producentów surowców. Ceny są zwykle wyrażane w amerykańskiej walucie, więc jej umocnienie powoduje zwykle spadki notowań ropy naftowej czy miedzi. Tak było również w piątek. Spadały też ceny akcji i obligacji.
Umocnienie dolara jest korzystne dla posiadaczy depozytów w amerykańskiej walucie. Według KNF lokaty bankowe w walutach innych niż złoty i euro (czyli głównie w dolarach) miały wartość 36,3 mld zł, były o 7,5 mld zł większe niż rok wcześniej.