Nadmierna pewność siebie głównych akcjonariuszy oraz problemy z osiągnięciem zysków z inwestycji w akcje mobilizują drobnych graczy
Siły do konfrontacji z większościowym inwestorem zbierają akcjonariusze Polcoloritu, producenta płytek ceramicznych. Zawiązali porozumienie i mają prowadzić wspólną politykę wobec spółki. To efekt działań głównego akcjonariusza firmy, Barbary Urbaniak-Marconi, która w lipcu ogłosiła wezwanie do zapisywania się na sprzedaż akcji Polcoloritu znajdujących się w rękach mniejszościowych akcjonariuszy. Potem spółka miała zniknąć z giełdy. Według „maluchów” 0,75 zł za papier nie odzwierciedlało wartości spółki. Na wezwanie nikt nie odpowiedział. Porozumienie reprezentuje akcjonariuszy, którzy mają ok. 7 proc. głosów na walnym zgromadzeniu Polcoloritu.
– Jesteśmy po pierwszym spotkaniu z zarządem i większościowym akcjonariuszem. Nasz cel to zwiększenie wpływu na życie spółki i utrzymanie jej na giełdzie lub zapewnienie inwestorom wyjścia na godziwych warunkach – mówi Kamil Kuśnierek, przedstawiciel porozumienia.
Determinacji nie brakuje też mniejszościowym akcjonariuszom North Coast (art. spożywcze), którzy o swoje prawa walczą wspólnie z funduszem BPH TFI. I tu zaczęło się od niekorzystnej ceny zaoferowanej w wezwaniu. W lipcu udało się im wprowadzić przedstawiciela do rady nadzorczej firmy.
– Wśród drobnych inwestorów jest coraz większa determinacja, co wynika z niekorzystnej sytuacji na giełdzie i większej świadomości. Inwestorzy nie akceptują sytuacji, w której w wyniku działań władz spółki, czy też akcjonariuszy większościowych, dochodzi do naruszenia ich praw – ocenia Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, do którego należy 11 tys. osób.
Już kontrolując ponad 5 proc. akcji, drobni inwestorzy mogą żądać zwołania walnego zgromadzenia, a przy 20 proc. lub większości na walnym doprowadzić do zmian w radzie nadzorczej. W pojedynkę nie ma na to szans.
– Liczę, że takich inicjatyw będzie więcej, choć nie jest to łatwe. Wspólne działanie wymaga konsekwencji i czasu, a zdecydowana większość indywidualnych inwestorów normalnie pracuje, a nie utrzymuje się tylko z giełdy – dodaje prezes SII.
O tym, jakie wśród drobnych inwestorów jest zapotrzebowanie na wsparcie, świadczy liczba spraw, w których uczestniczy SII. W ostatnich latach jego przedstawiciele brali udział w ponad 200 walnych zgromadzeniach. Każdego roku SII udziela 2 tys. porad.
Problemem rynku kapitałowego jest wielkie uprzywilejowanie akcjonariuszy spółek większościowych. Błażej Bogdziewicz, wiceprezes Caspar Asset Management, wskazuje na przepisy dotyczące wezwań oraz kodeks spółek handlowych. Ten przed wojną zabraniał akcjonariuszom większościowym głosowania w sprawach umów zawieranych między nimi a kontrolowanymi spółkami. Teraz takiego zapisu nie ma. A często się zdarza, że większościowy akcjonariusz wymusza z firmy, w której ma współudziałowców, różne opłaty związane z korzystaniem z marki lub know-how. – A to on powinien przekonać pozostałych, że ponoszone koszty przyniosą firmie korzyści. I to głosy akcjonariuszy mniejszościowych powinny przesądzać, czy są potrzebne – ocenia.
W przypadku wezwań wskazuje, że można u nas przejąć spółkę, nie wypłacając godziwej premii pozostałym akcjonariuszom. Po dojściu do progu 33 proc. udziałów w kapitale należy ogłosić wezwanie do przejęcia do 66 proc. kapitału i nigdy nie starać się o przejęcie pozostałych akcji.
– Na świecie normą jest, że po przejęciu 20 lub 30 proc. akcji inwestor musi ogłosić wezwanie na wszystkie pozostałe papiery po takiej samej cenie co oferowana największym akcjonariuszom. To daje możliwość każdemu inwestorowi wyjścia z akcjonariatu z tzw. premią za przejęcie – dodaje Błażej Bogdziewicz.
/>