Temperatury rosną, ale gotowość ludzi do transformacyjnych wyrzeczeń wręcz przeciwnie.
Mimo upałów i pogodowych ekstremów, z którymi zmaga się tego lata Europa, na kontynencie rośnie fala sceptycyzmu wobec polityk klimatycznych. Zielony ład – który jeszcze niedawno mógł wydawać się elementem szerokiego konsensusu w krajach UE i nie tylko – polaryzuje wyborców bardziej niż kiedykolwiek.
Suweren ma głos
Opór wobec niektórych elementów klimatycznej agendy był wskazywany jako jedno ze źródeł spodziewanego sukcesu prawicy w niedzielnych wyborach w Hiszpanii. Choć ostateczne wyniki głosowania stawiają – przynajmniej na razie – zmianę władzy w tym kraju pod znakiem zapytania, pozbawionemu stabilnej większości rządowi Pedro Sáncheza może być trudniej forsować zielony ład w kraju, a ze względu na sprawowaną do końca roku prezydencję Madryt może być w tych sprawach ostrożniejszy także na forum UE.
Z kontrowersjami wokół polityki klimatycznej wiązana jest także niedawna porażka brytyjskiej Partii Pracy w wyborach uzupełniających do Izby Gmin w podlondyńskim okręgu, który reprezentował Boris Johnson. W zgodnej opinii komentatorów skrajnie niepopularni w skali kraju konserwatyści (w sondażach tracą do Partii Pracy ponad 20 pkt proc.) byli w stanie utrzymać mandat w Uxbridge dzięki mobilizacji przeciwko tzw. strefie ultraniskich emisji oraz opłatom dla wjeżdżających do Londynu kierowców starszych aut z silnikami spalinowymi wprowadzonym przez labourzystowskiego burmistrza Sadiqa Khana. W reakcji na wynik głosowania lider Partii Pracy Keir Starmer przyznał, że trudno mieć wątpliwości, że to właśnie te zmiany stoją za werdyktem wyborców, i stwierdził, że Khan powinien wyciągnąć wnioski z tej porażki.
Sceptycyzm rośnie
Osłabienie konsensusu wokół polityki klimatycznej potwierdzają badania. Z poświęconej klimatowi tegorocznej specjalnej edycji Eurobarometru wynika, że od czasu przyjęcia przez UE nowych celów na 2030 r. i inicjowania przez Komisję wdrażającego je pakietu Fit for 55 wyraźnie spadł odsetek Europejczyków, którzy uważają działania władz w sprawie klimatu za niewystarczające. Przybywa natomiast zwolenników poglądu, że idą one już dość daleko lub są nadmierne. Sceptycyzm wobec zielonego ładu, włącznie z jego sztandarowym celem neutralności klimatycznej, wyraźnie narasta także w Polsce. Choć jeszcze dwa lata temu w badaniu Eurobarometru dążenie do zerowej emisji netto w 2050 r. cieszyło się poparciem 92 proc. Polaków – nieco więcej niż wynosiła średnia dla całej UE – w tegorocznym sondażu odsetek ten spadł o niemal 10 proc., a udział przeciwników wśród ankietowanych się podwoił.
Wyniki innego badania, przeprowadzonego w 10 krajach UE (w Czechach, we Francji, w Grecji, Hiszpanii, Holandii, Niemczech, Polsce, Szwecji, na Węgrzech i we Włoszech) przez ośrodek YouGov dla związanego z niemiecką Fundacją Mercator i Uniwersytetem Technicznym w Dreznie instytutu MIDEM, wskazują, że polityka klimatyczna stała się, obok imigracji, jednym z tematów najbardziej dzielących europejskie społeczeństwa. W obu tych kwestiach – jak czytamy w opracowaniu zatytułowanym „Polaryzacja w Europie. Analiza porównawcza dziesięciu krajów europejskich”, za skrajnie spolaryzowanych uznano 17 proc. badanych i odsetek ten był wyższy niż w przypadku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, pandemii czy świadczeń społecznych i ich finansowania. Co ciekawe, bardziej radykalni w ocenie swoich oponentów okazali się zwolennicy zielonego ładu. Za skrajnie spolaryzowanych uznano ponad trzy czwarte zwolenników tezy, że działania na rzecz ochrony klimatu nie idą wystarczająco daleko, i zaledwie 20 proc. respondentów, którzy stanęli na odwrotnym stanowisku.
Jak informują nas autorzy badania, wśród ponad 2 tys. badanych w Polsce 57 proc. uznało, że polityki klimatyczne nie idą wystarczająco daleko, a odwrotnej odpowiedzi udzieliło 22 proc. Proporcje te – podkreślono – były bardzo zbliżone do przeciętnej dla wszystkich uwzględnionych krajów (odpowiednio 59 i 20 proc.). Jednocześnie w przypadku Polski zaobserwowano stosunkowo niski poziom polaryzacji. Bardziej podzielone w tej dziedzinie okazały się m.in. społeczeństwa Włoch, Hiszpanii, Niemiec czy Węgier.
To – według Marty Kozłowskiej z MIDEM – można wiązać m.in. z relatywnie niską obecnością tematyki klimatycznej w debacie publicznej w naszym kraju. – Nawet teraz, w środku kampanii wyborczej i po katastrofie na Odrze, która powinna trwale umiejscowić ten temat w centrum uwagi społecznej, temat za bardzo nie przebija się ani w mediach, ani wśród polityków. Moja hipoteza jest taka, że temat nie budzi wystarczająco dużo społecznych emocji – mówi DGP ekspertka.
Przekroczona granica
Innym czynnikiem, który może sprzyjać relatywnie niskiej temperaturze konfliktu, może być słabość ruchu klimatycznego i rzadkość sięgania przez polskich aktywistów po radykalne środki protestu. O polaryzującym wpływie tego typu aktów świadczyć mogą wyniki badania opublikowanego w ubiegłym tygodniu przez niemiecki oddział think tanku More In Common. Choć nasi sąsiedzi nadal opowiadają się w zdecydowanej większości za ochroną klimatu, jednocześnie odwracają się od najzagorzalszych orędowników zielonego ładu. Poparcie dla działań aktywistów klimatycznych, które jeszcze w 2021 r. sięgało ponad dwóch trzecich respondentów, w tegorocznym badaniu było aż o połowę niższe. Jak dodaje organizacja, zmiana nastrojów jest widoczna praktycznie we wszystkich grupach społecznych.
Z poglądem, że akcje protestacyjne „często idą zbyt daleko”, zgadza się aż 85 proc. Niemców. More In Common przestrzega w tym kontekście przed uczynieniem z klimatu jednego z frontów wojny kulturowej. Taki obrót spraw grozi – zdaniem ośrodka – stworzeniem pozornych lub niepotrzebnych antagonizmów i osłabieniem społecznej legitymizacji dla transformacji. ©℗