Wróciłam właśnie z Niemiec. Zaskoczyło mnie to, że tam na półkach z tytułami ekonomicznymi widziałam aż kilka
książek Janisa Warufakisa.
Byłego już greckiego ministra finansów, który zyskał sławę radykalną krytyką porządków panujących w strefie euro. Jego spory z niemieckim ministrem finansów Wolfgangiem Schaeuble przeszły już do legendy.
Zagadnęłam o to wpływowego
polityka, długoletniego posła do Parlamentu Europejskiego, którego akurat spotkałam. Odpowiedział, że nie czytał. I nie ma zamiaru, bo Warufakis nie zasługuje nawet na to, żeby jego książki zignorować.
Naprawdę. Tak mnie to zaskoczyło, że jako osoba przekorna natychmiast sięgnęłam po książkę Warufakisa .
Najnowszą, która w Niemczech ukazała się pod tytułem „Time for change. Wie ich meiner Tochter die Wirtschaft erklare” (Czas na zmiany. Jak wyjaśniam świat ekonomii córce). To książka, która z pewnością niektórych czytelników doprowadzi do furii, bo jej autor ma niekonwencjonalne podejście do kwestii długów. Ale mnie ta
książka zaintrygowała. Bo została napisana i opublikowana w Grecji w 2013 r., zanim Warufakis stał się słynnym na całą Europę krytykiem niemieckiego pomysłu na strefę euro.
To znaczy, że o samym kryzysie jest tam niewiele.
Za to sporo o schorzeniach współczesnego świata. Nie ma doświadczeń, które Warufakis zdobył jako minister i uczestnik spotkań Eurogrupy. Ale przecież poglądy autora raczej się nie zmieniły. Czytając tę książkę, można zrozumieć więcej ze sporu o filozofię ekonomiczną, który mamy dzisiaj w Europie. W niektórych fragmentach przypomina przestrogi Michaela Sandela przed nadmierną komercjalizacją życia i przed wypieraniem relacji międzyludzkich przez
transakcje komercyjne. Warufakis dużo miejsca poświęca kwestiom wartości ludzkich, wskazując na sprzeczności między nimi a wartościami komercyjnymi. Za Oscarem Wilde’em przytacza definicję cynika jako „człowieka, który zna cenę wszystkiego, a nie zna wartości niczego”.
Tak, bo Warufakis postanowił zrobić to w konwencji objaśniania gospodarczych zawiłości laikowi. Adresatem książki jest jego nastoletnia córka, która mieszka w Australii. Warufakis przestrzega ją przed cynicznym światem komercji, metaforycznie nawiązuje do matrixowych czerwonych pigułek prawdy. Takich nie ma, ale w dochodzeniu do prawdy może je zastąpić rzetelna wiedza o gospodarce i świecie komercji. Ta książka nie ucieka przed fundamentalnymi pytaniami dotyczącymi nierówności lub konieczności spłaty długów.
W końcu to Warufakis i rząd Syrizy jako pierwsi przedstawili w poważnej debacie publicznej nieco inne spojrzenie na dług. Dla zwolenników ortodoksyjnego ujęcia – że długi należy spłacać i koniec – to była herezja.
Ta książka była pisana przez ekonomistę, naukowca, który dopiero miał zostać politykiem. Jego polemika z bezkompromisowym podejściem do zadłużenia jest więc bardziej subtelna i intelektualna. Warufakis przypomina, że nie zawsze dług był postrzegany w taki sposób jak dziś. Pamiętajmy, że w islamie czy nawet chrześcijaństwie zabronione było pobieranie odsetek. Warufakis sporo pisze o postępującym utowarowieniu długu i o coraz mniej sprawiedliwym przerzucaniu całego ryzyka na dłużnika. I o negatywnych konsekwencjach, jakie przynosi to gospodarce i społeczeństwu.
Można tak oczywiście sądzić. Ale można też spojrzeć na przykłady podawane przez Warufakisa. Takie jak historia najsłynniejszego dłużnika w historii literatury, doktora Faustusa
Doktor Faustus w zamian za potęgę i wiedzę sprzedaje swoją duszę diabłu.
Tę historię poruszało wielu twórców, jak XVI-wieczny angielski dramaturg Christopher Marlow czy Johann Wolfgang Goethe w XIX w.
I jest jeszcze nasze podanie o Panu Twardowskim.
I wszędzie tam problem spłaty długu nie jest oczywisty. W wielu wersjach literackich Faustus unika wiecznego potępienia, bo dochodzi do jakiejś formy ugody z dłużnikiem. I tak wracamy znów do rzeczywistości 2015 r. i unijnego kryzysu zadłużeniowego.
Elżbieta Mączyńska jest profesorem ekonomii i prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego (PTE), wykłada w Szkole Głównej Handlowej
/
Dziennik Gazeta Prawna