Temat niezamieszkanych mieszkań wraca w debacie publicznej co kilka miesięcy. Nie ma się co dziwić – według danych Eurostatu w 2022 r. prawie 36 proc. Polaków żyło w przeludnionych lokalach. Średnia unijna wynosiła 16,8 proc.

Cały czas cierpimy na deficyt mieszkań. Według Rady Ministrów na koniec 2021 r. w naszym kraju brakowało ich ok. 453 tys. I jest to założenie optymistyczne. Eksperci wskazywali bowiem, że dane rządu mogą być niedoszacowane – wyliczenia Demagoga z października 2022 r. mówiły o deficycie na poziomie ok. 1,5 mln lokali. Do podobnych wniosków doszło OKO.press, które szacowało tę liczbę na 1,38 mln. Najdalej w tej kwestii poszedł raport HRE Think Tank/UN Global Compact. Według wyliczeń z 2018 r. deficyt wynosił 2,1 mln, a do 2030 r. miał urosnąć o kolejne 600 tys.

Mając na względzie powyższe statystyki, łatwo dojść do wniosku, że kryzys mieszkaniowy jest w Polsce faktem, a każdy kolejny wolny lokal jest na wagę złota. Dla niektórych szokiem okazały się więc wyniki Narodowego Spisu Powszechnego, z których wynikało, że w Polsce niemal 1,8 mln (11,7 proc.) mieszkań stoi pustych.

Co na to rząd? Sprawę dostrzeżono już w 2021 r. – Wiemy, że pojawia się na rynku problem pustostanów. Nie możemy dopuścić do tego, żeby był to masowy problem, by nowe mieszkania stały puste i oczekiwały na wzrost wartości, zamiast być wynajmowane – mówił wiceszef Ministerstwa Rozwoju i Technologii Piotr Uściński. Jak informowały media, resorty finansów i rozwoju pracowały nad podatkiem, który miał objąć mieszkania nabywane dla celów inwestycyjnych. O pomyśle szerzej opowiedział wiceminister finansów Artur Soboń w grudniu 2022 r. – Chodzi o przyznanie samorządom uprawnienia do uchwalania wyższych stawek podatku od nieruchomości od lokali, które nie są zamieszkane na przykład przez przynajmniej trzy miesiące – tłumaczył wiceszef MF. Walka z pustostanami nie trwała jednak długo. W kwietniu 2023 r. minister rozwoju Waldemar Buda zapowiedział, że zmian przepisów w tej kwestii nie będzie. – Dzisiaj dochód z najmu jest tak duży, że wszyscy, którzy chcą, swoje wolne nieruchomości wynajmują. Nie trzeba ich do tego zachęcać podatkami – stwierdził w rozmowie z 300gospodarka.pl. Jak tłumaczył, mieszkania w Polsce zazwyczaj stoją puste nie dlatego, że ktoś ulokował w nich kapitał, a dlatego, że „to lokale komunalne, które stoją niewyremontowane”, a „duże miasta mają całe kamienice, które nie nadają się do użytku, a koszt remontu to miliony złotych”.

Po takim tłumaczeniu wydawać by się mogło, że masowe wykupowanie mieszkań przez inwestorów jest kwestią marginalną. Czy tak jest w rzeczywistości? Niekoniecznie. Zamiast wprowadzenia podatku od pustostanów rząd zdecydował się na podwyższenie stawki podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC) do 6 proc. w przypadku zakupu sześciu lub więcej mieszkań w ramach jednej nieruchomości. Przepisy mają obowiązywać od 1 stycznia 2024 r. – Szukaliśmy sposobów zatrzymania pewnej patologii, ale też bardzo delikatnie do tej sprawy podchodząc. (…) Nie chcieliśmy inwestorów straszyć, ale jednak problem rozwiązać – wyjaśniał minister Buda. Oceny skutków regulacji tego rozwiązania próżno szukać, bo przepis wprowadzono dopiero na etapie prac w sejmowych komisjach. Nie wiemy zatem, jakiego dokładnie efektu oczekują rządzący, oprócz enigmatycznego „rozwiązania problemu”.

A czy „problem” faktycznie zniknie? Dotychczasowi właściciele pustostanów mogą spać spokojnie, bo nowe przepisy w ogóle ich nie dotyczą. Z kolei ci, którzy dopiero zamierzają ulokować kapitał w nieruchomościach, mogą uniknąć zapłaty PCC przy wykazaniu się pewnym sprytem. Eksperci podatkowi zwracają bowiem uwagę na to, że w ustawie pozostawiono kilka furtek. Mowa o sytuacji, w której ktoś kupować będzie nie pojedyncze mieszkania, a całe budynki, w których nie wyodrębniono prawnie osobnych lokali. Podatku nie zapłacą także ci, którzy nabywać będą udziały w spółkach, do których należą poszczególne nieruchomości. Nowe przepisy nie dotkną więc tych, którzy faktycznie trudnią się masowym wykupem mieszkań. I to wszystko w ramach „niestraszenia inwestorów”.

Zastanawiające w tym wszystkim pozostaje jedynie podejście rządu – albo mamy do czynienia z „pewną patologią” i z kwestią pustostanów należy się realnie zmierzyć, albo problemu nie ma i do wynajmu nikogo „nie trzeba zachęcać podatkami”. Jeśli prawdziwa jest opcja pierwsza – dlaczego nie wprowadzono rozwiązań, które będą skuteczne? Jeśli prawdziwa jest opcja druga – po co nam wyższa stawka PCC? ©℗