Radziwiłł: Polska gospodarka jest odporna na zawirowania na peryferiach Europy
Grecja to dla nas duży problem?
Przyglądamy się rozwojowi scenariuszy w strefie euro i Europie. Na szczęście nie ma to bezpośredniego przełożenia na naszą sytuację. Struktura polskiego wzrostu gospodarczego sprawia, że nasza gospodarka jest odporna na zawirowania w krajach na peryferiach Europy. Skala bezpośrednich powiązań handlowych i finansowych pomiędzy Polską i Grecją jest mała, a polski system bankowy jest dobrze zabezpieczony kapitałowo.
Finanse publiczne też są bezpieczne?
Są stabilne i dobrze oceniane przez inwestorów. Nie boimy się więc efektu zarażania. Inwestorzy nauczyli się rozróżniać kraje i oceniać je indywidualnie. A niski na tle UE poziom długu publicznego, redukcja deficytu i zdjęcie z nas procedury nadmiernego deficytu sprawiają, że rentowności na polskich papierach skarbowych praktycznie nie zmieniły się od zeszłego tygodnia.
Gdyby doszło do bardzo silnych szoków i zamrożenia sytuacji na rynkach finansowych, to ile możemy wytrzymać?
Bardzo długo. Pamiętajmy, że po tak czarnym globalnym scenariuszu jak upadek Lehman Brothers rynki przestały działać na kilka tygodni. A my z naszymi potrzebami budżetowymi i już zgromadzonymi środkami możemy działać przez wiele miesięcy bez finansowania z rynku. Ale nie spodziewamy się tego typu scenariuszy.
Czy możemy mieć punktowe problemy, np. w bankach wywołane wzrostem kursu walut, w których są duże portfele kredytów?
Z kursem walutowym jest tak, że jak się złoty umacnia, to obserwatorzy załamują ręce, że to groźne dla eksporterów. Jak się osłabia, to się martwią o stabilność banków. Ale nic, co do tej pory widzimy, nie wróży takiego groźnego scenariusza. Weekend był przełomem, który był wieszczony od miesięcy, a na rynku walutowym nie widzimy żadnych gwałtownych ruchów.
Grecja zostanie w strefie euro?
Bardzo bym chciał, ale mamy tu splot czynników politycznych, ekonomicznych, społecznych, łącznie z kwestiami geopolitycznymi. W tym przypadku nie można czynić sensownych prognoz.
Zapytamy inaczej. Czy nie byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby Grecja opuściła strefę euro? Bo nawet jeśli dziś uda się ugasić ten pożar, to problem będzie wracał przy spłacie kolejnych rat.
Ktoś napisał, że ta sytuacja przypomina grecką tragedię, w której wszyscy chcą dobrze, a bez względu na ich wysiłki sprawa zmierza do niedobrego końca. Ja nie pokusiłbym się, by mówić, że wyjście Grecji ze strefy euro jest lepszym scenariuszem.
Jaka nauka dla nas płynie z greckiej lekcji? Czy to kwestia właściwego wykorzystania unijnych funduszy?
To podstawowa nauka. Ważne, by te środki służyły zwiększaniu potencjału gospodarczego, zwiększały moce wytwórcze kraju i jego konkurencyjność. W przypadku Polski to oznacza w dużym stopniu finansowanie infrastruktury.
A co nam mówi to, co się dzieje w Grecji, o naszym wejściu do euro?
Pokazuje, że strategia rządowa jest słuszna. Z jednej strony musimy odrobić pracę domową i oprócz spełnienia kryteriów nominalnych musimy mieć elastyczną gospodarkę, która potrafi konkurować nie tylko niższymi płacami, ale też wiedzą i talentem. Z kolei strefa euro musi się zreformować i wypracować instrumenty kontroli finansów i gospodarek w dobrych czasach oraz radzenia sobie z szokami w złych. Ta praca trwa. O wejściu możemy mówić, kiedy te lekcje zostaną odrobione przez obie strony.
Kiedy te perspektywy się zejdą?
Kolejna fala dyskusji o tym, co jeszcze zrobić w strefie, czeka nas w latach 2017–2018. Z tego widać, że perspektywa wchodzenia do strefy to nie jest kwestia najbliższych lat.