Epicentrum obecnych turbulencji w gospodarce światowej stanowią dwa rodzaje zdarzeń: pierwsze to załamanie cen na rynku papierów wartościowych zabezpieczonych kredytami hipotecznymi typu subprime (tzn. o ponadprzeciętnym ryzyku niewypłacalności kredytobiorcy) w USA, a drugie to gwałtowny wzrost cen ropy naftowej i innych surowców oraz cen żywności.

Dopóki była dobra koniunktura

Oba te zjawiska na swój sposób niszczą światową gospodarkę. Papiery wartościowe, które utraciły wartość, niszczą płynność i zaufanie w sektorze finansowym. Powodują bankructwa instytucji finansowych. Drogie surowce i droga żywność zwiększają koszty produkcji w gospodarce światowej, zmieniają strukturę popytu globalnego, niszczą zyski i wartość przedsiębiorstw.
Dopóki ceny domów w USA rosły i raty zaciągniętych na nie pożyczek regularnie spłacano, dopóty sekurytyzowane (czyli przekształcone w papiery wartościowe) kredyty hipoteczne o podwyższonym ryzyku wydawały się dobrze zabezpieczone. W 2005 i 2006 roku udzielono w USA łącznie 1,2 bln dol. kredytów hipotecznych typu subprime: 20 proc. wszystkich udzielonych wówczas w tym kraju kredytów hipotecznych. Z tej ogromnej kwoty kredytów subprime 80 proc. przekształcono w papiery wartościowe, sprzedawane na całym świecie. Kupowali je różni inwestorzy, także największe banki inwestycyjne i firmy ubezpieczeniowe. Dziś część tych papierów nazywa się toksycznymi.
Kiedy ceny domów przestały rosnąć i wzrósł odsetek niespłacalnych kredytów (w IV kwartale 2007 r. do 17,3 proc. w przypadku kredytów typu subprime i 3,2 proc. w odniesieniu do normalnych kredytów), wówczas toksyczne papiery zaczęły parzyć ręce, bo narastała obawa, że będą przynosić straty.
Ich toksyczność wynika z techniki sekurytyzacji, dość nowej techniki upłynniania niepłynnych aktywów. Polega na tym, że emituje się papiery wartościowe i przypisuje się je wybranej grupie kredytów hipotecznych - tzn. wartość kredytów, odsetki, ryzyko oraz zabezpieczenia z tymi kredytami związane przechodzą na kupującego te papiery. Dzieli się na transze, których może być od kilku do kilkunastu. Różnią się one od siebie poziomem ryzyka i dochodowością: chodzi o to, żeby zainteresować nimi inwestorów o różnym apetycie na ryzyko i zyski. Najbardziej ryzykowne transze tych papierów - zwane potocznie toksycznymi - mogą być od kilku do kilkudziesięciu razy lepiej oprocentowane niż transza najmniej ryzykownych walorów z tej samej puli kredytów hipotecznych.
Toksyczne papiery kupują ci, którzy chcą dobrze zarobić i akceptują duże ryzyko.

Każdy jest podejrzany

W przypadku załamania się cen papierów wartościowych cierpią instytucje finansowe, które mają je w swoim portfelu inwestycyjnym albo które są w posiadaniu opartych na nich pochodnych instrumentów kredytowych (czyli kontraktów, których wartość zależy od wielkości ryzyka, jakie one ubezpieczają). Te instrumenty pochodne - zwane też derywatami kredytowymi - powodują przeniesienie (za opłatą) ryzyka, że kredyt nie zostanie spłacony, na przykład na instytucję ubezpieczeniową.

Kiedy nie ma chętnych

Jeśli te papiery i powiązane z nimi derywaty kredytowe tracą na wartości, instytucje finansowe nie mogą ich sprzedać (nie ma kupców, wszyscy się boją tych instrumentów), a to powoduje, że tracą one płynność (czyli brakuje im gotówki na bieżąco) i nie są one w stanie regulować swoich zobowiązań.
W efekcie wybucha panika, bo nikt nie wie, kto ma w swoim portfelu inwestycyjnym niechciane papiery wartościowe i derywaty. Każdy jest podejrzany. Ustaje kupowanie papierów komercyjnych przedsiębiorstw i wzajemne udzielanie kredytów. Na rynku pieniężnym pojawia się brak płynności, który następnie przesuwa się po rynku finansowym jak przewracające się kostki domino lub fala tsunami. Odbywa się to według zasady: skoro on mi nie zapłacił, to i ja nie mogę zapłacić, a skoro nie wiem, co on ma w swoim portfelu, to dodatkowo mu nie ufam itd. Bankrutują ci, którym nie wystarcza kapitałów własnych na pokrycie zobowiązań.
Dlatego właśnie banki centralne najważniejszych gospodarczo krajów świata postanowiły ratować płynność sektora finansowego, udzielając pożyczek dla jej podtrzymania. A rząd amerykański przygotował i przeforsował w Kongresie program ratunkowy, którego celem jest skupienie z rynku toksycznych papierów. Wartość tego programu wynosi 700 mld dol. To 5 proc. amerykańskiego dochodu narodowego, a jednocześnie kwota o 12 proc. większa niż dochód narodowy Polski.
Co dalej? Ten kryzys się wypali. Ale przedtem w ciągu roku, dwóch lat rozleje się po świecie, nie wykluczając Polski. Wielu straci pieniądze i majątek. Inni stracą pracę. Zostaną wyciągnięte wnioski przez regulatorów i uczestników rynku, poprawione regulacje, nastąpi stabilizacja i wzrost, a potem przyjdzie czekać na następny kryzys.