Po latach spadku rośnie krajowa produkcja. Na horyzoncie pojawiają się jednak nowe zagrożenia.
Do końca maja w Polsce wyprodukowane zostało 8,34 mln par butów, o niemal 1 proc. więcej niż przed rokiem. To skromny wynik, ale jak zauważają eksperci, znaczący, zważywszy, że w ostatnich latach mieliśmy do czynienia ze spadkami sięgającymi nawet 30 proc. rok do roku.
– Może to wskazywać na powolne odradzanie się przemysłu – mówi Marek Górecki, prezes Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego, podkreślając, że są ku temu racjonalne powody. Pandemia pokazała słabe strony uzależnienia się od produkcji w Azji. Poza tym producenci stawiają dziś na krótsze serie, by lepiej dostosowywać produkt do oczekiwań konsumentów. Wraca też moda na jakość.
O tym, że coś jest na rzeczy, wskazują też dane GUS dotyczące importu. Ten od stycznia do kwietnia wyniósł 49 tys. t na kwotę 6 mld zł. Dla porównania przed rokiem było to 157 tys. t za 18 mld zł. W dużej mierze to zasługa hamowania importu Chin, które z udziałem na poziomie 32 proc. dominują w ogólnej strukturze (udziały drugiego gracza – Niemiec – wynoszą 15 proc.). W tym roku z Chin sprowadzono 25 tys. t butów – ponad trzy razy mniej niż przed rokiem.
Do wzrostu produkcji przyczynia się też lepsza sprzedaż. W 2022 r., jak wynika z danych GUS, w kategorii tekstylia i obuwie zwiększyła się ona o ponad 21 proc., a w tym licząc do maja o 3,3 proc. Eksperci tłumaczą to pojawieniem się nowych konsumentów, głównie z Ukrainy, ale też rozwojem kanałów sprzedaży przez polskich producentów. Oferują oni buty już nie tylko poprzez własne salony i sklepy internetowe, lecz także poprzez różnego rodzaju platformy zakupowe, w tym zagraniczne. CCC na ten rok zaplanowało otwarcie od 10 do 20 nowych sklepów.
– Hamujący import ma przełożenie na eksport. Bo za granicą sprzedawaliśmy w dużej mierze to, co sprowadziliśmy. Teraz eksportujemy przede wszystkim własne wyroby – uważa Marek Górecki.
Jak informuje Mateusz Babral, ekspert rynku obuwia, dziś w Polsce ma się już bardzo dobrze produkcja obuwia specjalistycznego. Głównie dzięki kontraktom z wojska. Dużo jest jeszcze do zrobienia w zakresie obuwia modowego.
Wojas, który pozyskał już cztery kontrakty dla wojska, przyznaje, że w tym roku zwiększy produkcję. – Może wynieść w sumie 550 tys. par, wobec ok. 480 tys. przed rokiem. Nie planujemy jednak w związku z tym rozbudowy mocy, bo ciągle mamy zapas – mówi Sławomir Strycharz, dyrektor finansowy w spółce Wojas.
Inaczej Ryłko, który również notuje wzrost produkcji. Firma ta potwierdza, że myśli o rozbudowie infrastruktury produkcyjnej. Na razie nie chce jednak ujawniać więcej szczegółów.
Dziś w kraju działa ponad 3 tys. zakładów specjalizujących się w produkcji obuwia lub jego elementów. Większość z nich to mali i średni wytwórcy. Mateusz Babral twierdzi, że wiele firm ma w planach rozbudowę mocy produkcyjnych. Podobnie mówi Sławomir Strycharz z Wojasa, dodając, że podobna sytuacja miała już miejsce – tuż przed pandemią. Jej wybuch pokrzyżował jednak plan odrodzenia się przemysłu. – Pytanie, jak to będzie teraz – zastanawia się i dodaje, że zagrożeń jest sporo.
Po pierwsze, jak zauważają eksperci, brakuje wykwalifikowanej kadry. I nie chodzi o szeregowych pracowników na taśmie produkcyjnej, bo tych – jak mówią producenci – można szybko przyuczyć do zawodu. Chodzi o kierowników linii czy dyrektorów produkcji. Problem w tym, że młodzi ludzie nie garną się do zawodów rzemieślniczych.
Wojas jeszcze przed pandemią starał się reaktywować w szkole branżowej kierunek szkolący specjalistów w produkcji obuwia. Oferował nawet praktyki zawodowe i zatrudnienie absolwentów. – Zgłosiły się tylko trzy osoby. Tymczasem obecni specjaliści to w dużej mierze osoby w wieku przedemerytalnym. Jak odejdą, nie będzie miał kto ich zastąpić – mówi przedstawiciel spółki.
Nie pomaga też to, że na własny przemysł obuwniczy stawiają też inne kraje w Europie. Dobrym przykładem są Niemcy. Tamtejszy gigant obuwniczy, Birkenstock, buduje zakład w Pasewalku, na terenie parku przemysłowego Berlin-Szczecin. Ma ruszyć w III kw., a pracowników – na początek 400 – szuka też w Polsce.
– Pytanie, czy Chiny nie zaczną nas zalewać swoimi wyrobami. Eksport z tego kraju do USA został przyblokowany. W efekcie ceny dla Europy są niższe. W tym roku to spadek o ok. 8 proc. Sprowadzanie z tego kraju jest korzystne, bo ceny frachtu morskiego spadły – mówi Marek Górecki. ©℗