Wczoraj obudziliśmy się w Polsce dla jednych lepszej, dla innych gorszej. Już wyznaczono też tematy debaty publicznej: z kim będzie współpracował nowy prezydent, czy Polska w październiku będzie miała twarz Stefana Niesiołowskiego, czy Antoniego Macierewicza. A ja mówię: dyskusja o tym to pic. Pomówmy o gospodarce.



Wielkie emocje wzbudza propozycja umożliwienia przejścia na emeryturę po 40 latach pracy. To ważny temat, ale czy nie istotniejsze jest to, że przyjęta niedawno ustawa o odwróconym kredycie hipotecznym, która miała ułatwić życie wielu emerytom, okazała się zbiorem martwych przepisów, bo banki nie skonstruowały żadnej oferty? Może warto podjąć dyskusję, dlaczego od wielu lat toczą się prace nad ustawą o dożywotnim świadczeniu pieniężnym, która powinna zabezpieczyć interesy dożywotników, a szanse na jej uchwalenie w tej kadencji są coraz mniejsze?
Politycy przerzucają się też pomysłami na to, jak pomóc kredytobiorcom. Może więc należałoby poważnie zapytać, czemu ustawa antylichwiarska, którą parlament uchwali w ciągu najbliższych tygodni, będzie ułomna? Urzędnicy przyznają, że wraz z nią powinien powstać rejestr firm pożyczkowych, ale... było za mało czasu.
W ostatnich dniach posłowie przedstawili projekt ustawy, na mocy której rzecznika ubezpieczonych zastąpi rzecznik finansowy. Czemu jednak ważna kompetencja tego pierwszego, czyli możliwość kierowania pytań do Sądu Najwyższego, zostanie usunięta? „Mało czasu, niedopatrzenie, rzeczywiście trzeba to poprawić” – mówi mi jeden poseł. Problem w tym, że takich niedopatrzeń jest za dużo. A czasu do końca kadencji bardzo mało. Prawodawca więc dwoi się i troi, aby uchwalić nowe prawa. Będą nieidealne? „Lepsza taka ustawa niż żadna” – słyszałem wielokrotnie.
A może politycy zamiast kłócić się w telewizjach, wzięliby się do pracy i wspomogli polityków z drugiego i trzeciego szeregu, którzy rzeczywiście chcą mieć jakiś wkład w zmianę na lepsze? Takiej obietnicy jednak nikt nie złoży. Można obiecywać wiele, ale to – to już przesada.