- Znalezienie inwestycji, która przy dzisiejszym koszcie finansowania w Polsce jest w stanie wygenerować odpowiednią stopę zwrotu, nie jest łatwe - mówi Paweł Bukowiński partner zarządzający w dziale strategia i transakcje EY, lider doradztwa dezinwestycyjnego w regionie Europy Środkowej, Wschodniej i Południowo-Wschodniej oraz Azji Środkowej.
Co będzie przejmowane w najbliższym czasie? Gdzie będzie największa aktywność w zakresie fuzji i przejęć?
W dużej mierze w sektorach, które określamy jako defensywne, takich jak sektor usług opieki zdrowotnej czy wybrane segmenty sektora konsumenckiego, ale nie tylko.
Nie są tak mocno zależne od koniunktury.
Dzisiaj funkcjonujemy w otoczeniu oczekiwania na spowolnienie gospodarcze. Niedawno w EY przeprowadziliśmy badanie wśród ponad tysiąca prezesów spółek na całym świecie. Jest pełna zgodność co do tego, że w najbliższych 12 miesiącach nastąpi spowolnienie. Różnice - głosy rozkładały się po równo - dotyczą tylko tego, czy spowolnienie będzie umiarkowane czy głębokie. Przy takim "sentymencie rynkowym" sektorem, który dobrze się trzyma, jest właśnie między innymi szeroko pojęta opieka zdrowotna. Widzimy, że na polskim rynku też pojawiło się kilka transakcji w tym sektorze. Patrząc na statystyki makroekonomiczne takie jak np. wydatki na zdrowie czy kontekst demograficzny pokazujący, że Polska jest jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw w Europie, staje się jasne, że to miejsce, gdzie warto inwestować. Istotnym aspektem jest udział finansowania NFZ-owskiego, który podlega regulacjom.
Zapewne miała tu również znaczenie pandemia. Jakie jeszcze branże "odkryła"?
Niewątpliwie nastąpił boom digitalizacyjny. Spółki technologiczne mają się bardzo dobrze, choć miała miejsce pewna zadyszka związana z e-commerce, gdy pandemia ustała. Wciąż jednak to przyszłościowy sektor, bo proces digitalizacji i transformacji biznesów będzie postępował.
Znaczenie ma tylko cyfryzacja?
Ale również ta biznesowa, jak automatyzacja procesów. Mówi się dużo o sztucznej inteligencji, tu jednak potrzeba jeszcze chwili na szerokie zastosowanie w biznesie, aczkolwiek postęp w tym kierunku jest wyraźny. W dzisiejszej rzeczywistości chodzi np. o oprogramowanie czy algorytmy, które pozwalają analizować duże zasoby danych, w które w coraz większym stopniu zasobne są firmy. Do tego dochodzą rozwiązania chmurowe i automatyzacja procesów biznesowych. To napędza cały ekosystem dostawców rozwiązań wokół technologii i oprogramowania.
To wszystko bardziej opis sytuacji na świecie.
Ale też trendów, które coraz bardziej widoczne są w Polsce. Dodatkowo, widzimy wyraźniej trend near-shoringu: przenoszenia produkcji np. z Azji do Europy, aby wzmocnić łańcuchy dostaw, które ucierpiały podczas pandemii. To wprawdzie pole nie tylko do fuzji i przejęć, ale często inwestycji "greenfieldowych", ale ten trend pozytywnie wpływa na postrzeganie naszego rynku. Polska cały czas jest bardzo atrakcyjnym miejscem do lokowania produkcji i biznesu, z wysoko wykwalifikowanymi pracownikami. Konkurowanie z tańszymi rynkami azjatyckimi ma nową odsłonę.
Jakie znaczenie ma to, że staliśmy się krajem przyfrontowym?
Wojna w Ukrainie nie potrząsnęła mocno światem transakcyjnym w Polsce. Pewne wstrzymanie oddechu nastąpiło, ale na krótko. Wpływ był bardziej widoczny w krajach bałtyckich. W Polsce ten efekt widzieliśmy w największym zakresie w sektorze nieruchomości lub firmach o istotnej ekspozycji na rynek wschodni. Dla niektórych funduszy, które patrzą globalnie, region Europy Centralnej stał się bardziej ryzykowny. Ale dla większości – nie ograniczyło to istotnie aktywności. Biorąc pod uwagę procesy transakcyjne, w których uczestniczyliśmy, po wybuchu wojny zatrzymało się 5, może 10 proc. z nich.
Wojna ma natomiast istotny wpływ na sytuację makroekonomiczną. W dużej mierze przyspieszyła wzrost inflacji. Nastąpił kryzys paliwowy. Pojawiły się sankcje. Skok kosztów i ich wpływ na wyniki spółek to dziś absolutnie kluczowy element, który wpływa na rynek transakcyjny.
W jaki sposób?
Zmieniają się wyniki spółek i ich trajektoria a to ma wpływ na ich wyceny.Obecnie spółki publikują wyniki za 4 kwartał i cały rok 2022, niedługo zobaczymy wyniki za I kwartał 2023. Dopiero to nam w dużej mierze zobrazuje efekt wpływu podwyższonych kosztów, na wyniki i kondycję finansową spółek. W tak niepewnym otoczeniu, kupujący są bardziej konserwatywni i z góry zakładają pewne dyskonto, do czego dodatkowo zmuszają podwyższone koszty finansowania. Sprzedającym to się nie podoba i w praktyce widzimy, że to wydłuża negocjacje i procesy transakcyjne. Między innymi dlatego właśnie na początku roku wyraźnie spadła liczba transakcji fuzji i przejęć w Polsce.
Wróćmy do sektorów, które wciąż cieszą się zainteresowaniem. Branża spożywcza?
Tak, podobnie jak cała produkcja dóbr konsumenckich. Mamy pewne obniżenie popytu konsumpcyjnego, ale w długim terminie społeczeństwo się bogaci, mamy duży i chłonny rynek. Na popyt wewnętrzny wpłynął również pozytywnie duży napływ uchodźców z Ukrainy. Trochę inaczej sytuacja wygląda w przypadku producentów dóbr, które nie mają charakteru produktów pierwszej potrzeby i są wrażliwe na poziom dochodu rozporządzalnego, który spadł na skutek inflacji.
Inna branża, która zdecydowanie ma olbrzymi potencjał, choć w ostatnich latach była dotknięta zmianami regulacyjnymi, to energetyka odnawialna: farmy wiatrowe, fotowoltaika. Transformacja energetyczna jest nieunikniona, kryzys gazowo-paliwowy to dobitnie podkreślił.
Kto sprzedaje? Kto kupuje? Od pewnego czasu mówi się o pierwszym pokoleniu biznesmenów po transformacji, które chce przejść na emeryturę. Czy oni faktycznie pozbywają się swoich firm?
Sukcesja to jest faktycznie od jakiegoś czasu nośny temat na rynku transakcji. U nas jedną z przeszkód jest to, że w pewnym sensie brakuje pełnej infrastruktury pod udaną sukcesję. Z jednej strony dominuje przekonanie, iż udana sukcesja musi oznaczać przekazanie własności w rodzinie, nie zawsze są wśród niej jednak chętni na przejęcie rodzinnego biznesu, z drugiej nadal nie rozwinął się w pełni rynek rozwiązań alternatywnych np. sprzedaży do wyspecjalizowanych funduszy czy fundacji, jak ma to miejsce na niektórych rynkach Europy zachodniej. Jednocześnie, co nie dziwi, często obserwuje się mocny związek emocjonalny właściciela z jego biznesem i szereg wątpliwości związanych z sukcesją"Ktoś mnie oszuka". "W czyje ręce to trafi?".Nierzadko przekazanie biznesu kończy się procesem spadkowym, który co do zasady nie służy biznesowi.My wielu takich transakcji w Polsce obecnie nie widzimy, natomiast rozwój tego segmentu rynku jest nieunikniony.
Wracając do pytania kto sprzedaje, kto kupuje i patrząc bardzo ogólnie, można wyróżnić dwie inne grupy zarówno sprzedających, jak i kupujących: inwestorów finansowych i branżowych. Fundusze są uzależnione od własnych inwestorów i inwestują w określonym horyzoncie czasowym. Jeśli wydały pozyskane od nich pieniądze, to myślą głównie o wzroście wartości spółek w portfelu i wyjściu z tych, które taką wartość już zbudowały. Pozyskanie nowych funduszy w obecnych czasach jest trudne. Dodatkowo, duża część funduszy korzysta z długu bankowego. A dzisiaj polski dług bankowy w złotych jest bardzo drogi.
To wpływa zapewne i na sprzedających, i na kupujących.
Tak. Znalezienie inwestycji, która przy dzisiejszym koszcie finansowania w Polsce jest w stanie wygenerować odpowiednią stopę zwrotu, nie jest łatwe. Oczywiście, możliwe jest finansowanie w innych walutach np. euro, które jest tańsze, ale wtedy pojawia się problem ryzyka kursowego. Zabezpieczenie kursu sprawia, że znowu robi się drożej. Można szukać biznesu, który eksportuje i ma przychody w euro. Stąd między innymi zainteresowanie biznesami, które mają ekspozycję zagraniczną i potencjał dalszej ekspansji. Podsumowując, w dzisiejszych czasach inwestorzy muszą być bardzo selektywni na niełatwym rynku.
Jest też kwestia giełdy – czyli rynku publicznego, który stanowi miejsce zarówno potencjalnego wyjścia z inwestycji czy pozyskania inwestorów ale też miejsca potencjalnych przejęć.
Ona akurat jest u nas słaba.
To właśnie charakterystyczne dla momentów, gdy rynki są słabe, że pojawia się więcej sytuacji transakcyjnych typu „public to private”, czyli wykup i wycofanie z giełdy. Wycena giełdowa jest relatywnie niska, więc tam się poszukuje możliwości akwizycji. Z drugiej strony słaby rynek publiczny nie sprzyja wychodzeniu z inwestycji.
A jak wygląda zainteresowanie ze strony inwestorów branżowych?
Jest wiele firm, które mają zdrowy bilans i chciałyby się rozwijać. W warunkach spowolnienia jest to trudne. Dla nich jest właśnie miejsce na przejęcia. Pokazuje to zresztą nasze badanie. Szefowie firm widzą, że odpowiedzią na spowolnienie może być właśnie aktywność w zakresie przejęć. Podobnie jest Polsce gdzie takie plany deklaruje 56 proc. prezesów. Na świecie – jeden na trzech. Przy czym „na radarze” są często start-upy, czyli firmy chcą kupować technologie, zespoły i dostęp do innowacji. Inna opcja to wchodzenie na nowe rynki. Tu ma również znaczenie to, że co do zasady inwestor strategiczny działa w dłuższym horyzoncie czasowym niż fundusz, który po kilku latach chce wyjść z inwestycji.
Równocześnie z naszego badania wynika, że w Polsce co czwarty prezes zakłada dezinwestycje. Wydaje mi się, że tu działa też psychologia. Widzimy, że dla przedsiębiorców kilka ostatnich lat było dość męczące. Dawniej świat – również biznesu – wydawał się bardziej stabilny i przewidywalny. Teraz, od pandemii, po wojnę i wywołany przez nią kryzys, mamy prawdziwy rollercoaster. Jeżeli ktoś się właśnie zbliża do emerytury – mówiliśmy o sukcesji – to może być moment na decyzję o sprzedaży biznesu. Choć z drugiej strony istotna jest oczywiście wycena, która dzisiaj może nie być tak atrakcyjna dla sprzedającego, jak jeszcze rok czy dwa lata temu.
Może gdy sytuacja zacznie się poprawiać, urosną też wyceny i chęć do sprzedaży.
Myślę podobnie – że w ciągu roku inflacja się obniży, warunki makroekonomiczne się ustabilizują i wróci też większa aktywność na rynku fuzji i przejęć. Kluczowe jest obniżenie niepewności na rynku, ale też weryfikacja oczekiwań cenowych sprzedających. Spodziewam się, że to powinno być widoczne już w trzecim, czwartym kwartale tego roku. Transakcje zaczną się pojawiać z pewnym opóźnieniem. Bo dzisiejsze zatrzymanie rynku to tak naprawdę efekt decyzji podjętych tuż po wybuchu wojny w Ukrainie.
Czy polityka, działalność państwa nie zniechęca inwestorów zagranicznych do naszego rynku?
Jeśli chodzi o wpływ państwa, to sprawa ma kilka wymiarów. Mamy taki temat jak funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. To, jak działają sądy, z perspektywy transakcji też ma znaczenie. W umowach nabycia udziałów widzimy zwrócenie się w stronę arbitrażu.
Na samą aktywność transakcyjną duży wpływ mają regulacje dotyczące poszczególnych sektorów, jak handel, ochrona zdrowia, energetyka czy sektor finansowy. Natomiast bieżąca polityka miała do tej poryco najwyżej wymiar pośredni i wpływała na ogólny sentyment inwestorów.
Natomiast tak długo jak perspektywy wzrostu gospodarki są dobre, rating kraju pozostaje wysoki, to nadal jesteśmy traktowani jako bardzo atrakcyjne miejsce inwestycji. Gdyby się okazało, że np. pojawiają się duże napięcia w budżecie, a co za tym idzie zwiększa się presja fiskalna, to oczywiście przekłada się to na perspektywy rozwoju naszej gospodarki, w tym oczekiwania inflacyjne, związane z kosztem finansowania i wreszcie oczekiwania co do potencjału wzrostu gospodarki.Polityka gospodarcza ma istotne znaczenie dla atrakcyjności kraju wobec inwestorów, ale trzeba solidnie „nabroić”, żeby radykalnie zmienić ich nastawienie do 38-milionowego, szybko rozwijającego się kraju będącego członkiem Unii Europejskiej.