Cały świat na wiele sposobów zmierza w złym kierunku – rozpoczął swoje wystąpienie w Davos prof. Nouriel Roubini znany jako „Doktor Zagłada”, ekonomista, który przewidział kryzys w 2008 r. Był on gościem Banku Gospodarstwa Krajowego w studiu Dziennika Gazety Prawnej w Davos

Czy wizja autora książki „MegaThreats: Ten Dangerous Trends That Imperil Our Future, And How to Survive Them” to czarnowidzenie, czy realizm?

– Myślę, że żyjemy w świecie, w którym, oprócz tradycyjnego ryzyka i zagrożeń gospodarczego, monetarnego i finansowego, istnieje ryzyko geopolityczne. Najlepszymi przykładami jest sytuacja Rosji i Ukrainy, ale też wydarzenia na Bliskim Wschodzie i w Azji. Istnieje polityczne ryzyko sprzeciwu wobec liberalnej demokracji, po części z powodu wzrostu nierówności dochodów i bogactwa oraz nierówności ekonomicznych – rysował zagrożenia prof. Nouriel Roubini.

Wskazał też na niebezpieczeństwa związane ze zmianami klimatycznymi oraz na fakt, że globalny kryzys zdrowotny, taki jak światowa pandemia, może mieć katastrofalne skutki gospodarcze i fiskalne.

Polikryzys

– Grozi nam deglobalizacja, protekcjonizm, friendshoring i kilka innych trendów zmierzających do fragmentaryzacji i bałkanizacji – ostrzegał ekonomista. Nawet technologia, sztuczna inteligencja, uczenie maszynowe czy automatyzacja mogą doprowadzić do stałego bezrobocia technologicznego oraz wzrostu nierówności płacowych i bogactwa, co może być źródłem niepokojów.

Nowym słowem określającym globalne zawirowania, na które wskazał podczas swojego wystąpienia Nouriel Roubini, jest „polikryzys”.

– Myśląc o wzajemnie powiązanych ekonomicznych, monetarnych, finansowych, politycznych, geopolitycznych, środowiskowych i innych rodzajach ryzyka, używam określenia „megaryzyka” (ang. MegaThreats). Inni ludzie używają teraz terminu „polikryzys” – tłumaczył profesor.

W jego ocenie inflacja to zagrożenie, które na dłużej położy się cieniem na światowej gospodarce.

– Ekonomiczny konsensus rynkowej mądrości w ciągu ostatnich kilku lat był stosunkowo błędny. Początkowo toczyła się debata, czy rosnąca inflacja będzie przejściowa, czy bardziej uporczywa i trwała. Banki centralne, autorytety polityczne i Wall Street orzekły, że będzie tymczasowa. Ja wraz z innymi sugerowałem, że inflacja będzie bardziej trwała. W dyskusji zwyciężyła grupa utrzymująca, że inflacja jedynie na chwilę wymknęła się spod kontroli. Następnie odbyła się debata na temat tego, czy rosnąca inflacja była spowodowana złą polityką, luzowaniem polityki pieniężnej, fiskalnej, kredytowej, czy też pechem, szeregiem negatywnych zagregowanych szoków podażowych – wyjaśniał ekonomista.

Do powstania zagregowanych szoków podażowych – tłumaczył prof. Roubini – przyczyniło się kilka zjawisk. Pierwsze z nich to wybuch pandemii koronawirusa, która negatywnie wpłynęła na produkcję towarów i usług oraz aktywność gospodarczą, doprowadziła do zmniejszenia podaży siły roboczej i zakłócenia globalnych łańcuchów dostaw. Drugie zjawisko to wpływ rosyjskiej inwazji na Ukrainę na ceny gazu, żywności oraz metali przemysłowych. Całości dopełniła prowadzona jeszcze do niedawna przez Chiny polityka zero COVID, która doprowadziła do zakłóceń produkcji w tym kraju oraz do ponownego zerwania łańcuchów dostaw.

– Banki centralne podnoszą teraz stopy procentowe, aby walczyć z inflacją tak, jak powinny. W związku z tym odbyła się trzecia debata na temat tego, czy po podniesieniu stóp procentowych uzyskamy miękkie lądowanie, przy którym zasadniczo możemy uniknąć recesji i obniżyć inflację do poziomu 2 proc., czy czeka nas raczej twardsze lądowanie – naświetlał ekonomista.

Zielona inflacja

Zdaniem profesora gospodarki rozwinięte czeka drugi, mniej optymistyczny scenariusz, na co wpływ ma kilka czynników.

– Powód numer jeden jest taki, że nie jest tak łatwo zepchnąć inflację z poziomu 6 proc. do pożądanych 2 proc. Działa tu efekt bazy itd. Nawet jeśli wojna między Rosją a Ukrainą nie zaostrzy się w tym roku, to myślę, że jest kilka istotnych powodów, dla których ceny surowców gwałtownie wzrosną. Nie tylko ropy i gazu, lecz także całego kompleksu metali przemysłowych. Goldman Sachs właśnie przedstawił prognozę cen surowców na ten rok. (…) Spodziewa się, że ich ceny wzrosną o 40 proc. Dlaczego? W przypadku energii uderzamy w producentów paliw kopalnych. Słusznie, ponieważ mamy do czynienia z zanieczyszczaniem powietrza i emisją gazów. Niedoinwestowanie energii odnawialnej sprawiło, że jej udział (w miksie energetycznym – red.) rósł powoli w porównaniu ze spadkiem wydajności paliw kopalnych. Istnieje więc wąskie gardło w dostawach, a nawet przy umiarkowanym popycie ceny pójdą w górę – tłumaczył Nouriel Roubini.

Jak dodał, od strony podażowej takie samo niedoinwestowanie mocy produkcyjnych pojawiło się w przypadku zielonych metali (metale niezbędne do przeprowadzenia transformacji energetycznej – red.), takich jak cynk i miedź.

– Ich wydobycie wymaga energii, a ceny paliw kopalnych są wysokie i pojawia się zielona inflacja. Dlatego przejście z tradycyjnych samochodów na pojazdy elektryczne staje się bardziej kosztowne. Jeśli ceny surowców pozostaną wysokie, trudno będzie zbić inflację – ocenił ekonomista.

– Mój pogląd na ten rok jest taki, że czeka nas raczej twarde niż miękkie lądowanie. Nie jestem też przekonany, że uda się zmniejszyć inflację do poziomu 2 proc. – ocenił.

Prognozuje on również kryzys długu. Jak tłumaczył, inflacja na poziomie 5–6 proc. w Stanach Zjednoczonych czy w Europie oznacza, że oprocentowanie 10-letnich obligacji skarbowych dla typowego kraju będzie musiało wynosić co najmniej 8 proc.

DZR
Materiały prasowe