Jeszcze przed zakończeniem wojny potrzebne są zarówno inwestycje służące naprawie krytycznej infrastruktury, jak i długoterminowe przedsięwzięcia gospodarcze idące w parze z europejskimi aspiracjami Ukrainy – mówili eksperci podczas dyskusji zorganizowanej przez Dziennik Gazetę Prawną

Uczestnicy debaty w Davos zastanawiali się, czy po wojnie Polska i Ukraina mogą wspólnie stać się ekonomicznym sercem Europy. Wzięli w niej udział Leszek Skiba, prezes Banku Pekao, Franek Hutten-Czapski, senior partner i chairman Boston Consulting Group w Polsce oraz Olena Malynska, reprezentująca kijowski oddział światowego stowarzyszenia młodych menedżerów YPO.

Według różnych szacunków odbudowa Ukrainy z wojennych zniszczeń wymaga od ok. 300–330 mld dol. (według prognoz Banku Światowego) do nawet 700 mld dol., o których mowa w ukraińskim Narodowym Planie Obudowy. Z tego co najmniej 90–100 mld dol. należy wydać już teraz na zaspokojenie najpilniejszych potrzeb, głównie na naprawę zniszczonej infrastruktury.

– Stanowczo nie możemy czekać na koniec wojny, planując, że zaczniemy wielkie projekty i inwestycje w Ukrainę dopiero, gdy nadejdzie spokojny czas. Czas na działanie jest już teraz – także dlatego, że Ukraina musi przetrwać zimę i najbliższy rok – tłumaczył Franek Hutten-Czapski.

Stąd pilna potrzeba inwestycji w projekty związane z zaopatrzeniem w wodę i energię, komunikacją i transportem. Jednocześnie – jak wskazują eksperci – już teraz należy przygotowywać projekty długoterminowe, które w ciągu 5–10 lat pomogą Ukrainie stać się zamożnym europejskim krajem.

– Jest dla mnie oczywiste, że Ukraina stanie się częścią Unii Europejskiej; konsekwentnie zmierzamy prowadzącą do tego celu drogą. Często nie jesteśmy zadowoleni z tempa zmian i reform w naszym kraju, ale jednocześnie widzimy, że postęp od rewolucji godności (okres protestów na Majdanie – red.) jest ogromny i trzeba docenić ten wysiłek. Wojna nie może być wymówką do zatrzymania reform. Przeciwnie – muszą być kontynuowane, a biznes musi coraz bardziej dostosowywać się do unijnych regulacji i rynków – zaznaczyła Olena Malynska, przyznając, że w ukraińskiej gospodarce jest jeszcze wiele obszarów wymagających uporządkowania.

Prezes Banku Pekao nie ma wątpliwości, że po wojnie Ukraina będzie silnym państwem, z ogromnym potencjałem gospodarczym.

– Oczywiście są pytania o tempo reform, poziom korupcji, relacje między biznesem a państwem. Niemniej wierzę, że Ukraina wyjdzie z wojny jako państwo silne – mówił Leszek Skiba.

Dodawał, że jeśli chodzi o gospodarkę, to już dziś widać rosnącą siłę sektora IT i nowych technologii; nie wolno też zapominać, że Ukraina to kraj z najsilniejszą w Europie produkcją rolniczą. Prezes Skiba zwracał uwagę, że można tu mówić o konkurencji z Polską, ale i o współpracy, a w związku z tym o odpowiednim kształtowaniu łańcuchów dostaw. Zaznaczył, że Ukraina potrzebuje silnego i stabilnego sektora finansowego, zdolnego do sprawnego przyjęcia pomocy finansowej. Jego zdaniem w pierwszej fazie polskie instytucje finansowe powinny głównie pomagać ukraińskiemu sektorowi bankowemu we wzroście i stawaniu się silniejszym, natomiast polskie firmy mogą pełnić rolę swego rodzaju mostu między programami pomocowymi, międzynarodowymi instytucjami finansowymi oraz ukraińskimi firmami.

Olena Malynska podkreślała, że po rewolucji godności w 2014 r. nastąpiła gruntowna restrukturyzacja ukraińskiej bankowości. W jej ocenie ukraińskie banki są godne zaufania, a system bankowy działa bez zakłóceń mimo działań wojennych.

– Wiem, że wiele światowych organizacji jest zdecydowanych nam pomóc, jednak często są to duże, zbiurokratyzowane instytucje, gdzie proces decyzyjny wymaga czasu. Dlatego jestem wielką zwolenniczką współpracy z prywatnym biznesem, który może podejmować decyzje szybciej i bardziej swobodnie. To ważne, szczególnie wobec ryzyka, jakim z zasady obarczone są interesy w kraju będącym w strefie wojny – mówiła Olena Malynska, dodając, iż mimo międzynarodowego wsparcia i solidarności biznes pozostaje biznesem.

Franek Hutten-Czapski zwrócił uwagę, że pomoc w odbudowie ukraińskiej gospodarki obejmuje działania szersze niż tylko bezpośrednie inwestycje.

– Ważnym obszarem jest pomoc ukraińskim firmom w przetrwaniu. Możemy to zrobić np. poprzez pomaganie im w przeniesieniu się do wschodniej Polski, dzięki czemu mogłyby operować blisko granicy – wyjaśnił.

Zaangażowanie polskich przedsiębiorstw i instytucji na rzecz zagrożonych ukraińskich firm, i szerzej – odbudowy gospodarki, jest koniecznością, by po wojnie można było myśleć o bliskiej polsko-ukraińskiej współpracy gospodarczej, z istotną, a nawet kluczową rolą Polski w najważniejszych przedsięwzięciach.

– Wiele globalnych instytucji ma środki, które może ulokować na Ukrainie, ale nie dysponuje know-how, jak to zrobić, by np. miliardy nie znalazły się w rękach oligarchów. Potrzebują kogoś, kto rozumie Ukrainę i pomoże w organizowaniu wielkich budżetów na duże projekty. My jesteśmy obecni na Ukrainie gospodarczo nie od dziś, ponadto łączą nas kultura, dzieje i długa historia współpracy – mówił przedstawiciel Boston Consulting Group.

Podkreślał, że ukraińskie podmioty kierują się w stronę polskich banków, instytucji wsparcia biznesu czy izb handlowych, szukają partnerów. Dlatego warto być aktywnym w tworzeniu wspólnego ekosystemu.

Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że Polska powinna aspirować do roli centrum europejskiej i światowej debaty o odbudowie Ukrainy.

Stanowczo nie możemy czekać na koniec wojny, planując, że zaczniemy wielkie projekty i inwestycje w Ukrainę dopiero, gdy nadejdzie spokojny czas – tłumaczył Franek Hutten-Czapski

Materiały prasowe