Jakość projektów tworzonych w polskich laboratoriach już dziś doceniają światowi giganci. To unikalna okazja na strategię win-win polskiej biotechnologii i zagranicznych inwestorów.

Paweł Przewięźlikowski – współzałożyciel, największy akcjonariusz i prezes Ryvu Therapeutics

Rok 2022 był dla polskiej branży life science przełomowy. Pierwszy lek opracowany w polskich laboratoriach został dopuszczony na amerykańskim rynku, a naszą naukę dostrzegli najwięksi międzynarodowi branżowi gracze, m.in. BioNTech, Bio-Rad czy Qiagen. Wpływy gotówkowe z tytułu przeprowadzonych transakcji sprzedaży czy licencjonowania polskich innowacji biotechnologicznych przekroczyły 1 mld zł – to znacznie więcej niż wcześniejsze historyczne wpływy łącznie.
Polska ma wszystko, aby rozwijać zaawansowane innowacje biomedyczne: silną bazę naukową, kształcącą co roku tysiące wysokiej klasy specjalistów, zaszczepioną ambicję i pracowitość, a także mocne wsparcie ze środków publicznych. Jest też jedynym państwem regionu posiadającym rynek kapitałowy szeroko finansujący biotechnologiczne innowacje. Wiele wskazuje jednak na to, że – szczególnie w obecnej sytuacji geopolitycznej – bez zainteresowania sektorem ze strony międzynarodowych inwestorów finansowych krajowe spółki dążące do wprowadzenia na rynek efektów swoich badań staną niejednokrotnie przed trudnym zadaniem. Sytuacja ta stwarza jednocześnie dla zagranicznego kapitału unikalną okazję inwestycyjną.

Nadrabianie historycznych zaległości

Szeroko pojęty sektor biomedyczny rozwija się w kraju nad Wisłą od ok. 20 lat. To kilkukrotnie krócej niż w państwach Europy Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych. Mimo tak ogromnej – szczególnie w przypadku tej branży – różnicy, udało się w tym czasie bardzo dużo osiągnąć.
Wszystko zaczęło się na początku XXI w., od kilku odważnych przedsiębiorców i prywatnego kapitału. Transformacja polskiej gospodarki po obaleniu komunizmu w 1989 r. nabierała tempa, a akcesja do Unii Europejskiej w roku 2003 stanowiła kolejny, przełomowy impuls. Z czasem, obok dotacji służących modernizacji linii produkcyjnych w przedsiębiorstwach, zaczęły się pojawiać publiczne środki na wsparcie firm, które stawiały sobie ambitne cele w sektorach nowej gospodarki. Kapitał założycieli i pierwszych prywatnych inwestorów zyskał istotny lewar, co pozwoliło stworzyć pierwsze firmy z sektora biotech czy medtech. Środków grantowych przybywało, korzystanie z nich wymagało jednak wkładu własnego.
Wówczas, na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI w., pierwsze spółki zadebiutowały na rynku publicznym. Na początku mało której z nich udało się przyciągnąć uwagę funduszy inwestycyjnych czy szerszego grona inwestorów prywatnych, przyzwyczajonych do inwestycji w firmy generujące stabilne przepływy pieniężne. Nie byli jeszcze wtedy gotowi na to, by zaryzykować swój kapitał, inwestując w naukę, na której komercyjne efekty, pod warunkiem nieoczywistego sukcesu, trzeba często czekać kilka, kilkanaście lat. Tym bardziej że nie było w tych obszarach żadnych inspirujących historii sukcesu.

Światowi giganci spoglądają nad Wisłę

Na przestrzeni ostatnich lat polskie spółki biotechnologiczne wykonały ogromną pracę, aby wyedukować krajowy rynek kapitałowy w zakresie charakterystyki, profilu ryzyka oraz potencjalnego zwrotu z inwestycji w firmy z sektora. Jednocześnie dynamicznie rozwijały swoje projekty, dostarczając kolejnych argumentów krajowym inwestorom finansowym. Rok 2022 był w tym zakresie przełomowy.
W połowie minionego roku amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zarejestrowała pierwszy polski lek biopodobny. Preparat nazwany cimerli, lek biopodobny do leku lucentis, został opracowany w ramach spółki joint venture pomiędzy niepubliczną Polpharma Biologics i Santo Holding. Został dopuszczony na terenie USA w leczeniu kilku poważnych chorób oka.
Niemalże równocześnie światowy potentat branży diagnostyki medycznej Qiagen dostrzegł potencjał działającej w sektorze produkcji enzymów i odczynników do badań diagnostycznych, polskiej, notowanej na rynku NewConnect firmy Blirt. Opracowane przez Blirt technologie i produkty okazały się tak perspektywiczne, że holenderska firma zdecydowała się zapłacić ok. 300 mln zł za zakup całej spółki, niemal dwukrotnie więcej od jej ówczesnej kapitalizacji na rynku publicznym. Była to pierwsza tego typu transakcja w przypadku polskiego rynku kapitałowego.
Kilka tygodni później doszło do kolejnego przejęcia. Tym razem globalny gigant w zakresie urządzeń laboratoryjnych – Bio-Rad Laboratories – zdecydował się kupić technologię opracowaną przez polskich naukowców ze Scope Fluidics, którzy opracowali najszybszy na świecie certyfikowany analizator PCR, zaprojektowany do pracy w formacie point-of-care. Amerykańska firma podpisała umowę o łącznej wartości 170 mln dol., z czego 100 mln dol. w ramach płatności z góry. Była to największa w historii polskiego sektora life science komercjalizacja polskiego wynalazku. Wartość samej płatności wstępnej dwukrotnie przekraczała poziom giełdowej kapitalizacji firmy, która równolegle prowadzi zaawansowane prace nad drugim, nie mniej perspektywicznym wynalazkiem.
Kilka argumentów dołożyło również Ryvu Therapeutics, podpisując w 2022 r. dwie bardzo korzystne umowy partneringowe i przekonując Europejski Bank Inwestycyjny do wsparcia swoich badań kredytem na 22 mln euro. Pierwszą umowę licencyjną firma zawarła w lipcu, kiedy Exelixis zdecydował się zakupić projekt onkologiczny w zastosowaniu jako połączenie leku z przeciwciałem. Amerykańska firma zapłaciła 3 mln dol. z góry i zobowiązała się do płatności do 400 mln dol. za każdy lek, który może powstać w ramach współpracy. Kilka miesięcy później Ryvu ponownie udzieliło licencji na tę technologię, tym razem do zastosowania jako samodzielną cząsteczkę. Równocześnie rozpoczęła wieloletnią, opartą na wielu celach terapeutycznych, współpracę w obszarze immunoonkologii. Nowym partnerem Ryvu został BioNTech, najjaśniejsza gwiazda europejskiej biotechnologii, firma, która zaledwie rok wcześniej opracowała pierwszą szczepionkę na COVID-19. BioNTech zapłacił Ryvu 20 mln euro z góry, a potencjalna wartość całej umowy sięgnęła niemal 900 mln euro. Dodatkowo BioNTech, po zapoznaniu się z całym portfolio projektów Ryvu, zdecydował się zainwestować drugie 20 mln euro w ramach emisji akcji, stając się jednym z największych akcjonariuszy spółki. Była to największa umowa w historii polskiej biotechnologii oraz pierwsza inwestycja kapitałowa zagranicznego inwestora branżowego w firmę znad Wisły.
Łączna wartość płatności gotówkowych w ramach tych wspomnianych kilku transakcji przekroczyła 1 mld zł. To znacznie więcej niż łączne wcześniejsze wpływy gotówkowe w całej historii polskiej biotechnologii.

Pomaga unijne wsparcie

Przytoczone powyżej liczby oraz marki takie BioNTech, Bio-Rad czy Qiagen stanowią najlepsze potwierdzenie wartości, jaka powstaje w polskich laboratoriach. Tworzą ją w pierwszej kolejności naukowcy. Krajowe uczelnie co roku wypuszczają na rynek pracy tysiące absolwentów kierunków z obszaru life science. Większe firmy zatrudniają również za granicą, przyciągając nie tylko rodaków, którzy jeszcze kilka, kilkanaście lat temu, nie widząc perspektyw rozwoju w kraju, wyjeżdżali zdobywać doświadczenie na zachodzie Europy, w Stanach Zjednoczonych czy Azji, ale również wysokiej klasy naukowców i menedżerów innych narodowości, mających w swoich CV doświadczenia z największych koncernach farmaceutycznych. Transfer eksperckiej wiedzy z roku na rok dynamicznie postępuje, a typowa dla naszego narodu ambicja i pracowitość sprawiają, że pomimo wielu zapóźnień bardzo szybko nadrabiamy różnice.
Polska jest wyjątkowym miejscem do tworzenia biomedycznych innowacji również ze względu na ogromne wsparcie ze środków publicznych, w tym z Unii Europejskiej. W ostatnich latach sektor został wzmocniony setkami milionów euro środków w ramach przyznawanych bezzwrotnych grantów. Wraz z postępami projektów realizowanych przez polskie firmy pojawiają się nowe programy i tak dofinansowywany jest już nawet kliniczny rozwój projektów lekowych. Połączenie rozmaitych dotacji oraz nadal wyraźnie niższych w porównaniu z Zachodem kosztów pracy pozwala tworzyć naukę nieporównywalnie taniej niż w jakimkolwiek kraju europejskim, czy – tym bardziej – w Stanach Zjednoczonych.

Potrzebni zagraniczni inwestorzy finansowi

W ostatnich latach przewagi te i wynikający z nich potencjał dostrzegli krajowi inwestorzy. Spółki biotechnologiczne przyciągnęły uwagę szerokiego rynku, w tym największych operujących na polskim rynku publicznym funduszy emerytalnych i inwestycyjnych, które niejednokrotnie zajęły wysokie, długoterminowe pozycje w ich akcjonariatach. Jakość projektów tworzonych w naszych laboratoriach doceniają również światowi giganci, przejmując polskie wynalazki i wchodząc nad Wisłą w wieloletnie, strategiczne współprace.
To, czego w Polsce nadal brakuje, to aktywność zagranicznych inwestorów finansowych. Wraz z wybuchem wojny w Ukrainie polski rynek kapitałowy znalazł się pod dużą presją – kondycja warszawskiej giełdy plasuje ją po 2022 r. w końcówce światowej stawki. Rekordowy odpływ kapitału utrudnił spółkom publicznym pozyskiwanie środków na rozwój w wielu branżach, nie inaczej jest w przypadku biotechnologii. Tymczasem wraz z postępującym zaawansowaniem projektów potrzeby finansowe krajowych firm z sektora będą rosły. Tutejszy kapitał i środki publiczne z dużym prawdopodobieństwem nie wystarczą do komercjalizacji prawdziwych, rozwijanych często od lat, polskich innowacji biomedycznych.
Obecna przecena spółek life science na polskim rynku stanowi dla zagranicznych inwestorów okazję do zainwestowania w światowej klasy innowacje na wyjątkowo atrakcyjnych warunkach. Obecność Polski w strukturach Unii Europejskiej i NATO gwarantuje bezpieczeństwo legislacyjne, regulacyjne i geopolityczne, a nieporównywalnie niższe koszty prowadzenia badań, których wyniki polskie firmy potrafią komercjalizować na światowych warunkach, z nawiązką bilansują ryzyka walutowe. Obecna sytuacja stwarza unikalną szansę zarówno dla międzynarodowego kapitału, jak i polskiej nauki. Taka szansa drugi raz może się długo nie powtórzyć.