Wojna zmieniła strategię energetyczną Białego Domu. Krajowego wydobycia surowców kopalnych ma być więcej.
Wojna zmieniła strategię energetyczną Białego Domu. Krajowego wydobycia surowców kopalnych ma być więcej.
Zapowiedzi były śmiałe. Stany Zjednoczone Joego Bidena miały postawić na walkę ze zmianami klimatu, szybsze odchodzenie od paliw kopalnych i zwiększenie inwestycji w energetykę odnawialną. Tuż po zaprzysiężeniu w styczniu 2021 r. nowy prezydent zablokował budowę wartego 8 mld dol. ropociągu Keystone XL, którym do USA z Kanady miało trafiać nawet 830 tys. baryłek surowca dziennie. Kilka dni później ograniczył możliwość dzierżawienia terenów federalnych pod inwestycje w wydobycie węglowodorów. W kwietniu 2021 r., w Dzień Ziemi, odbył się natomiast zdalny szczyt klimatyczny, na którym władze Stanów Zjednoczonych zobowiązały się do redukcji emisji gazów cieplarnianych o co najmniej połowę do 2030 r.
Postpandemiczne problemy gospodarcze przedefiniowały priorytety administracji. Już w II połowie 2021 r. w USA pojawiła się polityczna presja, by Biden uwolnił strategiczne rezerwy ropy naftowej. Równolegle zaczął się powrót do negocjacji z Iranem w Wiedniu nad zniesieniem sankcji oraz namawianie krajów zrzeszonych w Organizacji Państw Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), by zwiększyły wydobycie w celu obniżenia cen. Moment zwrotny stanowiła jednak rosyjska inwazja na Ukrainę rozpoczęta 24 lutego 2022 r., wskutek której światowe ceny energii wystrzeliły jeszcze bardziej. W odpowiedzi w marcu Biden zdecydował się puścić na rynek 180 mln baryłek ropy z amerykańskiej rezerwy strategicznej, obniżając jej poziom do najniższego od 1984 r. Po rezerwę sięgnięto też w październiku po niespodziewanej decyzji OPEC+, by zmniejszyć wydobycie ropy w ramach kartelu o 2 mln baryłek dziennie, podjętej mimo próśb USA i wizyty prezydenta w Arabii Saudyjskiej. Wizyta już na starcie była zresztą trudna wizerunkowo, bo w trakcie kampanii Biden zapowiadał zero tolerancji dla dyktatur opierających się na eksporcie węglowodorów i deklarował, że uczyni Rijad pariasem.
Pomimo zapowiedzi odchodzenia od paliw kopalnych wydobycie krajowej ropy za kadencji demokraty z Delaware w II połowie 2022 r. wzrosło według rządowych danych o ok. 10 proc. miesięcznie w stosunku do stycznia 2021 r., gdy obejmował urząd. W przypadku gazu wzrost wyniósł ok. 6 proc. Główna część tych wzrostów przypada na okres po 24 lutego. Tymczasem pod koniec roku Biały Dom zaapelował do największych amerykańskich firm, by wydobywały jeszcze więcej. Sektor – jak pisał „Financial Times” – skarży się jednak na „mieszane sygnały” z Waszyngtonu. Z jednej strony oczekuje się od niego większej produkcji, a z drugiej otwarcie mówi się o jak najszybszym osiągnięciu szczytu konsumpcji i zdecydowanym odejściu od paliw kopalnych w dłuższej perspektywie. Równocześnie wojna zmusiła Bidena do szukania możliwości poza granicami USA. W rozmowach z Iranem brak jednak postępu, a Arabia Saudyjska wraz z OPEC zrobiły odwrotnie, niż je namawiano, zmniejszając produkcję, a dodatkowo podpisała porozumienia o nowych inwestycjach z Chinami.
To stawia na pierwszym planie Wenezuelę, która może posiadać najwięcej ropy, według niektórych szacunków nawet ok. 20 proc. światowych zasobów. Po dekadach władzy Zjednoczonej Socjalistycznej Partii Wenezueli Caracas nie jest w stanie natychmiastowo zwiększyć produkcji, ale gra toczy się o dłuższą perspektywę. Pod koniec listopada 2022 r. administracja Bidena po raz pierwszy złagodziła sankcje nałożone na reżim Nicolása Madury w 2019 r., zezwalając Chevronowi na powrót do tego kraju. Stało się to, mimo że Stany Zjednoczone za prezydenta wciąż uznają opozycjonistę Juana Guaidę. Administracja Bidena „stawia bezpieczeństwo energetyczne na pierwszym miejscu” – skwitował hiszpański „El País”.
Z danych „The Economist” wynika, że produkcja Wenezueli w 2022 r. mogła wynieść średnio 650 tys. baryłek dziennie. Aby zbliżyć się do rekordowego wyniku 3 mln baryłek z 1998 r., co mogłoby mieć wymierny wpływ na globalny rynek, potrzeba kilku lat inwestycji zagranicznych, nie tylko z USA. Do tego daleka droga, zależna też od politycznego kierunku, który wybierze Caracas. Dyplomaci amerykańscy nie ukrywają, że zależy im, by decyzja dotycząca Chevronu tak wpłynęła na Madurę, by ten zasiadł do poważnych rozmów z opozycją i zapoczątkował proces demokratyzacji. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama