- Niemcy odnotują największy skurcz gospodarczy w gronie 19 państw. Im dalej na zachód, tym sytuacja będzie jednak lepsza - mówi Filippo Taddei, starszy ekonomista Goldman Sachs.

Gospodarka strefy euro spowalnia. Jak głęboki może być spadek PKB?
Patrząc na przyszły rok, nasze oczekiwania co do aktywności gospodarczej w strefie euro kształtują się poniżej konsensusu rynkowego. Spodziewamy się spadku PKB o 0,1 proc., co oznacza, że faktycznie przez cały 2023 r. tempo rozwoju gospodarczego będzie płaskie. Sytuacja będzie jednak zróżnicowana pod względem geograficznym. Spowolnienie gospodarcze i kryzys energetyczny dotykają kraje w nierównym stopniu. Im dalej na wschód strefy euro, tym gospodarki są bardziej zależne od przemysłu i gazu ziemnego. Dlatego kryzys energetyczny uderza w nie mocniej i spodziewamy się, że w większym stopniu odczują nadchodzącą recesję. Mam na myśli takie kraje jak Niemcy, Austria, ale także niektóre kraje na południu, np. Włochy. W związku z tym największego spadku PKB spodziewamy się w Niemczech (o 0,6 proc.) i we Włoszech (o 0,1 proc.). Jednak patrząc dalej na zachód, zobaczymy lepsze wyniki. Francja i Hiszpania odnotują w 2023 r. wzrost gospodarczy, a Hiszpania będzie liderem wśród największych gospodarek.
A co z Polską?
Polska i inne kraje Europy Wschodniej oczywiście odczują skutki kryzysu poprzez zmniejszenie tempa wzrostu PKB, ale pozostanie ono dodatnie. Spodziewamy się wzrostu PKB nad Wisłą o 0,9 proc. w 2023 r., podobnie jak w przypadku Węgier i Czech. Dla Rumunii prognozujemy 2,1 proc. Ogólnie rzecz biorąc, prognozujemy silniejszy wzrost w regionie Europy Wschodniej niż w strefie euro.
Strefa euro zmaga się z rekordową inflacją. Czy szczyt został już osiągnięty? Jaka jest ścieżka inflacji na najbliższe miesiące?
Jesteśmy blisko szczytu, to kwestia kilku miesięcy. Spodziewamy się, że nastąpi to w grudniu lub styczniu. Po osiągnięciu szczytu inflacja zacznie znacząco spadać i na koniec 2023 r. wyniesie ok. 4,5 proc. Nasze prognozy są o ok. 1 pkt proc. powyżej rynkowej średniej. Głównym powodem jest to, że spodziewamy się wzrostu inflacji usług wraz ze spadkiem inflacji towarów, co sprawi, że inflacja w Europie będzie względnie trwała.
A czy efekt rosnących cen energii będzie tak bolesny również w przyszłym roku?
Ceny surowców energetycznych, zwłaszcza gazu ziemnego, pozostaną na podwyższonym poziomie. Po tym i po I kw. 2023 r. magazyny gazu w Europie będą musiały zostać uzupełnione przed następną zimą. Dlatego spodziewamy się skoku cen gazu TTF do 180 euro za 1 MWh. Oczywiście będzie to poziom niższy niż w niektórych okresach w 2022 r., ale i tak poziomy te pozostaną podwyższone do końca 2023 r. Wyzwaniem będzie napełnienie magazynów i pełne uniezależnienie się od rosyjskiego gazu. Jak dobrze wiemy, Europa robi obecnie wszystko, co w jej mocy, aby wypełnić tę lukę, ale nadal nie jesteśmy w stanie w pełni zastąpić ilości rosyjskiego gazu, który importowaliśmy wcześniej. 2023 r. będzie zatem rokiem transformacji.
Czego możemy oczekiwać od polityki Europejskiego Banku Centralnego?
Mówiąc o EBC, musimy wziąć pod uwagę dwie kwestie. Przede wszystkim, jak bardzo wzrośnie poziom stóp procentowych, na który patrzy większość ludzi. Oczekujemy, że EBC podniesie stopy docelowo do 3,25 proc. Ale jest jeszcze jedna ważna rzecz: kiedy EBC zacznie sprzedawać obligacje skarbowe, które są obecnie w jego bilansie.
EBC na grudniowym posiedzeniu podniósł stopy procentowe o 0,5 pkt proc. Stopa depozytowa wynosi obecnie 2 proc. Jak duże będą kolejne podwyżki i kiedy możemy się spodziewać obniżek?
Oczekujemy, że EBC podniesie stopy o kolejne 0,5 pkt proc. w lutym, 0,5 pkt proc. w marcu i 0,25 pkt proc. w maju. Sądzimy, że następnie bank centralny przestanie reinwestować zapadający dług państwowy. Jeśli EBC podniesie stopy do 3,25 proc., nasze oczekiwania dla amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed) wyniosą 5-5,25 proc., a dla Banku Anglii (BoE) 4,5 proc. Będzie to więc wciąż mniej niż w innych bankach centralnych, więc w strefie euro stopy powinny pozostać na tym poziomie przez dłuższy czas. Dlatego uważamy, że EBC zacznie je obniżać tylko wtedy, gdy zrobią to Fed i BoE. Myślę, że może to nastąpić przed 2024 r. Oczywiście istnieje możliwość, że przyszłoroczna recesja w Europie będzie znacznie głębsza, niż mówią obecne prognozy, i wtedy EBC będzie musiał dostosować swoją politykę pieniężną, wstrzymując podwyżki stóp procentowych, ale nie jest to nasz scenariusz bazowy. Patrząc na to, co obecnie wiemy, nie spodziewamy się cięć stóp co najmniej przez najbliższe 18 miesięcy.
Spodziewacie się łagodnej recesji, więc nie ma obaw o wzrost stopy bezrobocia?
Uważamy, że stopa bezrobocia w strefie euro wzrośnie w 2023 r. o mniej niż 1 pkt proc. Spodziewamy się wzrostu liczby pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin, ale nadal będą oni pracować. Może więc ludzie będą pracować krócej, ale nie staną się bezrobotni. Dlatego naszym zdaniem zbliżająca się recesja nie wywoła masowych zwolnień.
Jakie ryzyka mogą spowodować, że recesja nie będzie wyglądać tak, jak zakładacie?
Pierwszym ryzykiem jest to, że Europa ma problem z infrastrukturą gazową. Dywersyfikujemy źródła pozyskiwania gazu, zwiększając import z Algierii, Azji Centralnej i Norwegii. Jeśli coś pójdzie nie tak z jednym z tych źródeł, automatycznie doprowadzi to do wzrostu cen gazu, a w konsekwencji zagrozi gospodarce większym spadkiem PKB. Inne ryzyko ma charakter finansowy. Rządy są aktywne w wydawaniu pieniędzy w celu stymulowania gospodarki i ulżenia gospodarstwom domowym oraz firmom cierpiącym z powodu wysokich cen. W 2023 r. rządy europejskie wydadzą średnio 2,4 proc. PKB na kontynuację tych działań. Budżety fiskalne są rozdmuchane. Dla niektórych krajów, jak Holandia czy Niemcy, nie będzie to problem. Jednak dla innych, jak Włochy, może być inaczej. Ściślejsze warunki finansowania mogą sprawić, że wzrost gospodarczy będzie jeszcze niższy, być może ujemny. Jest jeszcze jeden czynnik, w tej chwili bardzo mało prawdopodobny. Pogorszenie koniunktury gospodarczej wraz z wyższymi stopami procentowymi może wywołać problemy w sektorach, w których przedsiębiorstwa są mocno zadłużone. Jednak nie ma jeszcze żadnych niepokojących sygnałów, które by wskazywały na taki scenariusz.
Filippo Taddei, starszy ekonomista Goldman Sachs / Materiały prasowe