Trochę chciałbyś, ale jednak boisz się wejść do świata najszybciej rosnącej platformy społecznościowej ostatnich lat? Jeśli ta książka cię do tego nie przekona, to chyba już nic nie będzie w stanie.

Jest wiele powodów, dla których warto być na TikToku. I równie wiele, by go omijać. Mirosław Skwarek, specjalista od marketingu internetowego, zebrał je wszystkie w jednym miejscu: zalety - uwypuklił, zastrzeżenia - obalił. Spójrzmy, co mamy. Jest oczywiście magia milionowych zasięgów. Sam autor ze szczerością opisuje, jak spadły mu z wrażenia kapcie, gdy pierwszy raz, po długich oporach, zaczął promować swoje produkty na TikToku. I od razu zrobił takie zasięgi, o jakim w innych miejscach w sieci mógł jedynie pomarzyć. Nazywa nawet TikToka „supermarketem z zasięgami”. Bo to właśnie te zasięgi są magnesem, który przyciąga kolejnych użytkowników.
Tu pewne zastrzeżenie. Wielu analityków socialmediowych rynków - a na pewno już ci starsi - przypominają, że 15 lat temu Facebook też był takim „supermarketem”. Twitter i Instagram też nimi przez pewien czas były. Ale to się skończyło. Algorytmy zmieniono i teraz jest tak, że jak nie zapłacisz za promowanie, to zasięgów mieć nie będziesz. I nie jest to przypadek, tylko realizacja długofalowej strategii kalifornijskich korporacji. Najpierw dały ludziom zabawkę, mówiąc, że jest darmowa. A my się od gadżetu uzależniliśmy, budując osobiste życie i modele biznesowe na fundamentach lajków. Więc potem przyszła faza odgórnego ograniczenia zasięgami. Chyba że ktoś zapłaci. Czy to samo czeka tiktokerów? Na razie aplikacja jest darmowa i Skwarek właśnie o tej rzeczywistości napisał „instrukcję”.
Mirosław Skwarek, „Skuteczny marketing na TikToku. Jak zdobyć miliony wyświetleń i tysiące obserwatorów w miesiąc (albo i szybciej)”, Helion/OnePress, Gliwice 2022 / nieznane
Jest oczywiście wiele innych powodów, dla których ludzie (a zwłaszcza firmy) powinny potraktować chińską aplikację do tworzenia krótkich treści wideo poważnie. TikTok jest prostszy niż YouTube - pisze Skwarek. Przekonuje też, że tutaj istnieje największa szansa na wychowanie przyszłego klienta (pokolenie Z uwielbia szybkość). Choć jednocześnie Skwarek przestrzega przed przekonaniem, że na TikToku siedzą głównie małolaty, które, owszem, chętnie coś sobie obejrzą, pośmieją się i roześlą, ale już nie kupią. To dawno nie jest aktualne. Po pierwsze, już nie tylko małolaty. A po drugie, małolaty miały, mają i będą miały wpływ na decyzje konsumenckie rodziców.
Autor książki uważa również, że korzystanie z TikToka rozwija samego użytkownika. I pewnie ma rację. W końcu zmieścić się z przekazem w 60-sekundowym nagraniu to dobre ćwiczenie samodyscypliny i porządkowania myśli. Szczerze mówiąc, przydałoby się niejednemu użytkownikowi pisanych „sociali”, raczących świat długimi wpisami, których nikt nie przeczyta. Właśnie z tego powodu wolę Twittera od Facebooka. No, ale może tylko dlatego, że - jak dotąd - omijałem TikToka. Ale teraz to się chyba będzie musiało zmienić. Również dzięki Mirosławowi Skwarkowi i jego książce.
PS. I nie jest prawdą, że na TikToku tylko tańczą. ©℗