Nie ma postępu w sporze o subsydia dla zielonych technologii między USA a UE. Amerykanie zapowiadają zmiany, ale wiele wskazuje, że będą one ograniczone.

Po negocjacjach z dyplomatami unijnymi w Waszyngtonie strona amerykańska po raz kolejny zapewnia, że wprowadzi zmiany w Inflation Reduction Act (IRA), ustawie, która wywołała jednoznaczną krytykę po drugiej stronie Atlantyku. – Jeśli chodzi o obawy [Europy], oczywiście będziemy dalej rozmawiać z naszymi europejskimi sojusznikami – zapowiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre. Jednocześnie administracja prezydenta Joego Bidena nie ma zamiaru ze sprawą wracać do Kongresu, co sugeruje, że ewentualne korekty będą raczej kosmetyczne. A to może zwiastować, że jesteśmy dopiero na początku trudnych negocjacji między Brukselą a Waszyngtonem.
Wątpliwe, by enigmatyczne zapowiedzi i śladowe poprawki usatysfakcjonowały polityków na Starym Kontynencie. Szef Komisji Handlowej Parlamentu Europejskiego Bernd Lange stwierdził nawet, że zbyt małe ustępstwa ze strony USA mogą spowodować, że UE złoży skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Ponadto w spór mocno zaangażowali się najważniejsi politycy europejscy – szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ostrzegała, że IRA wywoła „zniekształcenia” w handlu, a prezydent Francji Emmanuel Macron, odwiedzając w zeszłym tygodniu Waszyngton i spotykając się z Bidenem, mówił o ustawie, że jest „problematyczna”.
Ustawa Inflation Reduction Act weszła w USA w życie w sierpniu i – jak przedstawiali to demokraci – stanowi część szerszego, kampanijnego planu gospodarczo-infrastrukturalnego Build Back Better. Oficjalnie, co wskazuje bezpośrednio nazwa, ma na celu zbicie inflacji, a środkiem ku temu ma być zmniejszenie deficytu (przy tym mocny akcent odgrywa zapewnienie dostępności i obniżenie cen leków na receptę). W praktyce główny cel ustawy to jednak zwiększenie inwestycji w krajowy sektor czystej energii i niskoemisyjnej motoryzacji, na co wygospodarowano prawie 400 mld dol. IRA to wielki plan subsydiów i dotacji dla zielonych technologii i próba przyciągnięcia zaawansowanych technologicznie firm do Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z zapisami ustawy konsumenci z USA mogą otrzymać hojne ulgi podatkowe przy swoich „zielonych inwestycjach”, np. przy kupowaniu samochodów elektrycznych amerykańskiej produkcji kwota ta może sięgać nawet 7,5 tys. dol.
Bruksela konsekwentnie od początku wyraża jednak zaniepokojenie, że nowe ustawodawstwo wyklucza europejskie firmy z rynku w USA i daje ich amerykańskiej konkurencji niesprawiedliwą przewagę. 27 krajów UE, głównie Francja i Niemcy, obawia się, że ich przedsiębiorstwa zostaną końcowo odcięte od amerykańskich ulg podatkowych. Dlatego dyplomaci tych państw wzywają Waszyngton do „wyrównania boiska” i zrezygnowania z protekcjonistycznych zapisów w IRA. Nie są w tym osamotnieni, podobne obiekcje wobec swojego największego sojusznika są zgłaszane przez Koreę Południową, innego poważnego gracza na rynkach motoryzacyjnym oraz nowych zielonych technologii.
Urzędnicy w Brukseli nie kryją, że dla Europejczyków IRA to kontynuacja protekcjonistycznej polityki Donalda Trumpa, który nakładał cła na europejską stal i aluminium i wskazywał, że wolny handel nie zawsze przynosi korzyści Ameryce. Mimo to do złożenia formalnej skargi do WTO jeszcze daleka droga. Na ten moment UE liczy na to, że interesy firm europejskich będą w USA zabezpieczone dzięki przyznaniu im wyjątków, jakich Amerykanie udzielili Kanadzie i Meksykowi. Z tymi państwami Stany Zjednoczone mają jednak zawartą umowę dotyczącą wolnego handlu USMCA, która jest nazywana NAFTA 2.0 lub Nowa NAFTA. Dlatego też z Paryża i Berlina płyną sygnały o ewentualnej mocniejszej odpowiedzi, jeśli negocjacje się nie powiodą, i o wprowadzeniu w odpowiedzi szerokich protekcjonistycznych subsydiów dla europejskiego „zielonego przemysłu”.
Nadzieją na rozwiązanie sporu jest też mechanizm ministerialnej Rady Handlu i Technologii USA–UE. Jej spotkanie w poniedziałek w Waszyngtonie skończyło się jednak bez przełomu, choć obie strony mówiły o postępie. Urzędnicy UE i USA zgodzili się m.in. na „wspólną mapę drogową” w obszarze rozwoju sztucznej inteligencji, a także postanowili utworzyć grupę zadaniową w celu zmniejszenia barier na polu naukowym. ©℗