- Sprzeciwiamy się pracy koncernu dla sił zbrojnych. Niezależnie od tego, czy chodzi o wojsko amerykańskie, izraelskie czy jakiekolwiek inne - mówi Ariel Koren, była menedżerka w Google’u

Zrezygnowała pani z pracy dla Google’a, sprzeciwiając się umowie Project Nimbus, którą firma zawarła z rządem Izraela. Przekonuje pani, że przekazane w jej ramach narzędzia sztucznej inteligencji mogą pomóc w inwigilacji Palestyńczyków.
Odeszłam, bo Google planował mnie zwolnić. Chcieli w ten sposób zastraszyć resztę pracowników i zmusić ich do milczenia, ale osiągnęli odwrotny efekt. Coraz więcej osób zaczęło zabierać głos. Pracownikom nie chodzi wyłącznie o Palestynę. Mają dość agresywnego zabiegania przez Google’a o różnego rodzaju kontrakty wojskowe i mszczenia się za wyrażanie opinii na temat takich kroków.
Sprawa nie zakończyła się na pani odejściu?
Pracownicy nadal organizują się przeciwko tej umowie. Google nie powinien dostarczać tak potężnych narzędzi jakiejkolwiek armii. A już zwłaszcza Izraelowi, który realizuje politykę apartheidu i każdego dnia łamie prawa człowieka i prawo międzynarodowe.
Wniosła pani formalne oskarżenie o podejmowanie wobec pani działań odwetowych za wypowiadanie się przeciwko kontraktowi. Google zbadał skargę, nie znajdując żadnych wykroczeń ze swojej strony. Sprawa trafiła do Krajowej Rady ds. Stosunków Pracy (NLRB), która doszła do podobnych wniosków.
Mój były pracodawca zataił dowody przed NLRB. Nie pozwolił jej przedstawicielom na spotkanie z moim menedżerem. Działania, które podjął Google, były sprytne. Nie zwolnili mnie z pracy, ale postawili ultimatum. Mogłam utrzymać stanowisko, zgadzając się na przeniesienie za granicę, do São Paulo. Dostałam na to 17 dni. Wszystko działo się w środku pandemii, kiedy w biurach w Brazylii nikt nie pracował. Choć dano mi dwa tygodnie na podjęcie decyzji, już następnego dnia mój kierownik przekazał zespołowi, że odchodzę. Zarząd firmy twierdzi, że wymuszona przeprowadzka nie była odwetem, ponieważ decyzja o przeniesieniu została podjęta, zanim udzieliłam MSNBC wywiadu na temat Project Nimbus. Tyle że wypowiadałam się na ten temat na długo przed tym konkretnym wystąpieniem, a Google doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Koncern w istocie stosuje psychologiczną manipulację, zaprzeczając wykroczeniom i starając się delegitymizować obawy tych, którzy protestowali przeciw umowie z Izraelem. Firma twierdzi, że to prozaiczny kontrakt cywilny, podczas gdy nawet izraelskie media nazywają go kontraktem wojskowym.
Wciąż niewiele wiadomo na temat jego zapisów. Skąd pewność, że może być wykorzystany przeciw Palestyńczykom?
To, że opinii publicznej nie przedstawiono żadnych szczegółów, jest celowym zagraniem. Mimo to udało nam się dowiedzieć, że Google pomoże Izraelowi w budowie centrów danych i zapewni infrastrukturę chmurową kilku agencjom rządowym. Nie tylko wojsku, ale też agencji odpowiedzialnej za przejmowanie kolejnych terytoriów palestyńskich pod żydowskie osiedla. Co gorsza, kontrakt uniemożliwia Google’owi wyłączenie swoich usług w przyszłości. Umowa sprawia, że firma stanie się bezsilna, jeśli będzie chciała jednak zablokować swoje usługi w przypadku wykorzystania przez Izrael technologii do łamania praw człowieka. Na jednym z webinarów szkoleniowych dla izraelskiego klienta inżynier Google’a potwierdził, że możliwe będzie przetwarzanie danych w celu określenia, czy ktoś kłamie. Narzędzia te mogą więc potencjalnie rozszerzyć izraelski wzorzec inwigilacji, profilowania rasowego i innych form wspomaganego technologią łamania praw człowieka.
Mimo protestów, które odbyły się w USA, umowa jest realizowana. Nie jest już za późno na protesty?
Próbujemy ograniczyć zasięg działań, wzywając Google’a do odrzucenia istniejącego kontraktu w możliwie jak największym stopniu. Ale cel jest tak naprawdę większy. Chcemy przekonać firmę do rezygnacji z wszelkich przyszłych kontraktów wojskowych. Pracownicy Google’a sprzeciwiają się pracy naszej firmy dla sił zbrojnych. Niezależnie od tego, czy chodzi o wojsko amerykańskie, izraelskie, czy jakiekolwiek inne.
Jak Google powinien według pani postępować?
Powinien słuchać swoich pracowników. Każdy w Google’u zasługuje na prawo do kwestionowania tego, nad czym pracuje i w co jest zaangażowana firma. Jeśli stracimy taką możliwość, może się zrobić niebezpiecznie. Potrzebna jest więc pewność, że nikt za swoją odwagę nie zostanie ukarany. Niezależnie od specyfiki Project Nimbus ja i inne osoby związane z firmą powinniśmy móc otwarcie działać. Google powinien też przestrzegać obowiązujących zasad stosowania sztucznej inteligencji.
Jak dowiedziała się pani o współpracy Google’a z rządem Izraela?
Z prasy. Wraz z moimi współpracownikami byliśmy przerażeni, bo informacje te wyszły na jaw podczas ataku wojsk izraelskich na Strefę Gazy w maju 2021 r. Byliśmy zbulwersowani i zaniepokojeni nie tylko tym, że nasz pracodawca zdecydował się robić interesy z rządem apartheidu, ale także faktem, że my - pracownicy, dzięki którym Google działa - byliśmy trzymani w całkowitej niewiedzy o tym szkodliwym kontrakcie. Światło na całą sprawę pomogły rzucić raporty opublikowane przez „The Intercept”. To z nich dowiedzieliśmy się, że Project Nimbus nie ogranicza się do celów niemilitarnych.
ikona lupy />
Ariel Koren, była menedżerka w Google’u / Materiały prasowe