Ryszard Florek, prezes polskiej firmy opowiada o kulisach sprawy FAKRO-Velux, łamaniu unijnych zasad, etyce w biznesie i konieczności dbania o dobro gospodarcze naszego kraju oraz zamożność Polaków

30 czerwca Trybunał Sprawiedliwości UE odrzucił apelację FAKRO w sprawie przeciwko Komisji Europejskiej, de facto oznacza przegraną w ciągnącym się od wielu lat sporze z firmą Velux. Jego początki sięgają 2006 r., kiedy skierowaliście do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów skargę na waszego konkurenta – duńską firmę Velux. Co się wówczas wydarzyło, że zdecydowaliście się na taki krok? Duńczycy nie grali fair?
Zawiadomienie w sprawie nadużywania pozycji dominującej przez Velux złożyliśmy do UOKiK jeszcze w 2006 r. Zarzuciliśmy naszemu konkurentowi naruszenie reguł uczciwej konkurencji, m.in. stosowanie tzw. cen drapieżnych, czyli sprzedawanie produktów poniżej kosztów, żeby uniemożliwić nam wejście na dany rynek. Posiadamy także dowody na stosowanie nielegalnych praktyk konkurenta np. premie i rabaty w zamian za odmowę współpracy z FAKRO, stosowanie bonusów rocznych, stosowanie umów wyłącznościowych. Urząd antymonopolowy po wstępnym rozpoznaniu naszą sprawę przekazał do Komisji Europejskiej, jako kompetentnej w tej sprawie.
Jak przyjął pan decyzję o skierowaniu sprawy do Komisji Europejskiej? To były pierwsze lata członkostwa Polski w Unii Europejskiej.
Wtedy bardzo pozytywnie. Zgodnie z podziałem kompetencji pomiędzy Komisją Europejską, a krajowymi organami antymonopolowymi, jeżeli nadużywanie pozycji dominującej występuje na więcej niż trzech rynkach europejskich, pierwszeństwo w rozpatrywaniu takich spraw ma KE. Tak było w naszym przypadku. Widziałem w tym nadzieję, bo KE ma więcej narzędzi i uprawnień do badania spraw na poziomie całego rynku unijnego niż organy krajowe. Prawo decydowania, którymi sprawami będzie zajmowała się Komisja obowiązuje od 2004 r. Wcześniej praktyki stosowane przez naszego głównego konkurenta były przez Komisję Europejską potępiane i surowo karane. Dziś są one bezkarnie praktykowane, o ile Komisja uzna, że nie jest interesem Unii Europejskiej, aby się takimi przypadkami zajmować. Pytanie czy to jest fair? Kiedy w roku 2004 Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej wstąpiły do UE i tym samym otworzyły swoje rynki zbytu na duże zagraniczne koncerny – które posiadały dużo większy kapitał, efekt skali, siłę marki od naszych rodzimych firm – wówczas otrzymaliśmy zapewnienie, że razem będziemy funkcjonować w ramach jasnych, efektywnie stosowanych reguł antymonopolowych. Jednak po rozszerzeniu Wspólnoty zmieniło się postepowanie Komisji w tych sprawach, a my zostaliśmy pozbawieni prawa do osądu zebranego przez nas materiału dowodowego, słowem do sprawiedliwości.
Odebrano Wam prawo do sprawiedliwości? Jak to wyglądało?
Po tym jak Polska weszła do Unii Europejskiej oraz FAKRO pokazało na targach Batimat swoje super okno pre-Select przewyższające produkty Velux, Velux bardzo agresywnie rozpoczął kampanię przeciw FAKRO. Przejrzeliśmy wszystkie dotychczasowe orzeczenia Komisji Europejskiej i TSUE i zauważyliśmy, że praktyki stosowane przez Velux były rozpatrywane przez sądy, a firmy, które to robiły płaciły wysokie kary. Główne działania Veluksu to stosowanie marek Rooflite i Dakea, które poniżej kosztów były dostarczane głównie do klientów FAKRO. Velux stosował bonusy roczne, które jednoznacznie są zabronione w orzecznictwie.
Skarga przyniosła jakiś skutek?
Po złożeniu naszej skargi do KE, Velux zmienił bonusy roczne na bonusy półroczne. We Francji nieprzypadkowo powstała norma na okna dachowe. Aby ją spełnić, trzeba było kupić szybę od jedynego producenta na świecie - firmy Cardinal z USA. Kiedy zwróciliśmy się do firmy Cardinal początkowo dostaliśmy ofertę, a kiedy chcieliśmy zamówić, tłumaczyli, że Velux posiada wyłączność na Europę. Podmioty dominujące, jakim jest Velux, nie mogą stosować żadnych umów wyłącznościowych. Natomiast na obiekty, na które FAKRO składało oferty, Velux dawał dodatkowe rabaty, aby nie dopuścić do wyboru naszych okien. W sumie naliczyliśmy kilkanaście praktyk, które stosował Velux, a w dotychczasowym orzecznictwie były zakazane i surowo karane.
Komisja jednak sporu z Veluxem nie rozwiązała, lecz sprawę zamknęła. Po kilku latach FAKRO złożyło formalną skargę do Komisji Europejskiej. Co sprawiło, że zdecydował się pan taki krok? FAKRO rosło przecież w oczach mimo konkurencji na rynku.
Tak, zrobiliśmy to w 2012 r. Zdecydowaliśmy się skorzystać z prawa do złożenia formalnej skargi, dzięki czemu: uzyskaliśmy status strony w postępowaniu, mogliśmy składać wnioski, przysługiwało nam prawo do uzasadnienia decyzji KE. Wcześniej nie byliśmy stroną w sprawie, informacje przepływały miedzy KE a UOKiK-iem, który złożył skargę.
Co do tego szybkiego wzrostu, to oczywiście FAKRO rosło, ale antykonkurencyjne działania Veluksa ograniczyły nam dostęp do rynków, co jest prawnie zakazane. Gdyby nie to, to być może w FAKRO pracowałoby dziś nie 4 tys. a 8 tys. osób.
Co postanowiła Komisja?
Komisja wstępnie analizowała żmudnie zgromadzony przez nas materiał dowodowy przez prawie sześć lat. W 2018 r. otrzymaliśmy informację, że nie będzie prowadziła postępowania, uznając, że rozpoznanie materiału dowodowego przedłożonego przez FAKRO „może być szczególnie długotrwałe i pracochłonne oraz może wymagać przeznaczenia znacznej ilości zasobów Komisji”. Sprawa zostaje zamknięta – bez otwarcia, czyli bez dogłębnej analizy zebranych przez nas dowodów.
To kuriozalne uzasadnienie.
Czujemy się pokrzywdzeni, ponieważ jesteśmy pewni swoich racji i stoją za nami twarde dowody.
Jak odebrał pan tę decyzję?
W pana wypowiedziach z tamtego okresu pojawiał się wątek duńskiej komisarz. Czy nie brzmi to trochę jak teoria spiskowa usprawiedliwiająca niekorzystny obrót spraw?
Pochodzenie Pani Komisarz jest faktem. Faktem jest jej wypowiedź dla magazynu Boombeg [czy tu nie chodzi o Bloomberg Magazine?]w 2013 r.: „Z naszego doświadczenia wynika, że nie da się chronić duńskich interesów, nie będąc blisko rdzenia Europy. Nie będąc tam, nie ma się wpływu na skutki jej działań”. Kalendarz wizyt Pani Komisarz, w których większość czasu poświęca duńskiemu biznesowi też jest faktem. Velux jest duńską firmą – to też fakt. Łączenie faktów nie ma nic wspólnego z teoriami spiskowymi.
Kolejnym krokiem było skierowanie przez FAKRO sprawy do TSUE. To już 2018 r. Jak w ciągu 12 lat od pierwszej skargi do UOKiK zmienił się rynek okien dachowych i postawa waszego konkurenta? Rywalizacja się zaostrzyła, czy może zarówno FAKRO jak Velux okopały się na dotychczasowych pozycjach?
Nasze działania na poziomie unijnych i krajowych organów antymonopolowych na pewno osłabiły antykonkurencyjne działania Veluksa. Przykładowo po pierwszej sprawie w Komisji, tej prowadzonej na wniosek UOKIK w 2009 r., Velux zmienił system rabatowy. Zrezygnował z bonusów rocznych, które wręcz przywiązywały dystrybutorów i uniemożliwiały rozpoczęcie współpracy z innymi dostawcami. W to miejsce pojawiały się rabaty półroczne, mniej dotkliwe. To pozytywy. Z negatywów: według nas Velux nadal stosuje praktyki antykonkurencyjne, ale teraz już w sposób bardziej wyrafinowany, zawoalowany, trudniejszy do udowodnienia. Ale też ograniczające konkurencję.
Wyrok TSUE – przynajmniej formalnie – kończy spór. Trybunał odrzucił skargę Fakro. Tym samym zarzuty wobec firmy Velux dotyczące nadużywania pozycji dominującej – nie zostały potwierdzone w świetle prawa.

Trybunał Sprawiedliwości potwierdził prawo Komisji Europejskiej do ustalania priorytetów w zakresie spraw z dziedziny konkurencji. Jeszcze raz podkreślę, że swoją decyzją Komisja nie przesądziła, czy Velux nadużywał pozycji dominującej czy nie, lecz stwierdziła, że sprawa ma zbyt niski priorytet i z tego powodu nie będzie się nią zajmować.

Podobnie TSUE. Sąd potwierdził, że Komisja ma prawo decydować, którymi sprawami będzie się zajmować, a którymi nie. Jest to przykre bowiem w praktyce oznacza to, że nieuczciwe działania dużych rynkowych graczy, które dawniej były przez Komisję Europejską potępiane i surowo karane, dziś są bezkarnie tolerowane. Wstępowaliśmy do Unii, w której reguły antymonopolowe były efektywnie stosowane. Czy po rozszerzeniu Wspólnoty o kraje Europy Środowo-Wschodniej zmieniło się postępowanie Komisji w tych sprawach? Kto jest beneficjentem tej zmiany?
Polskie firmy nie mają takich samych praw jak ich konkurenci?
Na przestrzeni czasu widzę różnicę w prawodawstwie dotyczącym gospodarki i konkurencji w krajach zamożnych i w Polsce. Na bazie moich doświadczeń jestem przekonany, że bez zmiany naszego myślenia, zmiany prawa Polacy nie będą w stanie dorównać w poziomie zamożności do mieszkańców zachodnioeuropejskich krajów. Dążenie do równych szans konkurowania dla polskich firm oraz sprawnego systemu ochrony konkurencji w Polsce oznacza szybszy rozwój gospodarczy naszego kraju, a tym samym zwiększenie zamożności Polaków.
Ciągnący się od wielu lat spór to także koszty postępowań. Mimo to warto było?
Tu chodzi o zasady - równe zasady konkurowania, etykę w biznesie, dbanie o dobro gospodarcze naszego kraju i zamożność Polaków. Sprawa FAKRO-Velux nabrała kontekstu politycznego, gdyż oprócz szefowej Komisji ds. Konkurencji, która sprawę prowadziła, a jest nią Dunka Margrethe Vestager, w sprawę zaangażował się sam premier Dani. Dlaczego ta sprawa jest ważna dla Duńczyków? W gospodarce globalnej interes globalnych firm jest równoznaczny z interesem gospodarczym kraju, z którego pochodzi dany koncern. W wyniku praktyk stosowanych przez firmę Velux, polska gospodarka, tylko w branży okien dachowych, traci ok. 1 mld zł rocznie. Te środki pozyskiwane na globalnym rynku, które mogłyby zasilić poprzez FAKRO polską gospodarkę, obecnie w większości trafiają do Danii i tego bronią Duńczycy.