W przypadku wielu produktów nasz import znad Dniepru podwoił się, a jego udział w zakupach spożywczych za granicą wzrósł z 5 do 9 proc. Ceny bywają nawet o 30 proc. niższe

Od stycznia do kwietnia Polska zaimportowała łącznie 9 mln ton gotowych artykułów spożywczych, tłuszczów, olejów, produktów pochodzenia roślinnego czy zwierzęcego. Przed rokiem było to 8,4 mln ton - wynika z danych GUS, które wskazują również, że w dużym stopniu do wzrostu przyczyniła się wojna w Ukrainie. Import żywności z tego kraju znacząco bowiem przyspieszył. W ciągu pierwszych czterech miesięcy wyniósł 807,9 tys. ton, wobec 438,5 tys. ton rok wcześniej. Udział żywności z Ukrainy w całości dostaw do Polski wzrósł z 5,2 proc. do 9 proc.
Miało to miejsce w czasie, gdy obowiązywały jeszcze kontyngenty bezcłowe. W maju jednak zawieszone zostały cła na ukraiński eksport do UE, co z pewnością zaowocowało dalszym wzrostem dostaw w kolejnych miesiącach, których nie widać jeszcze w statystykach.
Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, twierdzi, że taka sytuacja może być poważnym wyzwaniem dla polskich producentów produktów spożywczych. - Przede wszystkim dlatego, że żywność wytwarzana w Ukrainie jest od kilkunastu do 30 proc. tańsza w porównaniu z tą polską. Wpływ na to mają oczywiście niższe koszty produkcji - zauważa. Jednakże, jak dodaje, w ostatnich tygodniach pojawił się czynnik mogący stanowić duże ograniczenie dla dynamicznego rozwoju importu z Ukrainy. Chodzi o transport. - Brakuje kierowców, a co za tym idzie, nie ma komu wozić towarów z Ukrainy do Polski. Drastycznie wzrosła cena paliwa, co przekłada się na koszt finalny produktu, gdy dotrze on do Polski - tłumaczy. Zwraca jednak uwagę na drugą stronę medalu: z powodu kosztów transportu ukraińscy przedsiębiorcy mogą nie być zainteresowani eksportem swoich towarów dalej na Zachód, czyli duża część może ostatecznie zostać na naszym rynku - opowiada.
Marek Przeździak, prezes Polbisco - Stowarzyszenia Polskich Producentów Wyrobów Czekoladowych i Cukierniczych, podziela te obawy, ale martwi go też coś innego. - UE otwiera się na produkty z Ukrainy, podczas gdy nasz eksport na Wschód wciąż jest utrudniony - tłumaczy. Podkreśla, że np. wielu produktów, w tym słodyczy, Kijów nie umieścił na liście towarów objętych gwarancjami płatności.
Producenci obawiają się w związku z tym, że mogą zacząć tracić miejsce na półkach w sklepie na rzecz ukraińskich produktów, bo dla handlowców może to być sposób na obniżenie średnich cen w sytuacji rosnącej inflacji. Obawiają się też, że ukraińskie firmy mogą przejąć produkcję pod markami własnymi dla sieci handlowych.
- Każde rozwiązanie, które przyczyni się do ograniczenia wzrostu cen w sklepach dla klientów, jest warte rozważenia. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że nie nastąpi to z dnia na dzień i obejmie tylko wybrane kategorie produktów - mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu.
Duże sieci nie wykluczają, że na półki trafi więcej produktów z Ukrainy, ale deklarują, że nie wyprą one polskich dostawców. - Duży handel jest nastawiony na sprzedaż przede wszystkich polskich towarów. Stanowią one ponad 90 proc. oferty - podkreśla Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Więc większy import tańszej żywności z Ukrainy nie przekłada się na ceny u polskich producentów. - Nie mogą oni pozwolić na obniżki przy rosnących kosztach. Zatem nawet w sytuacji zwiększenia skali importu należy oczekiwać, że ceny rodzimych towarów nie zmienią się. Chyba że spadnie inflacja, obniżą się koszty wytworzenia - mówi Andrzej Gantner i zaznacza, że dziś nasi wytwórcy są w takiej sytuacji jak przed laty zachodni, kiedy wraz z wejściem naszego kraju do UE polski przemysł zaczął zalewać unijny rynek tańszą, dobrej jakości żywnością. - Miejmy nadzieję, że polscy producenci lepiej poradzą sobie z konkurencją i obronią swoją pozycję. Problem w tym, że polski przemysł musiał wtedy spełnić wyśrubowane warunki, poczynić wielomiliardowe inwestycje, by zaistnieć na Zachodzie. Od producentów z Ukrainy na razie tego się nie wymaga - dodaje.
Import żywności do Polski / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe