Jak wojna w Ukrainie zmienia biznesową rzeczywistość i jak wywołane przez nią zjawiska wpłyną na trendy w polityce firm –zastanawiali się uczestnicy panelu dyskusyjnego pt. „Kapitalizm interesariuszy i ESG w nowej rzeczywistości” podczas Kongresu 590

Koncepcja kapitalizmu interesariuszy i kryteria ESG zdobywają coraz większe znaczenie w międzynarodowym biznesie i polityce. Przed wybuchem wojny w Ukrainie przyczyniły się m.in. do utrudnienia pozyskiwania finansowania przez firmy zbrojeniowe, wydobywcze i inne z sektorów postrzeganych jako „niezrównoważone”. Dopiero rosyjska inwazja pokazała, jak bardzo potrzebne są produkty i usługi tych sektorów tak w walce o pokój i bezpieczeństwo, jak i do wsparcia transformacji klimatycznej.

Jaki kapitalizm?

Kapitalizm interesariuszy, z angielska stakeholder capitalism, to przekonanie o wzajemnym oddziaływaniu interesariuszy i przedsiębiorstw. Celem zgodnego z tym kierunkiem zarządzania powinno być służenie klientom, akcjonariuszom, pracownikom i pracodawcom, ale też środowisku, w którym przyszło działać. Kapitalizm interesariuszy jest w opozycji do kapitalizmu akcjonariuszy, który nastawiony jest przede wszystkim na zysk.
ESG natomiast to skrót oznaczający trzy podstawy ratingów i ocen pozafinansowych funkcjonowania przedsiębiorstw, ale też państw czy innych organizacji, gdzie E oznacza środowisko (environmental), S – społeczną odpowiedzialność (social responsibility), a G – ład korporacyjny (corporate governance).
– Wojna zmieniła wiele, pogłębiła problemy gospodarcze, jakie ujawniły się już w pandemii – przerwane łańcuchy dostaw, inflacja, niepewność – mówił Damian Olko, ekonomista, przedstawiciel Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
Wojna wywołała też debatę dotyczącą ESG, czyli kryteriów środowiskowych i społecznych dotyczących zarządzania. Odkryto, że fundusze ESG zaangażowały aż 8 mld dol. w aktywa rosyjskie. Wiele kapitału było zaangażowane w rosyjskie spółki wydobywcze, chemiczne, energetyczne. Przesłanki ESG były złamane. Przed wojną te kryteria utrudniały finansowanie w sektorach niebezpiecznych, jak górnictwo czy zbrojenia. Teraz potrzebujemy inwestować w obronność, w zasoby energetyczne, by zadbać o pokój i bezpieczeństwo. W koncepcji ESG było coś idealistycznego, założenie, że świat jest idyllą. A tak nie jest. Wojna spowodowała, że wzrosły ceny metali i surowców, a fundusze, które w nie inwestowały – miały straty. Tu podejście ESG się nie sprawdziło.
Jak zatem zmieniała się idea ESG? – zastanawiała się prowadząca dyskusję Katarzyna Rumiancew, główna analityczka Warsaw Enterprise Institute.
Zdaniem Damiana Kurasia, prezesa Instytutu ESG, przemysł zbrojeniowy, obronny musi wrócić do łask. Do tej pory był traktowany niechętnie przez inwestorów, tak jak alkohol i hazard. Ale wraca do łask, co zdaniem prezesa jest rzeczą słuszną. Uważa on natomiast, że nie można ulegać pojawiającym się naciskom, by spowolnić transformację energetyczną.
Alicja Tatarczuk, Public Affairs & CSR Manager Huawei Polska, podkreślała, że diametralna zmiana pojawiła się już w trakcie pandemii – to była zmiana oczekiwań konsumentów, sposobu, w jaki konsumenci postrzegają marki – oczekują ich zaangażowania w wyzwania społeczne, środowiskowe, kwestie zdrowia. A zatem nie tylko dyrektywy, a potrzeba konsumencka będą miały wpływ na to, jak efektywnie wprowadzać ESG.

Mnożenie profitów

Przekonanie, że środowisko jest ważne, ludzie są ważni – to oczywiste, to nic nowego. Kłopot w tym, że firmy, w rozumieniu powszechnym, stoją przed wyzwaniem, jak pogodzić zysk z działaniem dla społeczeństwa. A tu nie ma sprzeczności – mówił profesor SGH dr hab. Tomasz Rostkowski, ekspert w dziedzinie zarządzania kapitałem ludzkim. Zwracał uwagę, że ESG jest modyfikacją koncepcji PPP – People, Planet, Profit. Firmy, które działają dla środowiska, nie mają płacić za to własnym zyskiem. – Trzeba myśleć o tym, że jeśli jednocześnie służymy zyskowi i środowisku, to mamy więcej profitów. Wszyscy są zadowoleni, ale nie kosztem czegoś – dodał ekspert. Jego zdaniem ekonomia jest od mnożenia korzyści, sukcesu. Dlatego działania powinny być zrównoważone. Nie trzeba z niczego rezygnować: jeśli robimy dobro, nie powinniśmy zrezygnować z korzyści. Niestety ludzie jeszcze są niewykształceni w tej dziedzinie, mają co prawda ślady świadomości, ale wiedza jest płytka. Trzeba trafić z przekazem do pracowników – stwierdził Tomasz Rostkowski.
Podobnego zdania był Damian Kuraś. Działania składające się na CSR, społeczną odpowiedzialność biznesu, były traktowane jako dobroczynność. Teraz, wraz z ESG następuje epokowa zmiana – firmy muszą włączyć się w działania na rzecz naszej planety i środowiska, wyrównywania szans społecznych.
– CSR był traktowany jako dodatek – dodała Alicja Tatarczuk. – A ESG jest wpisany w strategię przedsiębiorstw. My musimy postępować zgodnie z zasadami, ale i wymagać tego samego od poddostawców. ESG przynosi zyski długoterminowo. Badania pokazują, że firmy, które mają dobrze zorganizowane łańcuchy dostaw, osiągają 16 proc. zysku więcej. My np. pracujemy nad redukcją śladu węglowego i na wielu poziomach to się dzieje. Na początku ponosimy wysokie koszty, ale potem przyniesie nam to zyski – stwierdziła menedżerka z Huawei Polska.
ESG to narzędzie, które może sprzyjać transformacji gospodarki, czyli budowie modelu kapitalizmu interesariuszy – mówił Damian Olko. Część ekspertów twierdzi, że powinniśmy podporządkować zysk innym interesom interesariuszy. To jednak byłoby odejściem od gospodarki rynkowej – pozbawianiem praw własności i wolności. – Nie traktujemy zysków jako coś, co trzeba poświęcić, ale działamy w interesie firm, konsumentów i środowiska. Gospodarka musi być oparta na zdrowych mechanizmach rynkowych, do tego niezbędna jest własność prywatna – tłumaczył Damian Olko. I to zdaniem eksperta jest sedno debaty, która toczy się i na Zachodzie, i w Polsce, gdzie zdecydowana większość dużych przedsiębiorstw troszczy się o środowisko i społeczeństwo i stara się pogodzić cele ESG z gospodarką.

Dobre praktyki

– Mam wrażenie, że zarządy firm i pracownicy są zadowoleni, że są częścią tej zmiany – dodał Damian Kuraś. – Budowanie bliskości z konsumentem, wybieranie produkcji zrównoważonej, dbając o środowisko i przemiany społeczne. Jednak jako społeczeństwo jesteśmy mało tolerancyjni, mało otwarci na inność. Np. w ogóle się nie myśli, jak zachęcić osoby z niepełnosprawnościami do pracy, jak stworzyć im warunki do aktywności – dodał.
– Bardzo ważne jest pokazywanie dobrych praktyk wspierania niepełnosprawnych, a my to robimy – mówiła Alicja Tatarczuk z Huaweia. – Wystarczy osiem godzin płatnej pracy, by w sposób znaczny zredukować ryzyko depresji – dodała.
Menedżerka przywołała przykład zatrudnionego w jej firmie mężczyzny, który przez siedem lat był w domu – dzięki pracy odzyskał poczucie wartości, sensu życia, poczuł się potrzebny, świetnie się sprawdza w działaniu. Dzięki pracy zdalnej okazało się to możliwe. Jej zdaniem wiele firm, także mniejszych, też mogłoby się zastanowić nad zatrudnieniem niepełnosprawnych, bo to oddziałuje też pozytywnie na zespół pracowników. – Budzi się empatia, zrozumienie, tolerancja na różnorodność, wzrasta kreatywność, są lepsze efekty pracy i atmosfera z zespole. Takie działania niosą też poczucie dumy pracowników. To powinność korporacji, a badania pokazały, że jedna czwarta millenialsów przywiązuje do tego wagę – tłumaczyła Alicja Tatarczuk.

Potrzeba więcej świadomości

Profesor Tomasz Rostkowski nie chciał się zgodzić z tezą, że nie jesteśmy otwarci na inność. – Proszę spojrzeć, jak wygląda tradycyjne polskie jedzenie – tradycyjny kebab – powiedział. Jego zdaniem jesteśmy otwarci, ale jednocześnie, jeśli coś ma przynieść kłopoty – potrafimy się bronić.
Dlaczego zatem 2,5 mln osób z niepełnosprawnościami nie pracuje? Zdaniem profesora problemem jest pokutująca u nas polityka państwa, żeby zostawić ich w niepełnosprawności. Koncentrujemy się na tym, na co człowiek jest chory. – A dlaczego nie patrzymy, na co jest zdrowy? Dopiero teraz to się zmienia. To samo dotyczy osób starszych. Słyszymy – młode dynamiczne zespoły. Tymczasem trzeba mieć i starych, i młodych pracowników. Jest w tej dziedzinie wiele do zrobienia – mówił Tomasz Rostkowski.
Działania CSR dają efekty w długim okresie, ale i w krótkim. – Można tu postępować mądrze i bezinwestycyjnie działać na rzecz środowiska, dbać o lepsze warunki pracy. Bardzo wiele firm robi dużo dla swoich lokalnych społeczności, ale nie chwalą się tym na swoich stronach internetowych. Naszą wadą jest skromność, w dodatku trochę z nią przesadzamy. Niska jest też świadomość – firmy czasem nie wiedzą, że to co robią, jest działaniem CSR czy ESG – stwierdził Tomasz Rostkowski. – Trzeba im to uświadomić – dodał.
Jednocześnie państwo nie może tych procesów nadmiernie regulować. – To nie ma być tak, że ci, co działają, mają słuchać dyrektyw urzędników, ludzi, którzy się na tym nie znają. To kosztuje dużo, a nie przynosi rezultatów, trzeba zostawić to ludziom i przedsiębiorcom – mówił profesor.
Odmiennego zdania była Alicja Tatarczuk. W jej ocenie sama zapowiedź wprowadzenia regulacji potrafi zdziałać cuda. – Kiedy np. Komisja Europejska zaczęła zapowiadać wprowadzenie kwot i parytetów odnośnie do płci w zarządach, w firmach zaczęto zauważać kobiety, którym czasem trzeba było pomóc mentoringowo, by w ogóle chciały awansować. Biznes zaczął się sam regulować, kobiety pojawiły się we władzach. Już sama debata na jakiś temat często ma moc sprawczą – stwierdziła przedstawicielka Huawei Polska.
ANO