Z 14 kopalń Kompanii Węglowej (KW) 9, które są w najlepszej sytuacji, trafi do nowej spółki celowej Węglokoksu. Z pozostałych 1 zostanie przejęta przez Węglokoks, a 4 trafią do spółki Restrukturyzacji Węgla w celu wygaszenia produkcji. Zlikwidowane kopalnie to 3 proc. złóż węgla w Polsce, ale generują 90 proc. strat KW.
Z restrukturyzowanych kopalń 6 tys. górników ma trafić do nowej spółki, a 5 tys. ma się pożegnać z firmą w ramach programu dobrowolnych odejść. 2100 osób, którym zostały 4 lata do wieku emerytalnego, pójdzie na urlopy z prawem do 75 proc. pensji. 1500 osób może liczyć na duże odprawy: górnicy dołowi na 24 pensje, a pracownicy przeróbki mechanicznej – 10. 1600 osób pracujących na powierzchni może liczyć na jednorazowe odprawy w wysokości 3,6 pensji.
Rząd stoi pod ścianą?
Stoi. W górnictwie pracuje niemal 100 tys. ludzi, z czego 50 tys. w Kompanii Węglowej. Upadłość czy kłopoty w tej firmie grożą wybuchem społecznym. Sytuacja branży jest tragiczna, myślę tu zwłaszcza o Kompani, która generuje miesięcznie stratę 150–200 mln zł. Poprzedni rząd składał deklaracje bez pokrycia. Ja nie odważyłbym zapewniać, że nie będzie likwidacji kopalń. O tym, czy można je zlikwidować, decyduje analiza ekonomiczna i geologiczna, a nie polityczna. W tym kontekście sam fakt, że rząd się zajął programem, odbieram jako krok we właściwym kierunku. I liczę, że będzie konsekwentnie realizowany.
Kierunek zmian jest słuszny?
Jeśli rząd decyduje się na zamykanie trwale nierentownych kopalń i przeniesienie części górników do tych z lepszymi wynikami oraz lepsze wykorzystanie potencjału dobrych kopalń, jest to racjonalne. Trzeba zredukować zatrudnienie w oparciu o system dobrowolnych odejść. I mieć świadomość uwarunkowań społecznych, więc odtworzyć górniczy pakiet socjalny wprowadzony przez rząd Jerzego Buzka.
Te pięć kopalń, które mają się znaleźć poza Kompanią Węglową, bardzo ją obciąża?
W niektórych strata na tonie wynosi 100 zł, średnia strata w KW to 42 zł. Jedyne racjonale rozwiązanie to szybkie przeprowadzenie restrukturyzacji, spóźnionej o co najmniej dwa lata. To oznacza zapewne zmianę ustawy o restrukturyzacji górnictwa. Mamy też problem Unii Europejskiej i zgody Brukseli na udzielenie pomocy publicznej.
Dostaniemy ją?
Jeśli rząd przedstawi taki program, to powinien dostać. To w mniejszej skali odbicie naszego programu z czasów rządu Jerzego Buzka. My musieliśmy zamknąć całkowicie lub częściowo 23 zakłady i zwolnić ponad 100 tys. osób, by uzyskać dodatni wynik na tonie sprzedawanego węgla, co stało się w 2002 r. Ale ceny węgla były dużo niższe. Przez wiele lat dopuszczono do wzrostu kosztów wydobycia, co przy gorszej koniunkturze doprowadziło do obecnej sytuacji.
Te 5 tys. osób, które mają odejść z górnictwa, to dużo?
Niewiele. Ta skala jest niewystarczająca, zwłaszcza jeśli zakładamy zwiększenie wydajności pracy w KW. Dziś wynosi ona ok. 700 ton na pracownika, podczas gdy w kopalni Silesia jest to 1100 ton, co osiągnięto m.in. przez wprowadzenie 6-dniowego tygodnia pracy.
Inne branże zażądają takich osłon przy zwolnieniach.
Programy osłonowe gdzie indziej nie są gorsze. Odsyłam do programu dobrowolnych odejść w przedsiębiorstwie Porty Lotnicze, gdzie wypłacano odprawy na poziomie 400 tys. zł. To zdecydowanie przesadne. Także w energetyce program dobrowolnych odejść był bardzo atrakcyjny.
Są wybory, rząd będzie pod dużą presją. Jest w stanie przeprowadzić restrukturyzację?
Mam nadzieję, że do partnerów społecznych dotrze prawda, że jeśli nie program, to niekontrolowana upadłość. Wówczas część górnictwa może podzielić los przemysłu stoczniowego.
Mamy pakiet ratunkowy, ale co dalej?
Na pewno trzeba przeprowadzić program restrukturyzacji. Musimy zmniejszyć poziom wydobycia, bo mamy nadprodukcję miałów energetycznych na poziomie 10 mln ton. A gdy już górnictwo będzie wreszcie rentowne, musimy myśleć o zmianach strukturalnych. Musi rozwijać się Jastrzębska Spółka Węglowa. Ale większość kopalń powinna być powiązana z energetyką. Natomiast nie można tego traktować jako działania zastępczego zamiast restrukturyzacji górnictwa. To byłby absurd.