Wchodzące dzisiaj w życie przepisy mają pomóc dłużnikom w powrocie do stabilności ekonomicznej. Jednak już pojawiają się wątpliwości, np. czy nowe regulacje nie okażą się zbyt ogólnikowe.
/>
Nowelizacja prawa upadłościowego w zakresie upadłości konsumenckiej (Dz.U. z 2014 r. poz. 1306) była potrzebna od lat. Samą instytucję postępowania upadłościowego wobec osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej wprowadzono do polskiego porządku prawnego już w grudniu 2008 r. (Dz.U. nr 234, poz. 1572). Problem w tym, że wówczas ustawodawca stworzył przepisy na tyle restrykcyjne, iż okazały się nieużyteczne.
Nowy start
Posłowie, którzy w lutym 2014 r. złożyli projekt (wcześniej pracowało nad nim Ministerstwo Sprawiedliwości), podkreślali, że cel się nie zmienia: chodzi o to, aby zapewnić nowy start osobom fizycznym, które są zadłużone w stopniu uniemożliwiającym im samodzielną spłatę długów. Zmienia się natomiast podejście. Teraz to nie konsument będzie musiał przekonywać, że niewypłacalność nie jest skutkiem jego zaniedbań. To sąd, jeśli będzie oddalał wniosek o ogłoszenie upadłości, udowodni, że zawinił dłużnik. Zgodnie z art. 4914 ust. 1 prawa upadłościowego i naprawczego (p.u.in.) będzie to możliwe w dwóch przypadkach: jeżeli doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa.
Tak ujęte przesłanki zdaniem ustawodawcy powinny wystarczyć. Jednak w ocenie niektórych ekspertów są zbyt nieprecyzyjne.
– O ile bowiem co do zasady wiadomo, czym jest rażące niedbalstwo, o tyle trudno ocenić, jakie zachowania w odniesieniu do niewypłacalności mogłyby o nim świadczyć. Można się oczywiście domyślać, ale to za mało – zwraca uwagę Paweł Kuglarz, partner w Wolf Theiss.
– Zachowanie rażąco niedbałe może polegać np. na zaciągnięciu kredytu konsumpcyjnego w stanie niepewnej sytuacji zarobkowej albo w sytuacji doprowadzenia do dyscyplinarnego zwolnienia z pracy – tłumaczy jednak dr Patryk Filipiak, partner w kancelarii Filipiak-Babicz.
Poseł PO Robert Kropiwnicki przyznaje, że przesłanki są niedookreślone i czasem może być problem z jednoznacznym określeniem, czy konsument zawinił. Ale, jak od razu dodaje, zostało to zrobione celowo.
– Chodzi o to, aby orzekający sędziowie mieli pewną swobodę działania. I odróżniali na pozór podobne sytuacje, w których jeden człowiek popadł w długi nieumyślnie, podczas gdy drugi zdawał sobie doskonale sprawę z podejmowanego ryzyka – uzupełnia parlamentarzysta.
Zmiana obyczaju
Wnioski o upadłość będą jednak rozpatrywane przez tych samych sędziów, którzy przez ostatnie 5 lat pozwolili na ogłoszenie upadłości zaledwie kilkudziesięciu osobom. W ocenie dr. Patryka Filipiaka jeśli sądy będą podchodzić bardzo rygorystycznie do wykładni nowych przepisów, może się okazać, że nadzieje pokładane w reformie nie zrealizują się od razu.
– Sędziowie z pewnością obawiają się „zalewu” spraw konsumenckich. Możliwe, że ta obawa będzie wzmagała ich surowość. Ale pamiętajmy, że nie brakuje sądów, które dobrze stosują nawet niedoskonałe przepisy. Przykładem tego może być sąd upadłościowy w Krakowie, w którym upadłość konsumencka się przyjęła nawet w poprzednim stanie prawnym – twierdzi adwokat.
Różne podejście sądów może jednak zrodzić inny problem.
– Możliwe, że zauważymy zjawisko forum shopping. Niektórzy dłużnicy będą zmieniali miejsce zamieszkania po to, aby trafić do sądu, w którym zostaną lepiej „obsłużeni” – przypuszcza dr Filipiak.
Jak wyjaśnia Artur Zawadowski, partner w kancelarii Weil, sędziowie nie powinni na siłę szukać powodów, aby oddalać wnioski. Przewidziane restrykcje mają jedynie stanowić pewnego rodzaju groźbę: „zachowywałeś się nieuczciwie – nie otrzymasz pomocy”.
– Oddalając wniosek, szkodzi się przede wszystkim wierzycielom, którzy też mogą zyskać na upadłości (realizowany bowiem jest plan spłat). A nie ma ku temu powodów. Należałoby raczej poszukać dodatkowych sankcji dla dłużników – uważa prawnik.
W ocenie Roberta Kropiwnickiego kluczowym ułatwieniem nie jest jednak wcale liberalizacja przesłanek bankructwa osoby fizycznej. Najważniejsze jest odstąpienie od zbędnego rygoryzmu. Drobne braki będzie bowiem można uzupełnić w toku postępowania, podczas gdy do niedawna sąd po prostu odrzucał niekompletny wniosek.
– Pamiętajmy, że do tej pory głównym powodem niepowodzeń było to, że gdzieś zabrakło jakiegoś załącznika, ktoś zapomniał o jakimś podpisie. A teraz sąd będzie uczciwym niewypłacalnym konsumentom pomagał – przekonuje Kropiwnicki.
Jak twierdzą niektórzy eksperci, sędziowie chcieli to robić także wcześniej.
– Sądy nierzadko chciały ogłosić upadłość, dostrzegając absurd tkwienia dłużnika w spirali długu. Ale nie mogły. Nowy stan prawny nie powinien być już ograniczeniem, o ile owa uczciwość dłużnika nie będzie budziła wątpliwości – mówi Bartosz Groele, wiceprezes Instytutu Allerhanda i partner w kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele.
Nie oznacza to jednak, że upadłość konsumencka stanie się zjawiskiem masowym. Wystarczy porównać przewidywaną liczbę wniosków z liczbą ogłoszonych upadłości choćby w Niemczech (patrz ramka). Ponadto, jak czytamy w stanowisku rządu do projektu, „przyjęto, że w 20 proc. spraw zostanie ogłoszona upadłość”. To jasny sygnał, że nadal nie każdy będzie mógł zostać upadłym.
Łatwo, ale długo
Od blisko trzech lat planowana była jedna systemowa reforma prawa upadłościowego i naprawczego. Kilka miesięcy temu podjęto jednak decyzję o przyśpieszeniu prac nad upadłością konsumencką. Później zaś w życie wejdą pozostałe zmiany, w tym ustawa Prawo restrukturyzacyjne, która obecnie znajduje się w Sejmie (druk sejmowy nr 2824). Jednak to rozdzielenie projektów przełożyło się na fakt, że w życie weszły nowe przepisy o upadłości konsumenckiej, lecz nie powstał jeszcze – według wielu niezbędny – Centralny Rejestr Upadłości. Ma to być portal internetowy przeznaczony do zamieszczania w nim obwieszczeń dotyczących bankructw. Póki nie powstanie, będą one zamieszczane w monitorze sądowym i gospodarczym.
– Taki rejestr jest świetnym pomysłem, a wręcz koniecznością – przyznaje mec. Bartosz Groele.
– Upadłość konsumencka zyskałaby na jego wprowadzeniu. Chociażby ze względu na obniżenie kosztów publikacji i doręczeń, co może mieć istotne znaczenie właśnie w sprawach o niskiej wartości – uzupełnia.
Wątpliwości budzi również kwestia kosztów ponoszonych przez Skarb Państwa. Rząd wyliczył, że do przeprowadzanych postępowań nie dopłaci. Jak bowiem stwierdzono, zaledwie w kilkunastu procentach przypadków to państwo będzie musiało ponieść koszt postępowania. Jak jednak wskazuje Krajowa Rada Sądownictwa, zdecydowanie wzrośnie liczba spraw. A to oznacza, że konieczne będą nowe etaty sędziowskie. W przeciwnym razie mogłoby się okazać, że co prawda łatwiej jest ogłosić upadłość, lecz postępowanie trwa zdecydowanie za długo.
Etap legislacyjny
Weszło w życie 31 grudnia