- Mamy zbieg trzech niekorzystnych zjawisk: wojnę militarną, wojnę gospodarczą, która rozpoczęła się wcześniej w obszarze rynków surowcowych, i także znaczącą inflację - mówi Maciej Trybuchowski prezes Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych
Jak pan ocenia obecną sytuację na giełdzie? Jaki jest wpływ wojny na Ukrainie? Jaki warunków makroekonomicznych – wysokiej inflacji i stóp procentowych?
To dwa kluczowe czynniki. Niestety skutki wojny będą jeszcze bardziej odczuwalne w miarę upływu czasu. Nie wiemy jak długo potrwa i czy nie przerodzi się w konflikt na większą skalę. Najważniejsze, że na ten moment nasz rynek wykazał się odpornością.
Ma pan na myśli to, że giełda działała, czy że spadki nie były tak duże, jak można by się spodziewać?
Mam na myśli drugi scenariusz. Odnotowano spadek WIG20, później nastąpił wzrost. Inwestorzy - zarówno krajowi, jak i zagraniczni – myślę przede wszystkim o tych drugich – nie wpadli w panikę i nie uciekali z polskiego rynku z powodu wojny.
Oczywiście sprawne funkcjonowanie w czasie pandemii potwierdziło także zdolność do utrzymania ciągłości działania. Z tego punktu widzenia nie było żadnego zagrożenia.
Stopy zwrotu z inwestycji w akcje nie są satysfakcjonujące, choć podkreśliłbym, że obroty na naszej giełdzie są przyzwoite. Ceny akcji spadły już przed wybuchem wojny, zatem spadki były związane z innymi czynnikami. I tak dochodzimy do inflacji. Mamy przecież zbieg trzech niekorzystnych zjawisk: wojnę militarną, wojnę gospodarczą, która rozpoczęła się wcześniej w obszarze rynków surowcowych i także znaczącą inflację. Mam tu na myśli nie tylko Polskę, a właściwie cały świat.
Wysoka inflacja dla spółek nie jest zła. Łatwo o wzrost przychodów, zysków.
Wysoka inflacja jest złem, kropka. Zaburza również postrzeganie realnej wartości. Trudno o prowadzenie działalności gospodarczej w warunkach takiej niepewności. Działalność inwestycyjna, sama w sobie, charakteryzuje się ogromnym elementem niepewności, a teraz dochodzą do tego dodatkowe czynniki ryzyka, mające znaczący wpływ na kondycję rynku kapitałowego. Przejawem takiego stanu rzeczy jest de facto zatrzymanie rynku ofert publicznych. Zjawisko to dotyczy nie tylko Polski.
Na poprawę możemy liczyć dopiero, gdy wojna i inflacja się skończą?
W tej chwili eksperci nie są w stanie przewidzieć nawet dość nieodległej przyszłości. Gdyby przynajmniej jeden z dwóch negatywnych czynników: wojna lub inflacja był trochę bardziej mierzalny, podejmowanie decyzji inwestycyjnych byłoby nieco łatwiejsze.
Jak wspomniałem, są to czynniki, które oddziałują nie tylko na Polskę. Jednak specyfika naszego rynku polega na tym, że jesteśmy niedaleko od frontu, a dodatkowo nasz rynek jest mniejszy i bardziej podatny na zmiany, dlatego też czynniki ryzyka się potęgują.
Mówiąc wprost – mało który indeks spadł tak mocno jak nasz.
Należy podkreślić, że przyczyną takiego procesu jest wpływ niekorzystnego splotu wydarzeń, o którym mówiłem chwilę wcześniej.
Nie chciałbym poruszać wyłącznie pesymistycznych scenariuszy, dlatego należy zauważyć, że mamy do czynienia również z czynnikami pozytywnymi. Na przykład to, że mamy stabilną bazę inwestorów, w tym krajowych inwestorów instytucjonalnych, choć oczywiście cały czas istnieje niepewność co do dalszych losów otwartych funduszy emerytalnych. Dla dobra polskiego rynku kapitałowego należałoby na przykład, wyjaśnić, czy to środki prywatne czy nie, a jeśli nie, to czy powinny być „sprywatyzowane” za 15 proc. (taki miał być podatek związany z przeniesieniem środków z OFE na prywatne indywidualne konta emerytalne – red.) czy za darmo?
Czy dzisiaj można myśleć o tym, czy nasza giełda może służyć powojennej odbudowie Ukrainy? Czy w większym stopniu może przyczyniać się do finansowania inwestycji w naszej gospodarce?
Bezspornie… o tym już się myśli. Podejmowane są działania ze strony Ministerstwa Aktywów Państwowych na rzecz tego, by nasze spółki – przede wszystkim Skarbu Państwa – uczestniczyły w odbudowie infrastruktury Ukrainy.
Rynek kapitałowy może dostarczyć środków również na transformację energetyczną. Tym samym może absorbować pieniądze dla budowania silnej gospodarki, równocześnie zdejmując nadwyżkę pieniądza z rynku i przyczyniając się do równowagi makroekonomicznej - ograniczania konsumpcji i inflacji.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że duże inwestycje to rola państwa czy Unii Europejskiej, niekoniecznie finansowanie komercyjne.
Można oczekiwać, że w taki sposób będą finansowane wielkie projekty. Część funduszy należałoby pozyskać w ramach wsparcia od Unii Europejskiej, ale potrzeba także wkładu własnego, który może zapewnić właśnie rynek kapitałowy. Pamiętajmy, że transformacja energetyczna dotyczy nie tylko wielkich koncernów państwowych, ale również średnich i małych przedsiębiorstw. One również mogą pozyskiwać kapitał na rynku.
Jak wygląda w tej chwili zainteresowanie polską giełdą ze strony drobnych inwestorów? Koniunktura na GPW to jedno, ale coraz bardziej dostępne są giełdy zagraniczne. Można łatwo kupić akcje czy nawet ułamek akcji Tesli czy Apple. Jest też konkurencja w postaci kryptowalut.
Konkurencja rzeczywiście jest większa. Dostęp do rynków zagranicznych poprzez naszych uczestników, czyli domy maklerskie, jest bardzo duży. KDPW widzi liczbę rachunków inwestycyjnych w poszczególnych domach maklerskich i pozytywne jest to, że właściwie od początku pandemii liczba rachunków się zwiększa. Mimo, że domy maklerskie cyklicznie dokonują weryfikacji rachunków nieaktywnych, zbliżamy się już do 1,5 mln rachunków. Cały czas notujemy napływ nowych inwestorów, pomimo atrakcyjnych alternatyw inwestycyjnych, jak rynki zagraniczne, kryptowaluty czy NFT.
Nie obawia się pan, że ta pozytywna tendencja może zostać zweryfikowana przez wyższe stopy procentowe. One sprawiają, że obligacje czy nawet depozyty też zaczynają konkurować z giełdą?
Nie można zaprzeczyć, takie ryzyko istnieje. Dlatego trzeba robić wszystko, żeby rynek kapitałowy był bardziej atrakcyjny, ułatwiać udział w rynku, tworzyć zachęty dla inwestorów, zwiększać ich zainteresowanie udziałem w walnych zgromadzeniach, czy w ogóle w życiu spółek. Można to robić poprzez programy lojalnościowe dla akcjonariuszy.
Jako KDPW uruchomiliśmy już - wynika to z regulacji europejskich, ale też ze strategii rozwoju rynku kapitałowego – takie rozwiązania jak możliwość zdalnego udziału w walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, czy identyfikacja akcjonariuszy spółki niepublicznej. To fundamentalna zmiana, jeżeli chodzi o relacje spółka publiczna - akcjonariusze. W kwietniu podpisaliśmy porozumienie ze Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych i Stowarzyszeniem Emitentów Giełdowych w celu podjęcia wspólnych, skoordynowanych działań, wspierających rozwój i bezpieczeństwo polskiego rynku finansowego, dbałość o prawa emitentów oraz inwestorów indywidualnych.
Na czym polega rola KDPW w programach lojalnościowych? Jaki jest cel porozumienia z SII i SEG?
Naszą rolą jest umożliwienie identyfikacji akcjonariuszy, co robimy przy współpracy z naszymi uczestnikami, czyli z firmami inwestycyjnymi. Wspólnie z SII i SEG chcemy promować to rozwiązanie. Wielu emitentów nie wie, że istnieje możliwość budowania programów lojalnościowych, w oparciu o rozwiązania prawne i techniczne, służące identyfikacji akcjonariuszy spółek.
Jak dużo jest dziś programów lojalnościowych?
Powszechnych, czyli dostępnych dla wszystkich inwestorów - niewiele. Mają je Orlen czy PZU. Jednym z problemów polskiego rynku kapitałowego jest małe zaangażowanie inwestorów indywidualnych w życie spółek.
Same spółki też często nie traktują inwestorów zbyt poważnie.
To prawda. To nie powinni być tylko „dawcy kapitału”, ważni w czasie oferty publicznej, a później jako „dostawcy płynności” na rynku wtórnym. Z wieloma grupami inwestorów można budować długoterminowe relacje. We Francji są kluby inwestorów, gdzie buduje się pewną społeczność inwestorską. W Niemczech są spółki, których walne zgromadzenia mają wręcz charakter imprezy, pikniku.
U nas był akcjonariat obywatelski.
Akcjonariat obywatelski to było przyciągnięcie inwestorów na giełdę. 250-300 tys. osób zapisywało się na akcje spółek publicznych. Jeśli oferta publiczna to pierwszy i ostatni kontakt spółki z inwestorem, to za mało.
Wspomniał pan o strategii rozwoju rynku kapitałowego. Co jeszcze w jej ramach ma do zrobienia KDPW?
Nas – jako Krajowy Depozyt i izbę rozliczeniową – dotyczą trzy z 90 działań wyznaczonych w strategii i one właściwie zostały zrealizowane.
Przede wszystkim chodziło o ochronę konsumentów na niepublicznym rynku pierwotnym w zakresie długu korporacyjnego. To było pokłosie afery GetBacku. Byliśmy odpowiedzialni za stworzenie rejestru zobowiązań emitentów. Teraz każdy potencjalny inwestor może wejść na naszą stronę i zobaczyć, jaki jest stan zadłużenia w obligacjach danego emitenta, czy spłaca zobowiązania. Chodzi o to, żeby nie powtórzyła się już sytuacja, że jakiś podmiot emituje bardzo dużo obligacji i praktycznie w ogóle nie reguluje swoich zobowiązań.
Kolejna kwestia to rozwiązania na rzecz zwiększania zainteresowania inwestorów rynkiem kapitałowym. Trzecia, miała charakter techniczny: od 25 kwietnia rozliczamy transakcje repo (zabezpieczonych pożyczek na rynku finansowym – red.). To działanie istotne z punktu widzenia banków czy inwestorów instytucjonalnych na polskim rynku, zapewniające większą przejrzystość w zakresie obrotu.
Prowadzicie rejestr zobowiązań emitentów. Jaki wpływ na rynek długu będzie mieć zamienienie WIBOR-u na inny wskaźnik, zwłaszcza, gdyby nowy indeks był niższy?
Dla KDPW jako centralnego depozytu, czy KDPW_CCP jako izby rozliczeniowej, ten wskaźnik to parametr makro dany z góry. Prace nad wskaźnikiem są w toku. Monitorujemy ten proces.
Z projektu ustawy wynika, że WIBOR zniknie z wszystkich instrumentów.
Wtedy będzie mieć wpływ na wszystkie instrumenty o zmiennym kuponie, które są zarejestrowane w KDPW. Jeżeli nowy będzie niższy, to dla emitenta korzystnie, a dla inwestora już mniej.. Ale rok temu inwestowano w obligacje, których oprocentowanie było bliskie zera.
Czy widzi pan wzrost zainteresowania ze strony spółek zdalnymi walnymi zgromadzeniami. KDPW ma od pewnego czasu takie rozwiązanie, ale czy ono cieszy się popularnością?
Tu konieczna jest głęboka zmiana nawyków. Zainteresowanie ze strony emitentów jest ograniczone. KDPW we współpracy ze Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych i Stowarzyszeniem Emitentów Giełdowych podejmuje działania propagujące to rozwiązanie.
Ile zdalnych WZ przeprowadzono z wykorzystaniem waszego rozwiązania w ubiegłym roku?
Kilkanaście. Jednakże liczmy na zwielokrotnienie tej liczby, właśnie poprzez wspólne (z SII i SEG) działania promujące to rozwiązanie.
Jak technologia będzie wpływała na rozwój rynku finansowego?
Rynek cały czas się zmienia i nie dąży do punktu docelowego. De facto kształtowany jest przez dwa trendy: technologię i regulacje. Kiedy pojawiają się nowe technologie, powstaje potrzeba odpowiednich regulacji, po czym znów następuje sprzężenie zwrotne. Nasze rozwiązania e-voting, czyli zdalne walne zgromadzenie, to właśnie technologia, ale żeby stała się ona bardziej efektywna, niezbędne byłyby zmiany w kodeksie spółek handlowych.
Inny przykład to blockchain. Ta technologia teoretycznie pozwala na zniesienie centralnego depozytu, ona może łączyć ze sobą platformy obrotu z centralnym depozytem, izbą rozliczeniową. Pozostaje jednak kwestia regulacji i nadzoru nad rynkiem. Instytucje odpowiedzialne za te obszary dążą do zwiększania przejrzystości i szerokiego raportowania. To działania, które mają porządkować rynek, ale też w pewnym sensie prowadzą do jego centralizacji.