Notowania chińskich big techów poprawiły się po pozytywnych wypowiedziach władz. Ale może się to okazać krótkotrwałe – tak samo jak regulacyjna odwilż.

Wicepremier Chin Liu He na spotkaniu z szefami przedsiębiorstw z sektora technologicznego zapewnił, że władze Państwa Środka wspierają rozwój tej branży oraz wprowadzanie działających w niej spółek na światowe giełdy.
Deklaracje członka rządu - w połączeniu z wcześniejszymi, mniej bezpośrednimi sygnałami Pekinu w tym kierunku - świadczą o złagodzeniu stanowiska wobec rodzimych big techów. Dotychczas bowiem chińskie władze zaciskały wokół sektora technologicznego pętlę regulacyjną, ograniczając ich działalność na krajowym rynku i utrudniając zagraniczne debiuty giełdowe.

Zmiana frontu

Jak relacjonuje Reuters, wicepremier rozmawiał z menedżerami Baidu i innych firm z branży we wtorek na spotkaniu zwołanym przez Chińską Ludową Polityczną Konferencję Konsultacyjną (CPPCC), skupiającą ludzi ze świata biznesu, sztuki i środowiska akademickiego. Tematem było promowanie rozwoju gospodarki cyfrowej. Według agencji informacyjnej Liu stwierdził, że Chiny będą się starały „właściwie zarządzać” relacjami między rządem a rynkiem, a „zdrowy rozwój” platform cyfrowych - w tym handlu internetowego - będzie przez rząd popierany.
Od jesieni 2020 r. polityka chińskich władz wobec tego segmentu gospodarki zmierzała w przeciwnym kierunku. Komunistyczna Partia Chin i jej lider Xi Jinping w szybko rosnącej sile firm cyfrowych dostrzegli bowiem zagrożenie. Jako pierwszy odczuł to założyciel Alibaby - Jack Ma. W listopadzie 2020 r. regulatorzy zablokowali wejście na giełdę w Hongkongu jego spółki Ant Group. Później na jego platformę zakupową AliExpress posypały się kary - władze uznały, że gigant e-commerce nadużywa pozycji dominującej. Antymonopolowe postępowania wszczęto również wobec innych chińskich firm technologicznych. A gdy w ubiegłym roku platforma przewozów taksówkowych Didi weszła na parkiet w Nowym Jorku, chińskie władze zaczęły ją prześwietlać pod kątem cyberbezpieczeństwa - zarzucając nielegalne gromadzenie danych użytkowników.
Takie działania mocno obniżyły wartość rynkową chińskich platform internetowych.
Słabsza kondycja sektora technologicznego niekorzystnie odbija się jednak na chińskiej gospodarce. Tym bardziej że Państwo Środka zmaga się obecnie ze skutkami kolejnych lockdownów, jakie wprowadza z powodu COVID-19. To skłoniło władze do zmiany frontu. Na informacje o odwilży natychmiast zareagowali inwestorzy giełdowi. We wtorek notowania takich spółek, jak: Baidu, Alibaba i Didi wzrosły na nowojorskim parkiecie o kilka, a nawet kilkanaście procent.

Utracone zaufanie

Początkowo zwyżkowały także akcje przedsiębiorstw technologicznych na giełdzie w Hongkongu. Tu jednak optymizm inwestorów szybko przygasł. Na zamknięciu wczorajszej sesji giełdowy wskaźnik dla 30 największych spółek technologicznych - Hang Seng Tech Index - obniżył się o 0,3 proc. wobec poprzedniego dnia. Według Bloomberga wahania notowań osłabionego chińskiego sektora technologicznego pokazują, że rynek nie jest jeszcze pewny nowego kierunku branży po wtorkowym spotkaniu wicepremiera Liu z krajowymi gigantami internetowymi.
Chińskim akcjom na zagranicznych parkietach mogą też szkodzić sytuacja epidemiczna w kraju i gospodarcze skutki kolejnych lockdownów. Analitycy, z którymi rozmawiał Bloomberg, wskazują, że po kilkunastu miesiącach regulacyjnych represji wobec branży trudno będzie na dobre przekonać do niej inwestorów - i jedno spotkanie przedstawiciela rządu z big techami może tu nie wystarczyć.
Szczególnie że trwałość chińskiej odwilży wydaje się wątpliwa. Linghao Bao, analityk sektora technologicznego w zespole badawczym Trivium China, przestrzegał w programie CNBC, aby najświeższej pozytywnej retoryki Pekinu nie mylić ze zmianą rządowej polityki o 180 stopni. Jego zdaniem obecna odwilż może się zakończyć po pół roku. Argumentował, że skoro kierownictwo partii komunistycznej już raz doszło do wniosku, że nie leży w jego interesie zbyt duży wzrost potęgi firm technologicznych, to represje wobec tego sektora w długim okresie nie znikną. Co najwyżej można liczyć na przejściowe okresy ocieplenia.
Z kolei Charles Mok, naukowiec z Inkubatora Światowej Polityki Cyfrowej na Uniwersytecie Stanforda, powiedział CNBC, że może już być za późno, aby chińskie big techy odrobiły straty wywołane zaciskaniem regulacyjnej pętli. - Nawet jeśli rząd przyzwoli na wprowadzanie spółek na giełdy za granicą, zaufanie inwestorów już zostało utracone - stwierdził.
Przy czym jego zdaniem - mimo życzliwych oficjalnych zapowiedzi - rzeczywiste zatrzymanie wrogich działań chińskich regulatorów wobec sektora technologicznego w ogóle może nie dojść do skutku.
- Kampania rozprawiania się z big techami była w większości zakorzeniona w motywacji do zwiększenia kontroli państwa nad gospodarką cyfrową i wszystkimi danymi w obrocie handlowym. Nie ma możliwości, aby w obecnym kryzysie partia pomyślała, że ta kontrola jest teraz mniej ważna - uzasadnił ekspert. - Różne ministerstwa nadal mają mandat do egzekwowania wszystkich przepisów, które zostały zmienione i wzmocnione - podkreślił.