W 54 miastach i miasteczkach protestują dziś Włosi przeciw polityce gospodarczej rządu, wzrostowi bezrobocia i zubożeniu społeczeństwa. Strajk generalny zorganizowały dwie z trzech największych central związkowych, CGIL i UIL identyfikujące się do tej pory z centrolewicowym rządem Matteo Renziego.

Kierownictwo CGIL poinformowało przed południem, że w strajku bierze udział siedemdziesiąt procent zatrudnionych. Lider centrali Susanna Camusso przypomniała, że powodem protestów jest kryzys pracy, konieczność posiadania pracy, godnej i związanej z prawami i tworzenia miejsc pracy.

Uczestnicy pochodu w Rzymie zamierzają protestować przed kancelarią nieobecnego zresztą premiera oraz pod ministerstwem finansów. Premier Renzi, z Ankary, gdzie jest z wizytą oficjalną, zapewnił, że jego rząd wychodzi naprzeciw postulatom ludzi pracy, czego niestety związki nie widzą.

Najbardziej odczuwalny jest dla wszystkich strajk komunikacji miejskiej, który sparaliżował m.in. ruch kołowy w stolicy. Problemy zaczynają występować w transporcie lotniczym. Na inne nieudogodnienia, na przykład w służbie zdrowia czy urzędach, Włosi byli przygotowani.