O wpływie religii na wzrost gospodarczy pisał na początku XX w. niemiecki socjolog i ekonomista Max Weber. Wskazywał, że etyka protestancka była istotnym czynnikiem mającym wpływ na większą zamożność regionów zdominowanych przez wyznawców Kościołów reformowanych. Czy twierdzenie Webera było prawdziwe oraz czy mimo upływu ponad 100 lat pozostaje aktualne?
O wpływie religii na wzrost gospodarczy pisał na początku XX w. niemiecki socjolog i ekonomista Max Weber. Wskazywał, że etyka protestancka była istotnym czynnikiem mającym wpływ na większą zamożność regionów zdominowanych przez wyznawców Kościołów reformowanych. Czy twierdzenie Webera było prawdziwe oraz czy mimo upływu ponad 100 lat pozostaje aktualne?
Praca Saschy O. Beckera (australijski Uniwersytet Monasha) i Ludgera Woessmanna (Uniwersytet Monachijski) potwierdza, że pod koniec XIX w. w pruskich hrabstwach z większym udziałem protestantów w populacji notowano wyższy dochód na głowę niż w regionach zdominowanych przez katolików. Te pierwsze były również bardziej uprzemysłowione oraz miały większy udział sektora usług. Ekonomiści wskazują, że czynnikiem powodującym różnice była alfabetyzacja. W hrabstwach protestanckich kładziono większy nacisk na edukację, co przekładało się na budowanie zamożności.
Z kolei Mara P. Squicciarini (włoski Uniwersytet Bocconiego) wskazuje, że regiony Francji, w których w znaczący sposób byli aktywni księża oporni – a więc ci, którzy odmówili złożenia przysięgi na rewolucyjną konstytucję – cechowały się niższym wzrostem gospodarczym podczas drugiej rewolucji przemysłowej. Badaczka tłumaczy to w ten sposób: technologie, które pojawiły się pod koniec XIX w. oraz na początku XX w., wymagały wykształcenia technicznego, jednak Kościół katolicki, walczący po upadku rewolucji o odzyskanie wpływów, promował konserwatywne postawy, m.in. przeciwstawiając się nauczaniu przedmiotów technicznych. To z kolei doprowadziło do mniejszego uprzemysłowienia tychże regionów, a w konsekwencji do niższego wzrostu gospodarczego.
Na inny negatywny efekt związany z religią wskazują Mauricio Drelichman (Szkoła Ekonomii w Vancouver), Jordi Vidal Robert (Uniwersytet w Sydney) i Hans-Joachim Voth (Uniwersytet w Zurychu), którzy w swojej pracy wykorzystali dane z prawie 70 tys. rozpraw inkwizycyjnych w Hiszpanii (od XV w. do początków XIX w.). Okazało się, że gminy, w których skazano większą liczbę osób, mają dziś istotnie niższy dochód na mieszkańca. Jako uzasadnienie naukowcy podają negatywne oddziaływanie inkwizycji na poziom wykształcenia: szczególnie podejrzliwa była ona w stosunku do osób piśmiennych z klasy średniej. To zniechęcało do zdobywania wykształcenia, które było gwarancją bogacenia się. Dodatkowo działalność inkwizycji obniżała poziom wzajemnego zaufania społecznego, co także odbijało się na przedsiębiorczości.
Z innej strony Davide Cantoni (Uniwersytet Monachijski) wskazuje, że protestantyzm nie miał decydującego wpływu na wzrost gospodarczy. W swojej pracy przejrzał dane dla prawie 300 miast Cesarstwa Niemieckiego od XIV w. do XX w. Przyjmując rozwój miasta za dobry obraz wzrostu gospodarczego w czasach przedindustrialnych, Cantoni wskazuje, że ośrodki protestanckie wcale nie rozrastały się szybciej niż katolickie. Naukowiec zwraca też uwagę, że o ile fakt, iż protestantyzm kładł nacisk na edukację, pozwala wyjaśnić różnice w zamożności regionów pod koniec XIX w., o tyle wykształcenie nie ma znaczenia dla rozwoju miast w czasach przedindustrialnych.
Jakie wnioski płyną z tych ustaleń? Jak widać, wpływ religii na zamożność wcale nie jest taki jednoznaczny. Na pewno potrzebne są dalsze badania, by dokładniej przeanalizować zarówno sam wpływ, jak i kanały, którymi oddziałuje.©℗
Reklama
Reklama